środa, 31 grudnia 2014

Niech żyje bal!!!!

Wczoraj podzieliłam się z Wami na funpage'u niespodzianką, którą "uszczęśliwiła" mnie starsza córka:

"Pojechaliśmy z dziećmi na sanki. Gdy mróz odebrał nam czucie we wszystkich kończynach, skierowaliśmy swoje sztywne nogi w stronę samochodu. W domu wpakowałam dzieci do wanny z gorącą wodą i moczyłam do momentu, aż nabrały koloru dojrzałego buraka, a zabawki przestały wpadać im ze zgrabiałych rąk. Korzystając z okazji, że woda w wannie nadal była mocno ciepła, wpakowałam się do niej i rozkoszowałam przywróconym krążeniem. Zanurzyłam się po uszy, nabrałam wody do ust i robiąc gębowy zraszacz - wyplułam strumień do góry. Wtem do łazienki weszła Duża J. 
- Skoro umyłaś już zęby - mówię do córki - to zrób jeszcze siku przed snem.
- Ale ja nie chcę - odpowiada.
- A przed kąpielą robiłaś? Bo jak nie, to będziesz budzić się w nocy. - i znów zanurzyłam głowę, nabierając wody do ust.
- Przed kąpielą nie robiłam, bo chciałam jak najszybciej wejść do wody. Wysikałam się w wannie.
Tia... Omal nie oplułam córki pozbywając się jej sików z moich ust.
Bosh, co ja się mam z tymi dziećmi!!! "

niedziela, 28 grudnia 2014

Święta święta - dupa rozrośnięta.

Tydzień morderczych przygotowań, fortuna wydana na zakupach, łagodzenie stresu zagryzaniem paznokci, czarne placki na skórze od farby do włosów i 20 kg na plusie, czyli  magiczne Święta Bożego Narodzenia czas podsumować. Ale zacznijmy od początku.

sobota, 20 grudnia 2014

Pamiętam i uwielbiam.

obrazek z www.jeja.pl
Pamiętam śnieg do kolan i szczypiący w nosy mróz. Pamiętam kupowanie choinki dokładnie w dzień Wigilii i ubieranie jej przy głośnym śpiewie kolęd. Pamiętam te motyle w brzuchu i ekscytację, że wreszcie przyjdzie Mikołaj i podłoży w nocy prezenty pod przystrojonym drzewkiem. Pamiętam zasypianie czym prędzej i mrużenie oczu na siłę, zrywanie się bladym świtem i budzenie rodziców krzykiem "Mikołaj był u nas!!!". Pamiętam karpia, który przez kilka dni pływał w naszej wannie. Pamiętam też, że nazwałyśmy go z siostrą Sylwester. Był naszym pupilem, którego próbowałyśmy pogłaskać narażając swoje dłonie na odmrożenie z powodu całodniowego moczenia w zimnej wodzie. Pamiętam ten specyficzny, pusty dźwięk, gdy ojciec uderzał karpia drewnianą pałką w łeb. Bez ceregieli robił to w kuchni na naszych załzawionych oczach.

niedziela, 14 grudnia 2014

Co Ja Plotę w klatce

Jest grudzień. Mniej więcej od miesiąca wystawy sklepowe dość skutecznie i rażąc po oczach informują nas, że Święta Bożego narodzenia już tuż tuż. W  związku z tym chciałam zrobić Wam prezent. Świąteczny wpis nie byłby niczym oryginalnym, świetny rysunek w paincie, wprost spod mojej utalentowanej ręki - również nie. Postanowiłam zatem zrobić coś, czego nigdy w życiu nie podejmowałam się, czyli nakręcić filmik poklatkowy. Ode mnie dla Was. W głowie ułożyłam  konspekt, wyobraziłam sobie świetny i profesjonalny efekt, napisałam scenariusz, wynajęłam fotografa (M może dopisać sobie kolejny fach do CV) i zabrałam się do dzieła. Nic nie szło tak jak zaplanowałam, nic nie trwało też tyle ile zaplanowałam. O przymusie zakończenia pracy nad projektem zdecydowały wypieki. Jeszcze jeden dodatkowy dzień zdjęć i po babeczkach nie byłoby śladu. Albo zżarłyby je dzieci, albo pleśń.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Życie dziecka jest przerąbane!


Mam 35 lat, stałą pracę w korporacji, którą nawet lubię i własne auto. Wprawdzie nie jest to Mustang, ale Oplem też da się jeździć. Nie mam dziewczyny. W tym wieku nie zamierzam angażować się w stały związek. Właśnie teraz jest dla mnie doskonały czas na realizację siebie, weekendowe szaleństwa i jednorazowe partnerki. Jestem zadowolony z życia, które prowadzę i do czterdziestki nie zamierzam niczego w tym temacie zmieniać. W zasadzie - nie zamierzałem. Wszystko zmieniło się kilka lat temu, gdy właśnie wracałem z przerwy na lunch. Jakiś pieprzony niedzielny kierowca staranował mnie na przejściu dla pieszych. Nie było nawet czego ratować. Pękł mi kręgosłup, jakiś pręt przebił głowę... Wiele nie widziałem, bo od razu znalazłem się w dziwnym miejscu. Dookoła było biało, sterylnie, rzekłbym - puchowo.

niedziela, 30 listopada 2014

Jak rodzić to z pompą!

