wtorek, 22 grudnia 2015

Operacja "Choinka" czyli krótki film

- Mamo, a jak to było? - Duża J przerwała mi w tapirowaniu włosów.
- Ale że co konkretnie? - zapytałam i sięgnęłam po lakier super strong i mega volume.
- Noo...właśnie nie pamiętam. Bagabaja?
- Bagabaja? - zrobiłam echo - Nie mam pojęcia co to jest.
- Albo chyba bagajaba...tak to było?
Kaszlnęłam i ręką rozgoniłam chmurę krążącego w powietrzu lakieru. Szykowałam właśnie charakteryzajcę do kolejnej sceny filmu, w którym nie tylko grałam, ale który również wyreżyserowałam i nakręciłam...w zasadzie nakręcił go M kamerą przytwierdzoną do swojej głowy i aparatem postawionym na desce do prasowania. To była niskobudżetowa produkcja...

czwartek, 19 listopada 2015

Tu potrzebny jest egzorcysta...

Kiedyś sądziłam, że bunt dwulatka w wykonaniu mojej starszej córki, polegający na położeniu się na podłodze i tupnięciu nóżką, z pewnym niezadowoleniem mówiącej "nie nie nie", jest właśnie tym buntem, o którym można wszędzie przeczytać.

Jak to życie wszystko weryfikuje...

środa, 11 listopada 2015

4 powody dla których warto pić ludzką krew

Nie znoszę wpisów z tytułami : "7 sposobów na udany związek", "10 sposobów na spędzanie czasu z dzieckiem", "3 sposoby na szczęśliwą rodzinę" i innych tego typu poradników. Gdyby idealny związek/życie/szef/seks/ zależał od tych kilku punktów wymienionych przez autora, życie byłoby znacznie prostsze niż jest. Ale...

poniedziałek, 26 października 2015

Uczennica Napoleona

Posłuchawszy hasła Platformy Obywatelskiej "by żyło się lepiej", ponad rok temu moja siostra wyjechała do Londynu nie tylko za pracą, ale i za odnalezieniem swojego miejsca na ziemi. Biorąc pod uwagę wyniki niedzielnych wyborów - prędko do kraju nie wróci...
 Od czasu wyjazdu jeszcze nie odwiedziła rodzinnych stron, tłumacząc się zmianą mieszkania, zmianą pracy, zmianą czasu z zimowego na letni, brakiem wolnego itp.
I ja to doskonale rozumiałam.

sobota, 17 października 2015

Walka o życie...moje rzecz jasna


"Już nie zapali się ogień w oczach
Iskra nie błyśnie słonecznym blaskiem
Jedynie czasem jakaś myśl płocha
Przemknie i szybko w otchłani zgaśnie..."


Przewracając się z boku na bok na łożu śmierci, nagrałam mężowi na poczcie głosowej tenże fragment wiersza, żeby odsłuchawszy go, powagę sytuacji pojął i czym prędzej do domu powrócił, by ostatniego pożegnania z małżonką dokonać...

czwartek, 1 października 2015

Dlaczego jestem antykociarą?

 Było późne popołudnie. Na mrągowskie osiedle domków jednorodzinnych zajechał samochód. Zatrzymał się tuż przed domem wielopokoleniowym, w którym gwarne życie prowadzili dziadkowie, ich dzieci oraz czworo wnucząt. Silnik wciąż pracował, gdy z auta wyszła kobieta, a w rękach trzymała małą, czarno-białą kulę. Pochyliła się, odłożyła kulę na ulicy, wsiadła w samochód i odjechała. Pech chciał, że tą kulą był mały kociak. Pech chciał, że wszystko przez okno widział jeden z synów mieszkających w tym domu. Pech chciał, że to był mój szwagier, a dom należał do moich teściów...

***

wtorek, 22 września 2015

Trzydzieści lat minęło...

Trzydzieste urodziny, wbrew początkowemu dołkowi, okazały się wyjątkowo udane. Ponieważ pierwszy szok już minął, mogę na chłodno i z dystansem stwierdzić, że...
.
.
.
.
.
.
nic się nie zmieniło!

poniedziałek, 14 września 2015

Czy kobiety są bardziej skomplikowane od mężczyzn?


