wtorek, 21 kwietnia 2015

Szybki numerek

Lubię szybkie numerki. Rach-ciach i sprawa załatwiona. Bez zbędnych ceregieli, bez niepotrzebnego wydłużania czasu, bez tworzenia dziwnego klimatu za pomocą tandetnej muzyki w tle i bez rozpoczynania wszystkiego od nowa, bo wybrana pozycja okazała się niewłaściwa.

***


Od czasu wycięcia guza Małej J minęły cztery tygodnie . Aby całkiem zamknąć ten nerwowy dla nas rozdział, pozostało nam jedynie odczekanie kilku tygodni i wykonanie  telefonu do szpitala w  celu poznania wyników badania histopatologicznego. Jeden szybki telefon, jeden podany numer, jeden wynik, wszyscy szczęśliwi. Kiedy zakreślona na czerwono data w kalendarzu wskazywała na upłynięcie wymaganego czasu, chwyciłam za telefon i wykręciłam zapisany na wypisie ze szpitala numer. "To będzie szybki numerek" pomyślałam wsłuchując się w sygnał oczekiwania na połączenie.
- Doktor Takisiaki słucham? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
- Dzień dobry. Chciałam dowiedzieć się czy są już wyniki badania histopatologicznego mojej córki? - pytam zniecierpliwiona czterotygodniowym oczekiwaniem.
- Ale u nas, droga pani, nie ma tych wyników. Musi pani zadzwonić pod końcówkę 431.
Muszę zadzwonić pod końcówkę cztery trzy jeden. Pod końcówkę, pod którą, o ile dobrze pamiętam, właśnie telefonuję. Ale jako grzeczny i posłuszny obywatel klasy średniej, który szanuje lekarzy i traktuje ich słowa jak prawdę objawioną, uderzyłam się w pierś winę swą wyznając i ślicznie dziękując, rozłączyłam się. Sprawdziłam wybrany numer i... Musiałam przyznać rację. Sobie. Choć oczy niewyspane, to mózg trzeźwość zachował i właściwe cyfry wskazał. No nic. Przygryzając w skupieniu język i nadając swej twarzy wyraz mało atrakcyjny, wprowadziłam raz jeszcze: klik klik klik klik, cztery, trzy, jeden.
- Doktor Takisiaki słucham?
- Eeeee... Yyyyy... Czy to końcówka 431? - pytam znany mi już głos.
- Nie. To końcówka 435.
- Czyli wyników badania histopatologicznego u pana zapewne nie ma?
- Nie ma. Proszę zadzwonić pod 431.
- Właśnie dzwonię pod 431, a odbiera pan. - Zaczynam się irytować - Może macie włączone jakieś przekierowanie albo  coś, ale jestem przekonana, że dzwonię pod właściwy numer. - Grzecznie i kulturalnie wyjaśniam doktorowi przedziwną sytuację.
- Dobrze. Proszę zadzwonić jeszcze raz, nie będę odbierał. Może wtedy się uda.
Ponownie przygryzłam więc język i powoli wybrałam numer, uważnie przyglądając się każdej cyfrze. Dziesięć sygnałów później odłożyłam telefon na stół i drapiąc się po głowie, zaczęłam się intensywnie zastanawiać, którą z tych prostych czynności wykonałam nie tak. Posądzając komórkę o złośliwość, wyłączyłam ją, odczekałam kilka minut i włączyłam ponownie. Aby mieć pewność, że wszystko z nią w porządku i nie robi mi psikusa przekręcając cyfry, zadzwoniłam do M wklepując jego numer ręcznie. Gdy M potwierdził, że on to on,  podjęłam kolejną próbę dodzwonienia się do szpitala.
Klik klik klik klik CZTERY! TRZY! JEDEN!
- Doktor Takisiaki słucham?
- Nosz k... mać!
- Przepraszam, niedosłyszałem.
- Albo to zbieg okoliczności i akurat wszedł pan do pokoju z końcówką 431 i odebrał telefon, albo znów mnie przekierowało do pańskiego gabinetu. - Wycedziłam przez zęby.
- Przekierowało panią - głos lekarza wskazywał na to, że sytuacja zaczęła nie tylko go irytować, ale pojawiła się w nim też obawa, że moje działania mogą być celowe. Spowodowane jakąś obsesją na przykład...
- Dobrze. W takim razie proszę podać mi jakiś inną końcówkę, pod którą mogę zadzwonić.
- Niech pani spróbuje pod 405.
Markerem zapisałam na lodówce 4 0 5  i po raz kolejny przygryzając sobie język, wybrałam numer, upewniając się trzykrotnie, że wszystko wpisałam w odpowiedniej kolejności. Kiedy w słuchawce usłyszałam głos kobiety, z ulgą wypuściłam z siebie powietrze wstrzymywane przez cztery długie sygnały.
- Dzień dobry. Chciałam poznać wyniki badania histopatologicznego.
- Ale my nie posiadamy wglądu do tych wyników proszę pani. Musi pani zadzwonić...
-... pod końcówkę 431. Tak wiem. Niestety tamten numer przekierowuje mnie pod 435 do gabinetu doktora Takiegosiakiego, który wskazał mi końcówkę 405 jako właściwą.
- Ale powtarzam. My nie mamy wglądu do tych wyników. Proszę dzwonić pod 431.
- Skru ju - wycedziłam pod nosem.
- Słucham?
- Powiedziałam dziękuję.
Po raz któryś tego dnia zadzwoniłam pod końcówkę 431, odebrała końcówka 435, która znów odesłała mnie do końcówki 405, ta natomiast podała mi kolejną możliwość w postaci końcówki 425.
- "Cośtamcośtamzbytszybkomówię" słucham?
- Dzień dobry. Chciałabym dowiedzieć się czy są już wyniki badania histopatologicznego mojej córki <dane Małej J>?
- Moment - klikanie w klawiaturę znów obudziło we mnie nadzieję i przywróciło wiarę w szybkie numerki - Jest. Do odebrania codziennie do godziny 14:00.
- A czy mogę poznać ten wynik?
- Niestety nie. Musi pani odebrać go osobiście.
- Czyli mam jechać 60 km tylko po to, by odebrać wynik, tak? A czy lekarz prowadzący córkę nie może mi udzielić tej informacji?
- To musi pani zadzwonić do lekarza. Wie pani który to numer?
- Na pewno nie 431, ani nie 435, ani nie 405, ani nie 425.
- Owszem. To będzie końcówka 430.
Ponownie zapisałam markerem na lodówce 4 3 0 i wykręciłam odpowiedni numer, upewniając się kilkukrotnie, że jest właściwy. Ku mojej uciesze, telefon odebrał lekarz prowadzący córkę i po złożeniu przeze mnie przysięgi z ręką trzymaną na Biblii, że jestem matką mojej córki, wreszcie zostałam poinformowana o pomyślnych wynikach badania. O tym, że nie muszę odbierać ich osobiście, tylko szpital może wysłać mi pocztą, również. W tym celu jednak muszę zadzwonić pod końcówkę 406, którą też czym prędzej zapisałam mazakiem na drzwiach lodówki.

I wiecie co? To nic, że straciłam wiarę w szybkie numerki. To nic, że dzwonię już czwarty dzień i albo jest zajęte, albo nikt nie odbiera. Największy problem tkwi w tym, że marker okazał się być wodoodporny... cifoodporny też...



Będzie mi miło, jeżeli oddasz na mnie swój głos na zBLOGowanych klikając TUTAJ