Pamiętam była jesień, pokój numer osiem, korytarza mrok... Szłam ciągnąc za sobą dwie torby ubrań. W zasadzie torby niósł osioł poganiany patykiem przez mojego M. Ja tylko szłam, co i tak było sporym wyczynem biorąc pod uwagę fakt, że właśnie zamierzałam wydać na świat swoje pierwsze dziecko. Byłam podekscytowana, przerażona i spuchnięta jak Włodarczyk po walce z Grigorijem Drozdem. Nie mogłam doczekać się, aż wreszcie zobaczę swoje dziecko, jednocześnie miałam ochotę skrzyżować nogi, zacisnąć mięśnie Kegla i uciec przy pierwszej nadarzającej się okazji.

niedziela, 23 listopada 2014

Dlaczego mrówki latają, kilka słów o dziurze i po co komu laptop, czyli odpowiadam na Wasze pytania

Jakiś czas temu zaproponowałam Wam na fb abyście zadali mi jakieś pytania. Pytania o sens życia, o moją ulubioną potrawę czy dlaczego małpy jedzą banany. Mieliście wolną rękę i nieograniczoną wyobraźnię. Bardzo dziękuję, bo wykorzystaliście to wspaniale, niektórzy nawet poszli o krok dalej i zadali mi pytania, na które znalezienie odpowiedzi nie było łatwe, pokusiłabym się nawet o określenie: niemożliwe.
Zanim zabierzecie się do czytania, chciałam tylko Was przestrzec, abyście nie brali tych odpowiedzi na serio. Zwłaszcza uczniowie (jeżeli tacy tu są, a z tego co wiem, to jedna uczennica na pewno). To, co znajduje się poniżej, nie ma żadnego zastosowania na lekcjach przyrody, a wszystkie nazwiska bohaterów zostały zmienione. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe, a przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki lub skonsultuj z lekarzem lub farmaceutą. To tyle tytułem wstępu, możemy rozpocząć przesłuchanie.

czwartek, 13 listopada 2014

O związkach damsko-męskich słów kilka

Jesteśmy ludźmi. Ssakami. Stworzeniami stadnymi. Od początku swojego istnienia robimy wszystko, by nie tylko przedłużyć nasz gatunek, ale rozsiać go po całym świecie. Wprawdzie jako jedyni mamy dziwne tendencje do samodestrukcji i w ramach, chociażby poglądów religijnych, jesteśmy w stanie wysadzić w powietrze połowę populacji. Ale to temat na odrębny wpis...na odrębnym też tematycznie blogu.
Tak więc jako zwierzęta stadne, w momencie osiągnięcia dojrzałości płciowej, zaczynamy rozglądać się za osobnikiem płci przeciwnej.

piątek, 7 listopada 2014

Gdy stanęłam przed Sądem Ostatecznym...


11 miesięcy temu...

- Sprawa sądowa dotycząca odrzucenia spadku w imieniu pani dzieci, będzie czystą formalnością. - notariusz uścisnęła moją dłoń i otworzyła drzwi wyjściowe - Proszę wrócić z prawomocnym postanowieniem sądu.

Tak się jakoś w moim życiu poukładało, że gdy byłam w podstawówce, moi rodzice rozstali się, co i tak było sytuacją do przewidzenia. Jeżeli miałabym jakoś podsumować mojego ojca, nazwanie go idealnym przykładem tego, jaki ojciec być nie powinien, to  wg mnie trafne określenie. Z resztą jako mąż też dał ciała. I tak oto pewnego dnia mój "współstwórca" zapadł się pod ziemię, konkretniej - pod zagraniczną ziemię i zniknął z naszego życia, odcinając się od niego całkowicie. No cóż...c'est la vie!

wtorek, 4 listopada 2014

Przyjęłam nominację i podaję dalej

Zostałam nominowana przez Mamę i Dzieciaki do łańcuszka Liebster Blog Award. Na czym to polega? W wielkim skrócie: odpowiadasz na pytania, nominujesz 11 innych blogów, poza tym, który nominował ciebie i zadajesz im 11 pytań. Nominacja jest czymś w rodzaju nagrody i uznania za robotę, którą odwalasz. Co więcej, nominujący Cię bloger uznał, że robisz to dobrze i podoba mu się droga, którą obrałeś/aś. Akcja ma na celu rozpowszechnienie tych mniej popularnych blogów. 
Choć łańcuszki nie należą do moich ulubionych, dziękuję Mamie i Dzieciakom za wyróżnienie. Jeżeli dzięki temu spłynie na mnie potężna sława...
No dobra, jedziemy z tym koksem.

piątek, 31 października 2014

Gdy słyszysz "Skarbie" uciekaj gdzie pieprz rośnie

- Skarbie - usłyszałam jakiś czas temu od mojego M.

Gdy Mąż mówi do mnie "Skarbie" wiem, że któreś z nas chce czegoś od tego drugiego i to nie jestem ja. Zmrużyłam oczy, odstawiłam żelazko uwalniając z niego wielką chmurę pary, którą celowo ustawiłam na Max by wzmocnić przerażenie lubego i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

czwartek, 23 października 2014

Chyba nie umiem opowiadać bajek

- Mamo, dzisiaj twoja kolej na bajkę. - Duża J podbiegła, odrywając mnie od sprawdzania czegoś niezwykle ważnego w internecie.  Nie. Nie buszowałam akurat po żadnym serwisie społecznościowym...
Właśnie przypadał mój wieczór czytania lub opowiadania córce bajek przed snem. Zabrałam ją więc do sypialni, położyłam się obok i zapatrzyłam się w okno. Nie dlatego, że oglądałam w nim swoje odbicie i sprawdzałam w jakiej pozycji leżącej najlepiej wyglądam. Dlatego, że szukałam pomysłu na kolejną historyjkę, a te, po sześciu latach opowiadania, pomału zaczynały mi się wyczerpywać. Było już o jednorożcach, o psach, o księżniczkach, były też chyba wszystkie inne bajki, te bardziej i te mniej znane. Dobra, najlepiej będzie jak zacznę od czegokolwiek, potem historyjka już sama się rozkręci.

piątek, 17 października 2014

Obrady jury czyli jak wybrać wspólnie projekt domu bez groźby rozwodem.