Powszechnie wiadomo, że kobiety są skomplikowane. Tak przynajmniej donoszą różne portale, uczeni, nieuczeni i komicy. Podobno nasz mózg i mózg mężczyzny to całkiem różnie od siebie działające organy. Podobno my jesteśmy w stanie robić kilka rzeczy naraz, a mężczyźni nie. Podczas gdy kobieta jest w stanie lewą ręką mieszać w garnku, prawą wałkować ciasto, oglądać przy tym telewizję i jednocześnie rozmawiać z przyjaciółką przez telefon, mężczyzna może ogarnie zaledwie jedną z powyższych czynności. Ale  zrobi to całym, ale to całym sobą. Kiedy więc mężczyzna odpoczywa - robi to całym sobą. Kiedy mężczyzna gotuje - robi to całym sobą...i całą kuchnią. A Ty...A Ty lepiej zamknij całe oczy, by nie widzieć całego bałaganu. Kiedy mężczyzna je - robi to całym sobą, nierzadko dosłownie, na co wskazują ślady na twarzy, koszuli czy obrusie. Kiedy mężczyzna śpi - robi to całym sobą. Nie drzemie jednym uchem nasłuchując dzieci, a jednym okiem monitorując cykający sekundnik na zegarku, tylko śpi. Mocno. I chrapie na dodatek. Kiedy mężczyzna kocha - robi to całym... Akurat w tej kwestii nikt nie jest lepszy.


piątek, 4 września 2015

OFERTA LAST MINUTE!

Nastał wrzesień. Miesiąc, w którym ptak od brakującego siana ma ręce pełne roboty, ale taka jest właśnie rola...jedna z ról mężów. Aby uprzyjemnić Państwu ten smutny czas pobytu pociech w placówkach szkolnych i przedszkolnych, specjalnie dla Was przygotowaliśmy coś wyjątkowego!

Biuro podróży "Raz kozie śmierć" ma do zaoferowania Państwu wspaniałą i wyjątkową ofertę last minute:

wtorek, 14 lipca 2015

Co można przywieźć z urlopu?

Zaczerpnięte z humorek.com.pl
"Nie dotknę ani wątróbki, ani żadnych innych podrobów, ani nawet surowego mięsa. Nie ściągnę z mleka kożucha, z budyniu również. Nie spojrzę w stronę pełnego pampersa, nie chcę nawet poczuć w nozdrzach jego obecności. W ogóle kto wymyślił, żeby te słodkie, miękkie, różowe, śliniące się bobasy robiły takie ohydztwa pod siebie...?! Tia... Ale ja byłam kiedyś dziwna". Śmiejąc się dyskretnie ze składanych sobie niegdyś obietnic, stałam w kolejce do kasy kołysząc wózkiem sklepowym w przód i w tył. To nic, że Mała J z wózka już wyrosła, a poza tym została w domu z tatą... Jest to odruch, chyba każdej matki, który pojawia się wraz z urodzeniem dziecka. Albo bujasz wózek sklepowy lub cokolwiek co ma kółka i da się prowadzić, albo stoisz kołysząc się na boki, a zamiast dziecka w ramionach tulisz reklamówkę z zakupami... Na całe szczęście z czasem odruch ten mija. Nabywasz za to nową umiejętność - zwiększoną tolerancję, lub jak kto woli - zmniejszoną wrażliwość na pewne obrzydliwe (szczególnie dla nieposiadających dzieci) rzeczy.

wtorek, 30 czerwca 2015

Wakacje na kijkach

rys. Duża J
Patrząc na kalendarz - mamy początek lata. Patrząc za okno - mamy końcówkę lata. Jak więc sugeruje kalendarz, powiększona liczba nastolatków okupujących wieczorami ławki w parku oraz ciągła obecność w domu obu moich córek, wreszcie rozpoczęły się wakacje. Czas jakże upragniony przez wszystkie uczące się dzieci i równie kłopotliwy dla wszystkich pracujących rodziców, którzy na dwa miesiące muszą zaangażować babcie, ciocie lub nianie do opieki nad młodszymi pociechami, ewentualnie wykupić kilka turnusów kolonii nad morze, w góry i na obóz żeglarski.

piątek, 19 czerwca 2015

Skończę jak Hanka Mostowiak...

