czwartek, 27 marca 2014

SPORT TO ZDROWIE! Czyżby...?

Że sport to zdrowie - wiedzą wszyscy, a przynajmniej większość. Uważa też tak moja koleżanka, która zafascynowana zajęciami spinningu ( jazda na rowerze stacjonarnym ), postanowiła i mnie zarazić miłością do tego sportu. Ponieważ od kilku lat moja aktywność sportowa polegała na zejściu po schodach i wejściu po nich, a kondycję mam porównywalną z kondycją drewnianego klocka - dałam się namówić.

wtorek, 25 marca 2014

SAMOUKARANIE

Wczoraj zrobiłam coś złego( bad mother! )... Dlatego uznałam, że powinnam odpokutować swój błąd i obnażyć się przed wami, abyście mogli komentarzami skarcić mnie publicznie i dać do zrozumienia jaka jestem niedobra.

czwartek, 20 marca 2014

BŁĘDNA INTERPRETACJA


Tego dnia zdarzyło się coś wyjątkowego, niezwykle ekscytującego, co przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Rzecz jakże magiczna, która na zawsze odmieniła moje życie...
Tak mógłby wyglądać wstęp, ale nie będzie, bo nic nadzwyczajnego mnie nie spotkało. Opiszę więc normalność, towarzyszącą mi każdego, niezwykle przeciętnego dnia.

niedziela, 16 marca 2014

BEZSENNOŚĆ

 Dzisiejsza pogoda, niczym stara schizofreniczka, częstowała nas słońcem, zachmurzeniem, wiatrem, deszczem i śniegiem. Spędziliśmy więc dzień w domu - rodzinnie. Należy przez to rozumieć: wychodząca z choroby Mała J - spała, rozpoczynająca chorobę Duża J wylegiwała się bez limitu pod kocem na bajkach, M grał w Battlefielda, a ja skryłam się w oddzielnym pokoju licząc na chwilę spokoju. Oczywiście oznaczało to wędrówki Dużej J. Pierwsza ze skargą, na mnie, że włączyłam jej nie tę bajkę o Barbie, co trzeba. Jęknęłam, co miało oznaczać "sorry". Wyszła i wróciła po 30 sekundach z informacją, że M już jej przełączył na właściwą.

czwartek, 13 marca 2014

TWÓRCZOŚĆ DZIECIĘCA

1 marca poprosiłam  was na Facebooku o propozycję tematu na wpis. Szybko zaskoczył pomysł Jakuba Zienkiewicza na temat twórczości dziecięcej. Postanowiłam zebrać odpowiednie materiały i stworzyć z nich ciekawy post. Na pierwszy ogień poszły moje pamiętniki, które prowadziłam od 1998 r. Niestety...nie ośmieliłabym się upublicznić jakiegokolwiek wpisu. Powód: szok spowodowany brakiem mózgu a nadmiarem hormonów w "cudnym" okresie dojrzewania, co drugie słowo było niecenzuralne, ogólny "pustostan" - tak mogłabym w skrócie skomentować treść Pamiętników. Tylko jeden wpis zyskał moją zgodę na publikację i to niżej uczynię.
Pod nóż poszły więc dzieła Dużej J oraz stara teczka z napisem "Pamiątki", w której moja mama trzymała wszystkie laurki i obrazki, które stworzyłyśmy z moją siostrą. Tak więc usiądźcie wygodnie i delektujcie się twórczością dziecięcą. Mam nadzieję, że uśmiejecie się choć w połowie tak jak ja :) .

wtorek, 11 marca 2014

BIZNESŁUMEN

Od kilku lat realizuję się zawodowo w pewnej spółce. Początkowo była to działalność gospodarcza z jednym szefem. Niedawno przekształciła się w spółkę i szefów ma dwóch, a ci nie oszczędzają mnie, oj nie:).

sobota, 8 marca 2014

Jedziemy na piknik!

Pewnego słonecznego dnia, prawdopodobnie było to późnym, bądź wczesnym latem, wstałam wcześnie rano. Nie jest to żadną nowością, gdyż  od ponad 5 lat jestem zmuszona wstawać wcześniej, niż bym chciała, ale tego dnia wstałam wcześniej niż zwykle. Byliśmy wtedy tylko we troje ( Mała J kiełkowała w naszych głowach jako niewypowiedziana jeszcze głośno myśl ), w związku z tym, miałam o wiele więcej czasu, niż mam teraz. Pewnie myślicie: A na co jej  potrzeba tyle czasu? Już wam piszę...

poniedziałek, 3 marca 2014

Beksa!!!

Pamiętam siebie z czasów dzieciństwa, młodzieńczych lat, a potem wczesnej dorosłości, jako osobę dosyć szybko wzruszającą się. Emocje obejmowały ckliwe filmy, dobrą muzykę, los zwierząt...jako osoba nie posiadająca dzieci oraz nie mająca z nimi do czynienia - nie lubiłam ich, wręcz bałam się, szczególnie niemowląt. Najlepszym sposobem na radzenie sobie z przypadkowym zetknięciem się z jakimś maluchem, który przyglądał mi się uważnie, było ignorowanie go. W zasadzie nawet nie wiem, czemu dzieci wywoływały u mnie takie reakcje. Dziś już jest trochę inaczej, wprawdzie nie uśmiecham się do każdego bobasa w wózku,  bo nadal trochę boję się cudzych dzieci, a raczej tego, że będą płakać na widok mojej ponurej twarzy,  ale już nie ignoruję ich  :) Jest postęp.