 Kilka tygodni temu pisałam o problemach jakie mamy ze zdobyciem zgody na budowę domu na naszej działce. Po protestach i demonstracjach zorganizowanych pod Urzędem Gminy i Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, oraz zagrożeniem popełnieniem w którejś z tych instytucji harakiri,  pewnego jesiennego dnia przyszło do nas pismo. Nadawcą był Urząd Gminy. Wiedzieliśmy, że w tym liście jest odpowiedź na wszystkie nasze pytania. No może przesadziłam. W każdym razie na jedno ważne, ale to naprawdę ważne pytanie: Co dalej z naszym życiem? Wzięliśmy kopertę ze skrzynki i ostrożnie położyliśmy na stole kuchennym. Patrzyliśmy na nią jak na...eee...kopertę z ważną zawartością. Oczekiwaliśmy trzech możliwości:
1) czwarta odmowa wydania zgody na budowę i wielki smutek z tym związany
2) zgoda na budowę domu i ogromna radość z tym związana
3) wąglik przesłany przez zmęczonego wydawaniem setek odmów pracownika Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska i nasza śmierć z tym związana.

sobota, 11 października 2014

LONDON CALLING

Udało się! Pierwsze wakacje bez dzieci oficjalnie uznaję za odhaczone. Od czwartku do poniedziałku miałam przyjemność poznawać zakamarki Londynu, co czyniłam z wypiekami na twarzy. Tak się złożyło, że towarzyszył mi w tym sam Dawid Podsiadło. Tak mily Państwo, tłukłam jego album w kółko, choć zgrałam sobie całą masę innej muzyki. Dawid jeździł ze mną autobusem, leciał samolotem i razem też zasypialiśmy. Nawet pisząc ten tekst słyszę, jak czule śpiewa mi do ucha przypominając spędzone w Anglii chwile. I chyba już do końca życia będzie kojarzył mi się z tym konkretnym wyjazdem. Ale nie o nim (w sensie, że nie o Dawidzie) miałam pisać. O sobie! Już przed samą podróżą panikowałam, że nie zmieszczę się w 10 kg bagażu, co mieliście okazję zobaczyć na Facebooku (kto nie polubił fp może {wskazane} to nadrobić tutaj ). Posegregowałam więc ciuchy i wybrałam te niezbędne. Z niezbędnych wyodrębniłam te najbardziej niezbędne, a i tak w efekcie tego miałam wystarczająco dużo ubrań, by zostać w Londynie jeszcze kilka nieplanowanych dni dłużej. W przeciwieństwie do mojego M, któremu czyste koszulki skończyły się wraz z ostatnim dniem pobytu w UK.

niedziela, 28 września 2014

Ice bucket challenge

Niedziela. Leniwy dzień spędzony...leniwie. Oczywiście na tyle, na ile pozwoliły dwie nażarte słodyczami i będące na cukrowej fazie - córki. To efekt wczorajszych urodzin, na których czekolada lała się z sufitu, a z żelków były zrobione nawet dywany. W każdym razie w ten niedzielny dzień, zaproszeni byliśmy do moich teściów na obiad. Pyzy z mięsem, prosto spod rąk teściowej :D Pomijając już fakt, że wybredna nie jestem i pochłaniam z apetytem każdy obiad, którego sama nie musiałam przygotowywać, ten smakował wyśmienicie. Mięso z dzika, do tego pyszne skwareczki, wszystko polane tłuszczykiem... No ale co ja będę Wam na wieczór o takich rzeczach pisać :D

wtorek, 23 września 2014

Zawsze z tobą mamo!

W ubiegły weekend Duża J miała swój pierwszy w życiu wyjazd na dwudniowy mini obóz harcerski. Kilkanaście kilometrów wędrówki z pieśnią na ustach, nocleg na karimatach w niewielkim ośrodku i własnoręcznie przygotowywane posiłki (czyt. kanapki). Brzmi fajnie - dla dziecka. Dla matki wiąże się to z wyobrażeniem potwornego mrozu w nocy, płaczem z tęsknoty biednych, małych dzieci i zapaleniem płuc wywołanym spaniem na podłodze. Podczas gdy ona cieszyła się z powodu wycieczki, ja starałam się odpędzić koszmarne wizje, które serwowała mi moja wyobraźnia. Oczywiście już w dniu jej wyjazdu żałowałam, że zgodziłam się na to...

czwartek, 18 września 2014

Urodzinowy bilans

- Nie tęsknisz czasem - zapytałam wczoraj mojego M, odrywając jedno oko od telewizora - za taką miłością, która boli? - oderwałam i drugie oko, chcąc zobaczyć jego reakcję.
- Eee...ale ból w jakim sensie? 
- No wiesz, że boli cię serce gdy nie widzisz swojej ukochanej, mnie znaczy się, a jak się spotkacie- boli cię już na samą myśl o tym, że zaraz się rozejdziecie i znów nie będziesz jej widzieć kilka godzin-skierowałam wzrok w stronę Belli i Edwarda tryskających miłością z telewizora.
- W zasadzie, to nie wiem - odpowiedział do monitora komputera - chyba nie.
- A idź ty znieczulony samcu - westchnęłam - idę rzygnąć tęczą - spojrzałam na zakochanego wampira w TV - i kładę się spać - i klepnęłam M w kolano tak mocno, by odczuł mą ślepą miłość do niego.
- Ałłł! No akurat TA miłość mnie boli! - oderwał wreszcie wzrok od komputera.