Będę szczupła, jędrna i wiecznie młoda. Gęstym, mocnym, lśniącym włosiem i gładką cerą, będę olśniewać przechodniów, paradując dumnie z córkami pachnącymi mydlanymi perłami. Bogatsza w wiedzę na temat okiełznania charakternych dzieci, wychowam je najlepiej jak potrafię, a przy tym zawsze będzie mi ciepło, w stopy szczególnie. Wszystko to dzięki Wam!

wtorek, 16 czerwca 2015

Jak szybko i bezboleśnie popełnić samobójstwo

W życiu każdego człowieka przychodzą chwile, kiedy nie ma on już siły na nic. Nie ma siły nawet rzygać na myśl o swojej beznadziejnej i nieszczęśliwej egzystencji. Nie ma siły narzekać na natłok obowiązków nakrytych grubą kołdrą wypełnioną problemami. Nie ma siły płakać z powodu odrzucenia, niezrozumienia, naśmiewania się innych, braku kasy na koncie czy choroby. Miało być tak pięknie! Tymczasem wyszło... Wyszło jak zawsze.

Po cholerę dłużej się męczyć i wegetować na tym totalnie niesprawiedliwym ziemskim padole?
Po cholerę katować swoją duszę, wstawać rano, jeść, rozmawiać...po cholerę BYĆ?

środa, 10 czerwca 2015

POŻEGNANIE

- Przestań już. Musisz wziąć się w garść i iść do przodu - M stał nade mną podczas gdy ja siedziałam na podłodze i wpatrywałam się w szafkę kuchenną -  Ewidentnie nastał już ten moment, kiedy trzeba było powiedzieć sobie "dość".
- Wiem... - odparłam nakręcając na palec pasmo włosów - Ja to wszystko wiem. Po prostu to był kawałek mnie, mojego życia...
- Zobaczysz, - kucnął obok mnie - jeszcze kiedyś będziesz się z tego śmiać.

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Obchody i celebracja czyli rocznica ślubu w naszym wykonaniu

- Dzień dobry. Poproszę stopery.
- Już przynoszę - farmaceutka zniknęła w czeluściach apteki, by po kilku sekundach wrócić z pudełkiem w dłoni - Proszę.
Wzięłam kartonik do rąk, obejrzałam ze wszystkich stron i spojrzałam na farmaceutkę.
- Oczywiście bardzo dziękuję, ale to... - wysunęłam przed siebie dłoń z biało-niebieskim opakowaniem - ...to owszem, zatka, ale bynajmniej nie uszy. -  odłożyłam paczkę "Stoperanu" na ladę - Chodziło mi o stopery. Z pianki. Do uszu.

niedziela, 31 maja 2015

Mało mnie, bo...

Notka z facebooka:

Aby czas spędzony na działce podczas nadzorowania budowy naszego domu, dla dzieci był miły i atrakcyjny, robimy im plac zabaw. 
Wielka piaskownica jest, więc miejscowe koty mają nareszcie ogromną kuwetę do srania... Może odciągnie to ich uwagę od naszego samochodu, do którego notorycznie wskakują i obsikują tapicerkę. A gdy taki kot psiknie swoim odorantem, zdecydowanie wolę powrót do domu pieszo. Nawet, jeżeli to kilka kilometrów...

wtorek, 19 maja 2015

Poszłam raz sobie na dziki


Dawno temu...

- I zapamiętaj synu wszystkie wskazówki, które tobie dziś dam - powiedział ojciec do chłopaka siedzącego obok na ambonie - W końcu za kilka lat sam będziesz chodził na polowania.
- Dobrze tato. Zapamiętam - odpowiedział nastolatek.
Noc była ciepła, a księżyc w pełni rozświetlał tętniący życiem las. Siedzieli w milczeniu i wypatrywali sygnałów wskazujących na przebywanie dzików w gęstych zaroślach. Dzień wcześniej wysypali kukurydzę na nęcisko, więc prędzej czy później zwierzyna powinna się pojawić.
- Słyszysz ten dźwięk synu? 
- Yyy...Jaki?
- Takie rytmiczne buczenie. Coś jakby deer...deer...albo dzyyyr...dzyyyr
- A tak, słyszę. To jest...
- To jest właśnie synu derkacz. Niełatwo go spotkać, więc wsłuchaj się w ten odgłos. Słyszysz? 
- To nie derkacz tato - syn sięgnął ręką do kieszeni i wydobył z niej wibrujący telefon - Mama dzwoni...

wtorek, 5 maja 2015

Dobrze, że nie zostałam weterynarzem.

