wtorek, 26 sierpnia 2014

Tymczasem w lesie...

Od dawna chodził za mną las. Wróć! Od dawna chodziła za mną chęć chodzenia po lesie...Nie, tak też nie... W takim razie raz jeszcze.
Od dłuższego czasu czułam ogromną potrzebę wyrwania się do lasu. Ufff. Lato chyba ewidentnie dało nam już do zrozumienia, że "Narzekaliście na upały?! To fuck you! Spadam stąd". Teraz dla odmiany będziemy narzekać na zimne noce, tęsknotę za jeszcze jedną, ostatnią kąpielą w jeziorze i mrożącymi mózgi shake'ami. Sezon na gorącą herbatę i naleśnikowanie się w kocu - oficjalnie uznaję za rozpoczęty.

środa, 20 sierpnia 2014

Gość w dom - bałagan w dom

"Obudziłam się później niż zwykle. Wstałam z łóżka, w radiu była muzyka. Najpierw zdjęłam koszulę, potem trochę tańczyłam i przez chwilę się czułam jak dziewczyna świerszczyka."

Niestety ta piosenka absolutnie nie odzwierciedlała mojego poranka, który wyglądał mniej więcej tak:
Obudziłam się po raz drugi około 6 rano na kolejną porcję mleka, której głośnym płaczem domagała się Mała J. Kiedy napełniłam jej wiecznie pusty żołądek, zanurzyłam się w jeszcze ciepłej pościeli i przymknęłam oczy. O 6:30 z półsnu wyrwał mnie budzik mojego M. Przeklęłam pod nosem, nakryłam głowę kołdrą i ponownie dałam się obejmować Morfeuszowi. Jakieś pół godziny później wpadły. Biegnąc do mojej sypialni Mała J zaliczyła bliskie spotkanie twarzy z podłogą i po raz n-ty tego lata rozcięła sobie to coś pod górną wargą. Krew polała się strumieniem, ale spokojnie. Sztukę jej tamowania opanowałam do perfekcji. W ten oto sposób córki oznajmiły mi, że właśnie rozpoczął się nowy dzień. Jupiiii...

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nagroda od i10

Jakieś dwa tygodnie temu, na blogu #Epizody i10 zorganizował konkurs. Należało w dowolny sposób (tekst, wiersz, piosenka, coś tam) dokończyć:
"Po kilku godzinach jasnym mi się stało
Postu nie odzyskam..."

Do wygrania był kubek z limitowanej edycji i10, a że bardzo chciałam mieć taki...kubek, wzięłam udział w konkursie i moja propozycja została WYRÓŻNIONA :) . Tak, wiem, dziękuję wszystkim za wsparcie i doping. No już, możecie usiąść i przestać bić brawo. W oczekiwaniu na galę rozdania nagród (czyt. listonosza z paczuszką ), wskoczyłam w stosowny strój i przygotowałam sobie mowę, która brzmiała mniej więcej tak:

wtorek, 12 sierpnia 2014

To mnie wkurza cz.3

Był sobie kiedyś mały chłopczyk. Któregoś dnia odwiedziła go ciocia. Taka ciocia, którą widuje się raz do roku, ma wąsik nad górną wargą i pipecia na brodzie, z którego wystają zakręcone czarne włoski. Ciocia zawsze robi pomarszczony dzióbek nachylając się nad chłopcem, żeby dał jej buziaka, co chłopczyk czyni z wielką nieprzyjemnością. Motywuje go jedynie lizak, którego zawsze później od niej otrzymuje. Wręczyła więc ciocia chłopcu jednego lizaka, którego ze smakiem zjadł. Wręczyła mu i drugiego, którego również pochłonął oklejając sobie połowę okrąglutkiej buzi. Nagle ciocia przypomniała sobie, że ma pewną zasadę. Otóż według niej chłopiec nie powinien jeść więcej, niż jednego lizaka dziennie. Kazała więc małemu oddać lizaka. Nie przejmowała się jego tłumaczeniem, że już oba zjadł, nie reagowała nawet na słone łzy spływające po słodkiej i klejącej buźce. "Takie mam zasady dziecko i już: - odparła. 

Jeżeli powiem: clown, pajac, małpa - pomyślisz "Cyrk". Jeżeli powiem: chaos, majdan, syf i mogiła - pomyślisz...nie wiem co pomyślisz, ale ja pomyślę "pokój dzieci". A teraz połącz to wszystko w jedno i co Ci wyjdzie? Bo mi Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Jak sobie pomyślę, że moja emerytura jest rękach pracujących tam ludzi, a raczej przepisów, przestrzegania których bezlitośnie pilnują jego pracownicy, nic tylko prasować garsonkę, zakładać pantofle na nogi i kłaść się do trumny...

czwartek, 7 sierpnia 2014

Piekarzem raczej nie będę...

M kupił mi mąkę żytnią. Tak przy okazji kupowania mąki zwykłej.
- Proszę. Chleb będziesz mogła kiedyś z niej upiec-powiedział wręczając mi kg zmielonego żyta. - Oczywiście jak będziesz chciała - dodał.
Mąka stała na półce z miesiąc, aż w końcu uznałam, że dojrzałam do upieczenia chleba. Wyjęłam z szafki rodzinną księgę z przepisami, wypuściłam na wolność mole, zdmuchnęłam warstwę wiekowego kurzu...no dobra. Wpisałam w wyszukiwarce hasło: "Przepis na chleb z mąki żytniej". Okej, no to zabieramy się do dzieła. "Chleb z oliwkami", "Chleb ze słonecznikiem", "Chleb z otrębami"...Tak się składa, że nie mam żadnych dodatków, ale czy są one tak niezbędne? O jest! "Goły chleb z mąki żytniej". Klik.

środa, 6 sierpnia 2014

Kolejny całkiem przeciętny, letni dzień

Godzina 7 rano, otworzyłam oko, zgarnęłam grzywkę ze spoconego czoła i przywitałam kolejny, upalny, letni dzień. Przetoczyłam się po domu, przygotowałam dzieciom śniadanie, spakowałam survivalowy koszyk wiklinowy i zabrałam dziewczynki, jak zwykle z resztą, na plażę. Ponieważ wypijam ostatnio jakieś ogromne ilości wszystkiego co zimne, zaszłam do apteki. Co wieczorne skurcze łydek i stóp, wyraźnie dały mi do zrozumienia, że zasoby magnezu mam wypłukane i jak ich nie uzupełnię,  którejś nocy dopadnie mnie taki skurcz, że prawdopodobnie zwinę się w precel.

piątek, 1 sierpnia 2014

Chwila załamania

Jeden dzień. Jeden dzień spędzony w domu z powodu brzydkiej pogody - wystarczył, bym wyprowadzona z równowagi przez dzieci, pękła jak bańka mydlana. Pękła i płakała stojąc po środku chaosu i brudu, w kuchni... Obiad, który szykowałam przez niemal pół dnia, bo a to nos wytrzeć ,a to podać lalkę, a to pobawić się, a to położyć na drzemkę, a to pomóc narysować, a to pocieszyć i pocałować stłuczone kolano, a to wytrzeć lejącą się z buzi krew po kolejnej wywrotce...Tak więc ten czasochłonny obiad leżał na podłodze, na stole i bynajmniej nie na talerzu, na krzesełku do karmienia, na moich nogach i na głowie Małej J.