piątek, 12 września 2014

Piekarzem raczej nie będę cz.2

Uciekłam z domu. Jak nastolatka na buntowniczym gigancie, chwyciłam plecak, nałożyłam znoszone trampki i zdarte jeansy. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy w postaci portfela i laptopa (jakie czasy taki niezbędnik) i ewakuowałam się jak najdalej od miejsca zamieszkania. Czyli jakieś...policzmy...no będzie z 50 m od domu. Uciekinier ze mnie żaden. Siedzę w pobliskiej kawiarni, rozkoszuję się smakiem kawy (wprawdzie nie pijam, ale przy takiej okazji...) i brzmieniem dobrej muzyki. Jak dobrze, że pamiętałam o wzięciu ze sobą słuchawek.

poniedziałek, 8 września 2014

Z mojego dziecka wyszedł kosmita...

Za nami pierwszy tydzień szkoły. Eeee, czy ostatni mój post nie zaczynał się podobnie? Tylko zamiast "pierwszego tygodnia" był "pierwszy dzień"? Chyba tak... No cóż. Wygląda na to, że teraz większość wpisów będzie zaczynać się od "za nami pierwszy tydzień, miesiąc, rok...szkoły".  Do rzeczy. Kontakt Dużej J z rówieśnikami dostarczył nam dwie nowe rzeczy w domu: bransoletkę od nowej przyjaciółki oraz wirusa od niezidentyfikowanej osoby. Tak więc córka siedzi teraz w domu z bolącą głową i zatkanymi zatokami, ale za to z nową bransoletką na nadgarstku.

poniedziałek, 1 września 2014

TAKI BYŁ PLAN

Stało się. Dziś rozpoczął się rok szkolny. Wróciłam właśnie z Dużą J z apelu, na którym wysłuchałyśmy kilkunastu wspaniałych i ważnych ( nieprawda ) przemówień. Poznałyśmy wychowawczynię, klasę, bla bla bla... Dostałam listę wyprawkową, zadzwoniłam do tego ptaka od brakującego siana i po kilku minutach pieniądze były na moim koncie. Tak, mój M to solidna firma, a i zwracać nie trzeba. Wystarczy micha ciepłego mięsa codziennie i rata spłacona.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Tymczasem w lesie...

Od dawna chodził za mną las. Wróć! Od dawna chodziła za mną chęć chodzenia po lesie...Nie, tak też nie... W takim razie raz jeszcze.
Od dłuższego czasu czułam ogromną potrzebę wyrwania się do lasu. Ufff. Lato chyba ewidentnie dało nam już do zrozumienia, że "Narzekaliście na upały?! To fuck you! Spadam stąd". Teraz dla odmiany będziemy narzekać na zimne noce, tęsknotę za jeszcze jedną, ostatnią kąpielą w jeziorze i mrożącymi mózgi shake'ami. Sezon na gorącą herbatę i naleśnikowanie się w kocu - oficjalnie uznaję za rozpoczęty.

środa, 20 sierpnia 2014

Gość w dom - bałagan w dom

"Obudziłam się później niż zwykle. Wstałam z łóżka, w radiu była muzyka. Najpierw zdjęłam koszulę, potem trochę tańczyłam i przez chwilę się czułam jak dziewczyna świerszczyka."

Niestety ta piosenka absolutnie nie odzwierciedlała mojego poranka, który wyglądał mniej więcej tak:
Obudziłam się po raz drugi około 6 rano na kolejną porcję mleka, której głośnym płaczem domagała się Mała J. Kiedy napełniłam jej wiecznie pusty żołądek, zanurzyłam się w jeszcze ciepłej pościeli i przymknęłam oczy. O 6:30 z półsnu wyrwał mnie budzik mojego M. Przeklęłam pod nosem, nakryłam głowę kołdrą i ponownie dałam się obejmować Morfeuszowi. Jakieś pół godziny później wpadły. Biegnąc do mojej sypialni Mała J zaliczyła bliskie spotkanie twarzy z podłogą i po raz n-ty tego lata rozcięła sobie to coś pod górną wargą. Krew polała się strumieniem, ale spokojnie. Sztukę jej tamowania opanowałam do perfekcji. W ten oto sposób córki oznajmiły mi, że właśnie rozpoczął się nowy dzień. Jupiiii...

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nagroda od i10

Jakieś dwa tygodnie temu, na blogu #Epizody i10 zorganizował konkurs. Należało w dowolny sposób (tekst, wiersz, piosenka, coś tam) dokończyć:
"Po kilku godzinach jasnym mi się stało
Postu nie odzyskam..."

Do wygrania był kubek z limitowanej edycji i10, a że bardzo chciałam mieć taki...kubek, wzięłam udział w konkursie i moja propozycja została WYRÓŻNIONA :) . Tak, wiem, dziękuję wszystkim za wsparcie i doping. No już, możecie usiąść i przestać bić brawo. W oczekiwaniu na galę rozdania nagród (czyt. listonosza z paczuszką ), wskoczyłam w stosowny strój i przygotowałam sobie mowę, która brzmiała mniej więcej tak:

wtorek, 12 sierpnia 2014

To mnie wkurza cz.3

Był sobie kiedyś mały chłopczyk. Któregoś dnia odwiedziła go ciocia. Taka ciocia, którą widuje się raz do roku, ma wąsik nad górną wargą i pipecia na brodzie, z którego wystają zakręcone czarne włoski. Ciocia zawsze robi pomarszczony dzióbek nachylając się nad chłopcem, żeby dał jej buziaka, co chłopczyk czyni z wielką nieprzyjemnością. Motywuje go jedynie lizak, którego zawsze później od niej otrzymuje. Wręczyła więc ciocia chłopcu jednego lizaka, którego ze smakiem zjadł. Wręczyła mu i drugiego, którego również pochłonął oklejając sobie połowę okrąglutkiej buzi. Nagle ciocia przypomniała sobie, że ma pewną zasadę. Otóż według niej chłopiec nie powinien jeść więcej, niż jednego lizaka dziennie. Kazała więc małemu oddać lizaka. Nie przejmowała się jego tłumaczeniem, że już oba zjadł, nie reagowała nawet na słone łzy spływające po słodkiej i klejącej buźce. "Takie mam zasady dziecko i już: - odparła. 