W naszym domu zawsze było jakieś zwierzę. Pies, rybki, świnki morskie, chomiki, zeberki, od wczesnych lat dziecięcych towarzyszyły nam w dorastaniu, ucząc nas odpowiedzialności. Nigdy nie zapomnę mojego pierwszego zetknięcia ze śmiercią pupila. Miałam wtedy kilka lat, przyjechała właśnie do nas rodzina w odwiedziny, a piękna, biała zeberka o pomarańczowym dzióbku, tak najzwyczajniej w świecie sobie zdechła. Być może tęsknota za partnerem, który kilka dni wcześniej nawiał przez niedomknięte drzwiczki i otwarte okno, była zbyt duża, a być może osiągnęła po prostu wiek żegnania się z ziemskim pado...z metalową klatką. W każdym razie, cokolwiek było przyczyną jej zgonu, przysporzyło mi wiele smutku. Smutku tak ogromnego, że nie dopuszczałam do swojej dziecięcej głowy faktu zejścia ptaka z tego świata i wyjęłam truchło ze śmietnika, bawiąc się nim przez resztę dnia.

czwartek, 30 kwietnia 2015

Ma(lu)tki spadek formy

Czasami w życiu każdej matki...Wróć. Czasami w moim macierzyńskim życiu bywają chwile, kiedy chce się po prostu rzygać. Rzygać na myśl o kolejnym dniu świstaka, który prawdopodobnie będzie trwał do końca mojego życia, na widok kuchenki, na samą nawet myśl o gotowaniu obiadu, który i tak pewnie nie będzie smakował jak nie jednej córce to drugiej...lub obu naraz. Rzygać na myśl o zrobieniu prania, rozwieszeniu go, opróżnieniu zmywarki, odkurzeniu mieszkania, wyjściu na zakupy, spacerze ze zbuntowaną dwulatką, prasowaniu, które piętrzy się w koszu, odebraniu Dużej J ze szkoły, łagodzeniu dziecięcych awantur, sprzątaniu milion razy dziennie porozrzucanych zabawek, domywaniu podłogi z resztek rozchlapanego jedzenia... Czasami mam po prostu ochotę przespać cały dzień i obudzić się dopiero wieczorem, gdy dzieci będą już same spać.

wtorek, 21 kwietnia 2015

Szybki numerek

Lubię szybkie numerki. Rach-ciach i sprawa załatwiona. Bez zbędnych ceregieli, bez niepotrzebnego wydłużania czasu, bez tworzenia dziwnego klimatu za pomocą tandetnej muzyki w tle i bez rozpoczynania wszystkiego od nowa, bo wybrana pozycja okazała się niewłaściwa.

***

środa, 15 kwietnia 2015

Konkurs "Rodzice blogują"

Lubię sobie od czasu do czasu wziąć udział w jakimś konkursie. Taka chwila dozowanej adrenaliny. Większość z nich  polega na głosowaniu czytelników w dowolny sposób: maile, lajki, smsy płatne (o zgrozo) czy udostępnianie na facebooku. Wprawdzie nieco mnie to irytuje, gdyż nie każdy chce udostępniać na swojej tablicy tekst o porodzie, zwłaszcza jeżeli ten ktoś jest facetem. Bezdzietnym na dodatek. I nie chce, aby kumple zaczęli wypisywać nagle wiadomości"Odbiło ci stary?!". Nie każdy też chce/może wysłać płatnego smsa, co jest zrozumiałe, gdyż sama bardzo niechętnie takie ślę.

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Życie dziecka jest przerąbane cz.3

Część 1
Część 2

Feralna impreza, na której nie zrobiłem najlepszego wrażenia na Marlenie, na całe szczęście nie została przez nią zapamiętana, dlatego też nie przeszedłem przez piekło upokorzenia w szkole. Nie żeby mnie to jakoś szczególnie obchodziło, przecież i tak nie zależy mi na swoim życiu... No może jednak troszkę zależało mi na dobrej opinii wśród młodych kumpli. Ale tylko troszkę. Nowi rodzice zasponsorowali mi prawo jazdy, które zdałem oczywiście za pierwszym podejściem. W międzyczasie była  matura, której zaliczenie było również formalnością, a wszystko zakrapiane sporą ilością alkoholu, co doprowadziło moich "rodziców" do rozpaczy i prób nakłonienia mnie do wizyty na meetingu AA. Ze skutkiem wiadomym czyli żadnym. Podjąłem dwie próby samobójcze. Pierwsza zakończyła się zapaleniem płuc, gdy wskoczywszy z wysokości do lodowatej wody, nijak nie potrafiłem zapanować nad naturalnym odruchem wypłynięcia na powierzchnię, druga natomiast miała być spektakularnym pożegnaniem się ze światem w otoczeniu fajerwerków, czyli w sylwestra. Kiedy moi opiekunowie bawili się na balu, opróżniłem w całości zawartość ich barka, o północy złożyłem sobie krótkie życzenia " Giń szmato", slalomem dotarłem do kuchni, wziąłem toster stojący na kuchennym blacie, na wszelki wypadek włożyłem do niego dwie kromki chleba w razie gdybym zgłodniał, opierając się o ściany skierowałem się w stronę łazienki, napuściłem sobie wody do wanny, zanurzyłem się w niej i dokonałem tego. Wrzuciłem toster...

środa, 1 kwietnia 2015

9 problemów czyli jak wpędzić dziewczynę w kompleksy

Niedawno przed oczami przemknął mi pewien artykuł, w którym jego autorka - Maria Kowalczyk, opisuje 9 problemów, które zrozumie tylko dziewczyna z grubymi udami .  O tym, że powinnyśmy golić twarze by być piękne, też pisała, ale ten temat odłożę na później. Do okresu menopauzy na przykład. Wprawdzie problem mnie nie dotyczy, gdyż już kilka lat temu przestałam być dziewczyną i przeistoczyłam się w kobietę, ponieważ jednak bliżej mi do modelki Rubensa niż Anji Rubik, zagłębiłam się w lekturze. Kto wie, może grube uda są przepustką do zrozumienia nie tylko dziewięciu, ale może i dziesięciu, dwudziestu albo i stu problemów, których osoba ze szczupłymi udami nie mogłaby pojąć? Wszak doskonale przecież wiemy, że duże kobiety są mądrzejsze!
Na samym początku artykułu o udach monstrualnych, słoniowatych i wylewających się z krzeseł na boki, mamy zdjęcie, dzięki któremu 70% pań dowie się, że zalicza się właśnie do grupy kobiet, do których skierowany jest tekst.

wtorek, 17 marca 2015

Jak ja Was widzę

Kiedy ponad rok temu zakładałam bloga, byłam w kompletnej rozsypce emocjonalnej. Dwójka jakże wspaniałych, ale  równie aktywnych i uwagochłonnych dzieci, przeturlała mnie po wyboistej drodze zwanej macierzyństwem. Poobijana i będąca na skraju eksplozji frustracyjnej bomby, któregoś dnia powiedziałam sobie: "Dość! Nie możesz przeżywać tego wszystkiego sama. Zwal swoje emocje na innych, a od razu ci ulży". Tak też uczyniłam. Odpaliłam jedną z platform do blogowania, założyłam "Co ja plotę?", którego nazwa miała być tymczasowa i naskrobałam swój pierwszy w życiu wpis. Obawy miałam dwie: "A jak nikt tego nie będzie chciał czytać?" oraz "O Boże, przecież ktoś może to przeczytać!". I uwierzcie, towarzyszą mi one do dnia dzisiejszego. Tymczasowa nazwa została na stałe, gdyż rzadko zdarza mi się pisać sensowne posty, więc "Co ja plotę?" jest jak najbardziej uzasadnione. Kiedy wówczas używana przeze mnie platforma zaczęła ciągnąć ze mnie kasę, pokazałam jej środkowy palec i przeniosłam się na obecnie używany adres. Was z tygodnia na tydzień przybywało, odbywało i z dniem dzisiejszym tworzycie spore grono składające się z 1463 osób, którym jakimś cudem chce się czytać mój matczyny bełkot, za co niezmiernie Wam dziękuję!

poniedziałek, 9 marca 2015

Nic śmiesznego

Marzec. Miesiąc zwiastujący wiosnę, pierwsze śpiewy małych ptaszków zagłuszające wrzaski wron, urodziny Małej J, imieniny M, dzień kobiet... Ten dający nadzieję po zimowym letargu, czas, dla nas w tym roku wiąże się z całą gamą emocji. I chociażby fakt, że pisząc ten tekst próbuję pokonać pulsowanie rozsadzających mi czaszkę zatok, a antybiotyk od kilku dni wyżera mi dziurę w żołądku, świadczy o dominującym temacie tego miesiąca. Choroby pod wszelaką postacią. I o ile dotyczą one mnie, o tyle nie ma nad czym się rozczulać. Gdy w grę wchodzą jednak dzieci...

sobota, 21 lutego 2015

Bunt na chacie czyli jak wiele jeszcze pracy nad moją mamą.