Jeżeli powiem: clown, pajac, małpa - pomyślisz "Cyrk". Jeżeli powiem: chaos, majdan, syf i mogiła - pomyślisz...nie wiem co pomyślisz, ale ja pomyślę "pokój dzieci". A teraz połącz to wszystko w jedno i co Ci wyjdzie? Bo mi Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jak sobie pomyślę, że moja emerytura jest rękach pracujących tam ludzi, a raczej przepisów, przestrzegania których bezlitośnie pilnują jego pracownicy, nic tylko prasować garsonkę, zakładać pantofle na nogi i kłaść się do trumny...

czwartek, 7 sierpnia 2014

Piekarzem raczej nie będę...

M kupił mi mąkę żytnią. Tak przy okazji kupowania mąki zwykłej.
- Proszę. Chleb będziesz mogła kiedyś z niej upiec-powiedział wręczając mi kg zmielonego żyta. - Oczywiście jak będziesz chciała - dodał.
Mąka stała na półce z miesiąc, aż w końcu uznałam, że dojrzałam do upieczenia chleba. Wyjęłam z szafki rodzinną księgę z przepisami, wypuściłam na wolność mole, zdmuchnęłam warstwę wiekowego kurzu...no dobra. Wpisałam w wyszukiwarce hasło: "Przepis na chleb z mąki żytniej". Okej, no to zabieramy się do dzieła. "Chleb z oliwkami", "Chleb ze słonecznikiem", "Chleb z otrębami"...Tak się składa, że nie mam żadnych dodatków, ale czy są one tak niezbędne? O jest! "Goły chleb z mąki żytniej". Klik.

środa, 6 sierpnia 2014

Kolejny całkiem przeciętny, letni dzień

Godzina 7 rano, otworzyłam oko, zgarnęłam grzywkę ze spoconego czoła i przywitałam kolejny, upalny, letni dzień. Przetoczyłam się po domu, przygotowałam dzieciom śniadanie, spakowałam survivalowy koszyk wiklinowy i zabrałam dziewczynki, jak zwykle z resztą, na plażę. Ponieważ wypijam ostatnio jakieś ogromne ilości wszystkiego co zimne, zaszłam do apteki. Co wieczorne skurcze łydek i stóp, wyraźnie dały mi do zrozumienia, że zasoby magnezu mam wypłukane i jak ich nie uzupełnię,  którejś nocy dopadnie mnie taki skurcz, że prawdopodobnie zwinę się w precel.

piątek, 1 sierpnia 2014

Chwila załamania

Jeden dzień. Jeden dzień spędzony w domu z powodu brzydkiej pogody - wystarczył, bym wyprowadzona z równowagi przez dzieci, pękła jak bańka mydlana. Pękła i płakała stojąc po środku chaosu i brudu, w kuchni... Obiad, który szykowałam przez niemal pół dnia, bo a to nos wytrzeć ,a to podać lalkę, a to pobawić się, a to położyć na drzemkę, a to pomóc narysować, a to pocieszyć i pocałować stłuczone kolano, a to wytrzeć lejącą się z buzi krew po kolejnej wywrotce...Tak więc ten czasochłonny obiad leżał na podłodze, na stole i bynajmniej nie na talerzu, na krzesełku do karmienia, na moich nogach i na głowie Małej J.

wtorek, 29 lipca 2014

Wpis w pocie czoła

     
 Ostatnie upalne dni zdecydowanie działają niekorzystnie na moją wenę, która ugotowała się tuż po przekroczeniu w domu temperatury 30 stopni, a że taka gorączka trwa już od dłuższego czasu - zaczynam ścinać się jak jajo na patelni. Snuję się po domu z kąta w kąt w poszukiwaniu jakiegoś chłodniejszego miejsca, ale dzieci zaczynają bić na alarm za każdym razem, gdy za długo leżę w kałuży zimnej wody przyklejona do chłodnej terakoty w łazience. Momentami zaczynam widzieć fatamorganę, dromadery i oazę, ale okazuje się to tylko stertą zabawek, na której wylegują się dziewczynki. W nocy też nie jest lepiej, bo nagrzany od słońca dach oddaje swoje ciepło i jedynym miejscem, w którym byłabym w stanie usnąć, jest zimny prysznic. Oczywiście gdybym była rybą...albo syreną chociaż...

wtorek, 22 lipca 2014

Urlop czyli "Oszukać przeznaczenie cz. 6"

Zaraz umrę. Tylu rzeczy jeszcze nie zrobiłam, a chciałabym. Ostatni dzień urlopu, mieliśmy wieczorem wracać do domu, a wszystko wskazuje na to, że tak się jednak nie stanie. Fale rozbijają się o moją twarz, przez co ledwo widzę i ledwo łapię oddech. Co chwilę ktoś krzyczy:
- Zaraz się przewrócimy, wszyscy na prawo!!! Szybko!!! Teraz na lewo bo znów się przechylamy!!!
Staram się balansować, ale czuję, że mam coraz mniej sił.
- Trzymasz się?! - wykrzyczał za moimi plecami M.
- Ledwo - odpowiedziałam wypluwając połkniętą wodę.
 Płyniemy z dużą prędkością, ściskam jakiś drewniany drążek i trzęsę się jak galareta. Bynajmniej nie z zimna, bo dawno już przestałam je odczuwać. Ze strachu. Morze ewidentnie jest wygłodniałe i szuka ofiar, a nas jest ósemka na pokładzie. Stanowimy przekąskę, na którą ma ochotę. Pędzimy slalomem, jedni krzyczą inni po prostu milczą.  Kolejna fala, z którą tym razem nie wygraliśmy. Leżymy w wodzie, łapiemy płytkie oddechy, bo niska temperatura zaciska nam płuca. Jak dobrze, że mamy kapoki.

piątek, 11 lipca 2014

No to cześć...