Jestem już dorosła. No dobra... Jestem już prawie dorosła. Niedługo skończę dwa lata. Gdybym była psem, miałabym jakieś 14 lat! Umiem chodzić,biegać, skakać z kanapy prosto na miękki brzuch taty, potrafię założyć wszystkie rodzaje butów, nawet te duże pantofle mamy na obcasach, doskonale mówię... No co? Że rozumieją mnie tylko rodzice? Mówię świetnie, tylko nie w języku dorosłych. W moim własnym, a to też się liczy. Jem sama, choć zdecydowanie preferuję posługiwanie się jedynie rękoma, bez użycia łyżki czy widelczyka. To bardzo fajne uczucie, gdy przeciskam jedzenie między palcami. Jest takie miękkie i ciepłe...jak kremik! I karmię nim swoje włosy, policzki, próbuję włożyć do brzucha przez drugą buzię, tylko ona się nie otwiera. Dziwne, bo taty buzia, nazywa ją pępkiem, mówi gdy ściśnie ją palcami. Strasznie mnie to bawi, bo nie ma w niej zębów. Choć czasem z drugiej buzi, tata wyjmuje kłaczki. Pewnie jej nie smakują... Karmię też swoje rajstopki, krzesełko i podłogę. Lubię karmić wszystko. Tylko mama tego jakoś nie rozumie.

czwartek, 12 lutego 2015

Cudem ocaleni

- Błagam, zabij mnie. To ponad moje siły. Nie wytrzymam dłużej tych tortur - resztkami sił wydusiłam z siebie ostatnią wolę.
Była 2:00 w nocy, a ja konałam z bólu. Nie, nie zostałam porwana. Nagły atak migreny spowodował chwilową utratę zmysłów i jedyne co mogło mnie oswobodzić, to nagła śmierć z rąk mojego M. Zazwyczaj używana rozpuszczalna Solpadeina, nie utrzymałaby się w żołądku ani minuty. Gdyby nie fakt, że z bólu nie byłam w stanie doczłapać się do łazienki po miskę, pewnie i Ketonal opuściłby czeluści żołądka. Koszmar skończył się o 5:00 nad ranem, kiedy udało mi się wreszcie zamknąć przekrwione oczy i zasnąć. O 6.30 wstały dzieci. Głośne i wyspane. Ja natomiast czując się gorzej, niż po stratowaniu przez stado wściekłych byków (nie wiem jak to jest, ale na pewno nie czuje się po tym dobrze), usiadłam w kuchni i po cichu rozkoszowałam się nowym życiem. Życiem bez bólu. W zasadzie, życiem bez czucia, bo Ketonal wciąż nie odpuścił.

środa, 4 lutego 2015

Party time!

- Możesz wyjść. Już po wszystkim - usłyszałam dobiegający zza moich pleców głos M.
Pomimo jego zapewnienia, wciąż nie miałam odwagi wyłonić się spod zjeżdżalni, pod którą ukryłam się nurkując w basenie z kolorowymi piłeczkami. Przyjęta taktyka oposa - leż i udawaj padlinę, doskonale sprawdziła się w panujących tego dnia okolicznościach.
- Daj mi jeszcze pięć minut. Chcę mieć pewność, że sobie poszły - powiedziałam i zanurzyłam głowę pod warstwą kulek.

wtorek, 27 stycznia 2015

M próbuje mnie wykończyć...

- I believe I can fly, uu jeeee, I believe I can touch the sky, jeee - tańczyłam na przeciwbólowej fazie, pląsając po sypialnianym łóżku - I think about it every night and day, spread my wings and fly away - zeskoczyłam z łóżka, położyłam się na dywanie i zaczęłam robić orzełka.
- Ile Ketonali już dziś wzięłaś? - zapytał wchodzący do sypialni M.
- Yyyy, chyba dwa. I jeszcze jedną Solpadeinę. Czemu pytasz? - obróciłam się na brzuch i złapałam się grzywy przebiegającego właśnie obok mnie białego pegaza.
- Nie nic. Tak po prostu. Chyba na dziś wystarczy tych leków przeciwbólowych - zdjął mnie z komody i posadził na łóżku.
- Myślę, że zdecydowanie tak. Głowa przestała mnie boleć, pęcherz również i zbite pośladki po wczorajszym kuligu też nie bolą - wstałam, rozłożyłam szeroko ręce i skoczyłam wprost do turkusowego oceanu, wyłaniającego się tuż  spod mojego łóżka.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Życie dziecka jest przerąbane cz.2

Jeżeli nie czytałeś części pierwszej - zrób to teraz . 