Muszę się pożegnać. Robię to z ciężkim sercem i wielkim żalem. Przez te kilka miesięcy napisałam ponad 60 tekstów, wszystkie dla Was. Pokochałam prowadzenie bloga, który z każdym dniem dostarczał mi coraz więcej satysfakcji, która stale rosła wraz z Waszymi wizytami. Przez 7 miesięcy byliście gośćmi w moim domu, jedliście ze mną , spaliście, remontowaliście pokój, leżeliście w szpitalu, koiliście moje stargane przez dzieci nerwy, a teraz? Teraz odchodzę, żegnam się z blogosferą, żegnam się z Wami, bo już tu nie wrócę...Nie wrócę tu jutro, nie wrócę tu pojutrze, nie wrócę tu nawet za... ciężko mi przychodzi pisanie tego pożegnania, żal ściska gardło, łzy leją się ciurkiem na klawiaturę, ale wiem, że muszę Wam wytłumaczyć dlaczego nie będę w stanie napisać żadnego tekstu przez przynajmniej 9 dni...Otóż przyczyną tego jest... och, nie dam rady... OTÓŻ PRZYCZYNĄ TEGO JEST:

środa, 9 lipca 2014

GOŁO I WESOŁO

Siedzieliśmy naprzeciw siebie. Jego spojrzenie wyraźnie dało mi do zrozumienia czego ode mnie chce. Opierałam się, ale on stawał się coraz cieplejszy, gorący, po chwili zaczął sapać, niemal buchać parą. Rozgrzany nie przyjmował mojej odmowy, choć akurat tego dnia kompletnie nie miałam na to ochoty. Wiedziałam, że jeżeli poddam się, zajmie nam to przynajmniej dwie godziny... Nie tak zamierzałam spędzić letni wieczór, nie ten... Musiałam jednak spełnić swoją powinność. Usiadłam przed nim, wysunęłam prawą rękę i objęłam go dłonią. Zareagował od razu. Robił się coraz cieplejszy, rozpalony, syczał uwalniając z siebie ciśnienie. Pufffff, csssyyyyyy, pufff, cssssssyyyyy, to jedyne odgłosy jakie z siebie wydawał... Co pomoże mi to przetrwać?  Ucieczka myślami w jakieś inne miejsce, będę udawać że mnie tu nie ma, że jestem na plaży, albo chłodzę się w kąpieli morskiej, albo... To powinno pomóc, w końcu dwie godziny z żelazkiem w ręku w  tak upalny wieczór - to nie jest moje ulubione zajęcie.

środa, 2 lipca 2014

Wakacje, czyli kolejny powód do narzekania

Nadeszły wakacje niecierpliwie wyczekiwane przez dzieci. U rodziców niecierpliwość ustąpiła miejsca przerażeniu, bo początek wakacji równa się końcowi przedszkola... czym zająć dwie ruchliwe, w tym jedną gadatliwą, córki, żeby nie słyszeć ciągle za plecami "Mamooooooo nuuuuudzę sięęęęęęęęę"? Dodatkowo słaby początek lata nie ułatwia wynajdywania rozrywki pociechom, które w oczekiwaniu na pozwolenie pójścia na plażę śpią w strojach kąpielowych tuląc się do nadmuchanego kółka do pływania. Moja kreatywność zasnęła razem z ukończeniem przez Małą J roczku. Przynajmniej ta się wyśpi...

środa, 25 czerwca 2014

Jestem blogerem

- Weź ją, bo zaraz zwymiotuję! - krzyczy M stojąc nad leżącą na przewijaku Małą J.
- Przecież to kupa twojego dziecka, sama słodycz - odpowiadam kończąc przełykać zimny już obiad.
- Ale nie wtedy, gdy umazała sobie nią ręce i wciera uparcie mi w twarz! 
Poszłam, ale nie na pomoc mężowi, bo on z pewnością doskonale da sobie radę, tylko czym prędzej zanotować ten dialog w notesie. "Jeszcze może być z tego niezła historia na wpis" pomyślałam.

piątek, 20 czerwca 2014

Jak ci matka powie to ci powie

Stałam akurat nad miską intensywnie mieszając ciasto na naleśniki. Duża J przywlokła jakiegoś wirusa z przedszkola, który doskonale radził sobie z oporem stawianym przez mój układ immunologiczny. Leki na katar skutecznie wstrzymały mi na kilka godzin produkcję śliny. Wysuszyły nawet gałki oczne, przez co musiałam tak często mrugać, że mój M uznał to za nieudaną próbę zalotnego trzepotania rzęsami. Był dzień wolny od pracy, postanowiłam więc i sobie zrobić urlop, i odwiedzić mamę, która akurat przyjechała do domku letniskowego kilkadziesiąt km dalej. Półtorej godziny jazdy samochodem w jedną stronę? Czemu nie! Przynajmniej jakaś odmiana od nużącej rutyny.

wtorek, 17 czerwca 2014

To mnie wkurza cz.2

Wiater wiał, kwiaty pachły, a ona mnie odepchła. Piardłem, wyszłem, trzasłem drzwiami, bo chamstwa nie zniese!

Do napisania tego tekstu (nie, nie tego powyżej ) zainspirowała mnie zasłyszana jakiś czas temu rozmowa pomiędzy chłopakiem, a jego dziewczyną, którzy ( żeby nie było, że ich podsłuchiwałam ) akurat przechodzili obok i dość głośno dyskutowali:


niedziela, 15 czerwca 2014

WASZA WYSOKOŚĆ


Jestem Słoniem Trąbalskim. Mam dwoje dzieci: kij do golfa i wilka z Arktyki. Mój mąż to Jan Paweł II. Zszokowałam? Nie? Jeżeli  posiadanie Papieża za męża ani bycie Słoniem Trąbalskim nie jest wystarczająco kontrowersyjne, to urodzenie kija do golfa - powinno być...

środa, 11 czerwca 2014

Niespodzianka w słoiczku

Od czasu do czasu podaję Małej J słoiczki owocowe pewnej firmy, nazwijmy ją Gelben. Do producenta nie miałam absolutnie żadnych zarzutów, do teraz. Kilka dni temu wyjęłam jeden deserek z szafki, otworzyłam, nałożyłam trochę do miseczki i już leciałam z łyżeczką za Małą J, gdy skubana uciekła mi odwlekając posiłek. Chcąc zakręcić ponownie słoiczek chwyciłam nakrętkę leżącą na blacie, odwróciłam ją i moim oczom, na jej spodzie ukazała się potworna pleśń.

piątek, 6 czerwca 2014

Trening czyni mistrza!

Każde dziecko każdego rodzica uczy cierpliwości. Duża J jest bardzo wrażliwa i mając teraz porównanie, mogę śmiało powiedzieć, że przy niej nauka tej cennej "umiejętności" była znacznie łatwiejsza. Gdy do nauczania zabiera się Mała J, lub gdy, o zgrozo, robią to dwie jednocześnie, staje się to dla nas równie przyjemną lekcją, jak wkuwanie macierzy w czasach licealnych. Bo jak zachować cierpliwość, gdy...

czwartek, 5 czerwca 2014

WPIS KONKURSOWY

OTO I ON! ZWYCIĘSKI WPIS NA TEMAT "RODZICIELSTWO Z PRZYMRUŻENIEM OKA". WYGRAŁ JEDNOGŁOŚNIE PAN ZENON CWAJNOS, KTÓREGO TEKST URZEKŁ NASZE SERCA. ZWYCIĘZCY SERDECZNIE GRATULUJEMY! A wam życzę miłej lektury i zapraszam do podzielenia się swoją opinią na temat wpisu Pana Zenona :D

środa, 4 czerwca 2014

My się nie nudzimy tylko chorujemy

Tak więc, ekhm...Co ja miałam? A, już wiem. Otóż ostatnie dni nie były najlepsze. Spowodowały to choroby, które nawiedziły naszą rodzinę i uczepiły jej się tak kurczowo, że jedynym chyba skutecznym sposobem pozbycia się świństwa, jest wyrzucenie chorego członka familii za drzwi. Na początku zeszłego tygodnia ja i Duża J miałyśmy wątpliwą przyjemność przechodzić grypę żołądkową, w wersji light na całe szczęście.

czwartek, 29 maja 2014

Po piąte - Nie zabijaj

Boję się pająków. Wyznanie równie kontrowersyjne jak "wieczorem robi się ciemno", ale taka jest prawda. Boję się ich jak diabeł wody święconej. Kosarz, kątnik, tarantula, ptasznik - wszystko jedno. Widok każdego z nich paraliżuje mnie, powoduje ciarki i zimny pot na plecach. Gdy paraliż nieco ustąpi, następuje faza likwidacji wroga. Kapeć, gazeta, plastikowy kij do dziecięcego golfa - wszystko idzie w ruch. Obrońcy zwierząt zadrżą teraz ze złości: Jak ona śmie mordować żywe stworzenie?! Uwierzcie, też nie czuję się z tym dobrze, ale strach jest silniejszy...

poniedziałek, 26 maja 2014

Wspomnienie

Było lato. Właśnie zdała maturę i zamierzała doskonale bawić się całe, długie aż do października wakacje. Tak też robiła. W domu pojawiała się tylko nad ranem odsypiać całonocne imprezy, których nie zaznała będąc jeszcze uczennicą. Męczyły ją zbyt krótkie godziny snu i zbyt intensywne szaleństwo, ale chciała zaznać tego, czego wielu z jej znajomych dawno już doświadczyło. Bunt, tanie wino, tańce do bladego świtu i potężny kac. Miała trzy miesiące luzu zanim pójdzie na studia, znajdzie pracę i powróci do normalnego trybu życia.
Poznała wielu ludzi, wartych zapamiętania i tych, których już nie pamięta.

czwartek, 22 maja 2014

Pacjent jest najważniejszy c.d. część 2



Skupmy się dalej na warunkach dla rodziców. Nie mieliśmy własnej łazienki, trzeba było korzystać z tej dla dzieci. Prysznic jeden na cały oddział, bez zamków, z drzwiami upiłowanymi na dole tak, że od połowy łydek w dół wszystko było widać. Żadnych wieszaków na ręcznik i ubrania. Obok prysznica toaleta, więc gdy się kąpałam ktoś mógł swobodnie skorzystać i podziwiać w międzyczasie moje łydki. Żeby wziąć ręcznik musiałam otworzyć drzwi prysznica i golusieńka się wychylić. W celu ubrania się czynność należało powtórzyć.