Plan zabicia się w przedszkolu nie był wcale zły, gorzej z jego realizacją. Niby trzydziestka  maluchów, niby tylko dwie przedszkolanki, niby niemożliwe jest upilnowanie takiej gromadki, a jednak zawsze z doskoku przychodziła jakaś kobiecina do pomocy i ciągle czyjaś para oczu bacznie nas obserwowała. Pora posiłków była dla mnie katorgą, bo musiałem jeść te mdłe kotlety plastikowym widelcem, popijać słodkim mlekiem z kartonika, a żeby całkiem zrównać moje ego z dywanem w uliczki, przedszkolanka wieszała mi na szyi gumowy śliniak. Taki z zagłębieniem na resztki spadające z łyżki czy widelczyka, gdy tą reumatyczną ręką próbowałem namierzyć usta i zapakować w nie pociapcianego wcześniej kotleta. I weź jedz coś człowieku, gdy pod szyją capi ci mięso zmieszane z cieknącym po brodzie mlekiem. Skoro samobójstwo musiałem nieco odwlec w czasie, postanowiłem umilić sobie ten okres i nauczyć resztę dzieciaków przydatnych w życiu umiejętności.

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Magia, duchy, opętanie?

Magia, czary, duchy, demony, cud - niby nie wierzymy, a jednak jakiś skrawek nas podaje czasem jeden tych powodów, jako przyczynę niewyjaśnionych zdarzeń. Nie zawsze "to tylko zwykły zbieg okoliczności" jest wytłumaczeniem na wszystko, co niewytłumaczalne. Bywa, że nawet zbieg okoliczności  jest mało wiarygodną odpowiedzią...
Wszystko zaczęło się od  Abelarda Gizy. Otworzył on światu oczy, na rzecz błahą, oczywistą, nad którą chyba nikt z nas nigdy się nie zastanawiał i skłonił do snucia tez z tym związanych: poranny oddech. Wieczorem szorujesz dokładnie każdy ząbek, czyścisz nitką dentystyczną szczeliny między kostnym wyposażeniem jamy ustnej, na koniec płuczesz płynem do ust. I co? I choćbyś zeżarł tubkę pasty do zębów i wypił do dna cały płyn - zawsze z rana wali z gęby. Jakby jakaś zębowa wróżka przyleciała i nasrała ci do ust podczas snu. Magia!

środa, 7 stycznia 2015

Zrozumieć mężczyznę...

To był dziwny poranek. W ciągu przynajmniej kilku lat nie zdarzyło mi się nic podobnego, więc mojemu zaskoczeniu nie było końca. Nie o 6.30,  nie o 7.30, nawet nie o 8.00, tylko o 8.30 (gdyby dało się napisać cyfry wielkimi...cyframi, to użyłabym ich właśnie w tym momencie), stanęła przede mną dziwna postać. Niewyraźna, odziana w białą szatę, z jasną poświatą wokół siebie.
- Śśśśśnieeeeeeg... - wyszeptała - śśśśśśnieeeeeg...śśśśśśnieeeeg...- jej głos niósł się po sypialni cichym echem - Mamo! Słyszysz mnie?!
- Co? Kto? Ach, słyszę - Duża J wyrwała  mnie z błogiego i długiego snu - Pada śnieg! Trochę szary, ale pada, a to oznacza, że niedługo będziemy mogły iść na sanki.
- Wspaniale - odpowiedziałam obcinając ją jednym półotwartym okiem i ocierając ślinę z kącika ust.
- A mamo? Skoro Mała J jeszcze śpi - powtórzę słowa córki "SKORO MAŁA J JESZCZE ŚPI", a zauważmy, że była godzina 8:30 - to mogę iść na bajkę?
To było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.
- Auć! - uszczypnęłam się w policzek.