środa, 21 maja 2014

Pacjent jest najważniejszy c.d. część 1

Może dla niektórych wydam się monotematyczna, ale służba zdrowia zawsze wzbudza wiele emocji. Jeżeli dodatkowo gdzieś w tym wszystkim są moje dzieci - szczególnie biorę ją na celownik. Wróciłyśmy właśnie ze szpitala, w którym byłam z Małą J na wspomnianym wcześniej Tutaj rezonansie magnetycznym. Wrażenia? Oto i one:

piątek, 16 maja 2014

Jestem pluszowym misiem

Jestem kobietą i co jest w stanie sprawić, że będę czuć się dobrze w swojej skórze? Nie nowe ciuchy, nie wizyta u fryzjera, nie super makijaż. Owszem, te rzeczy mogą wiele zakamuflować, ale najlepiej działają na mnie komplementy. Te ostatnio często słyszę z ust Dużej J, która widząc mój delikatnie ujmując, nienajlepszy stan - sypie nimi jak z rękawa. Co więcej, znacznie poprawia mi nimi humor.

poniedziałek, 12 maja 2014

Przeprowadzka za ścianę

Stało się. Nadeszło dawno przepowiadane wydarzenie, które może prorokom nie spędzało snu z powiek, ale nam  na pewno, a przynajmniej znacznie go skracało. Rozpoczęliśmy remont nowego pokoju dla dziewczynek i przeprowadzkę ich do nas, a nas do nich.

środa, 7 maja 2014

Wyczerpująca majówka

Długi weekend majowy za nami. Pogoda jaka była -taka była, trzeba było ubrać się na cebulkę i zaliczyć wszystkie obowiązkowe majówkowe atrakcje. Na pierwszy ogień poszło przejezdne wesołe miasteczko, które zawitało w naszym wielkim mieście. Oczywiście jak w przypadku cyrku, o którym pisałam TU , trzeba było wywinąć portfel niemal na lewą stronę na marnej jakości szaleństwa.

środa, 30 kwietnia 2014

Pacjent jest najważniejszy...

" O Władco. Ja uniżony sługa, karaluch podły niegodzien Twojej cennej uwagi, o Najmądrzejszy z Najmądrzejszych, o Najdoskonalsze Bóstwo z Bóstw, racz skierować swe cnotliwe oko na tę prośbę. O ja śmieć cuchnący godny jedynie lizać Twoje białe chodaki, błagam, u Twych stóp klęczę i językiem podłogę poleruję, przyjmij me dziecko na badania. O Światłości Najjaśniejsza, o Mądrości Nieskończona,której  me składki zdrowotne tak haniebnie niskie, załamują  nieskalane nieczystością ręce. Spójrz swoim niezmąconym okiem na moją latorośl i podaj swoją niepodważalną i słuszną diagnozę, o Nieomylny Bycie Doskonały."
Tak powinno wyglądać skierowanie dziecka do szpitala w celu wykonania badań. Czemu tak? Już wyjaśniam...

sobota, 26 kwietnia 2014

Nigdy nie mów "Nigdy"

Nie jestem w stanie zliczyć ile razy obiecywałam sobie: " Nigdy nie będę taka, jak moja mama". Za każdym razem, gdy kazała mi coś zrobić "teraz" nie "zaraz", zabraniała czegoś, karała, powtarzałam sobie te postanowienie w duchu. Wydawało mi się, że jej szczęście zależy od panującego w domu porządku i to jest dla niej najistotniejsze. Pranie, odkurzanie, sprzątanie w swoim pokoju? Zdecydowanie bardziej wolałam spotkać się ze znajomymi, iść na imprezę, pooglądać tv, skupić się na sobie i jakości swojego życia, a nie na lataniu ze ścierką i mopem po domu. Powtarzane jak mantra:

środa, 23 kwietnia 2014

Dziwi mnie moje dziecko!

Dziwię się. Dziwię się każdego dnia coraz bardziej, zachodzę w głowę " Co z niej wyrośnie? Po kim ona taka jest?!" i nie znam odpowiedzi na te pytania. Tak, to Mała J przysparza mi coraz więcej trosk o jej przyszłość i o to, jak poskromić ten temperament, który już teraz daje mi nieźle popalić. Zdaję sobie sprawę, że większość roczniaków przejawia podobne tendencje, nie posiadawszy jednak takiego doświadczenia z Dużą J, która była grzecznym i spokojnym maluchem (przynajmniej takie mam wspomnienia), całą sobą dziwię się... czy dam radę?

piątek, 18 kwietnia 2014

Kara Boska

Wszyscy wiemy jak ważny dla naszego organizmu jest spokojny, niczym niezakłócony sen. Oczywiście o takim można zapomnieć gdy masz małe dziecko i pięciolatkę, która nagle postanawia spać z rodzicami w łóżku, bo boi się być sama w swoim pokoju. Leżysz więc na krawędzi materaca, trzymasz się kurczowo skrawka poduszki na której próbujesz położyć choć fragment policzka. Duża J się wierci i co chwilę pochrząkuje i przedmuchuje nos, bo ma katar.

środa, 16 kwietnia 2014

Zaproszenie na imprezkę

Zbliżają się Święta Wielkanocne. Lista zakupów wisi na lodówce przypominając długością rozwiniętą rolkę papieru toaletowego, menu rozpisane. Porządki pomału rozpoczęte ( na ile mi dzieci pozwalają ), nowa zmywarka błyszczy w kuchni i raduje moje serce i duszę, a przyprawia o smutek domowy budżet, który już się napina szykując się na świąteczne zakupy. Świętowanie niedługo rozpoczniemy, ale zanim...