Wszyscy wiemy, że podstawą zdrowego żywienia jest dobrze zbilansowana dieta. Dlatego każda matka staje na głowie, baaa, na rzęsach, żeby przemycić w posiłku dziecka kilka zdrowych i "ohydnych" składników. Mądrzy ludzie w TV radzą, by przygotowywać kolorowe, atrakcyjne dla pociech potrawy, dzięki czemu będą je z apetytem zajadać i błagać o piątą dokładkę . Marzenie…
Oczywiście rzeczywistość jest nieco inna. Właściwie – TOTALNIE inna. Idąc za radą specjalistów oraz zdając się na własną fantazję, na śniadanie szykujesz pyszne kanapki. Z chleba wycinasz motylki i gwiazdki, robisz buźki, oczka, włosy ze szczypiorku, nogi z ogórka. Przepełniona dumą na widok swojego dzieła, wołasz radośnie i z ekscytacją:
- Dzieeeeeciiii śniadaaaanieeee.
I co? I siada przy stole Duża J, omiata wzrokiem spożywcze cudo, otwiera usta i...
- Ale ja nie lubię takiej wędlinki i szczypiorku, ta rzodkiewka jest niedobra i nie lubię ciemnego chleba.
Zjada więc ogórek i ma dość. Zbierasz zatem szczękę z podłogi i rzucasz się w wir pracy, bo śniadanie śniadaniem, ale czas już myśleć o obiedzie. A na obiad, jak mądrzy ludzie z TV kazali, gotujesz kolorowo. Mało tego! Żeby dziecko zjadło cały obiad wraz z talerzem, układasz na nim trójwymiarowy zamek otoczony fortecą, wokół której biegają jednorożce i fruwają wróżki. Aż żal jeść! Piękna trawa ze szpinaku, brokułowe drzewa… istny Eden. Z jeszcze większą dumą i satysfakcją stawiasz swoje dzieła na stole i głosem Królewny Śnieżki wołasz:
- Dzieeeecii ooobiaaaad.
I Przyjdzie Duża J,i pogmera widelcem, i rozwali w minutę to, co Ty przez godzinę formowałaś z językiem na wierzchu. I stwierdzi przy tym, że NIE LUBI. No nic, mądrzy ludzie w TV mówią, że należy być konsekwentnym, bo to przynosi zamierzony efekt... Siet, trzeba w takim razie rozrysować na papierze milimetrowym projekt konstrukcji na jutrzejszy obiad Dużej J…
Żeby nie było, że czepiam się tylko starszej córki, Mała J też ma specyficzny gust, którym z dnia na dzień coraz bardziej mnie przeraża. Ostatnio na śniadanie ( żeby było bogato w minerały ) zjadła kredę do tablicy. Na drugie śniadanie (jak uczą mądrzy ludzie z TV ) było kolorowo : różnokolorowa kula z resztek plasteliny, która w żaden sposób nie chciała się rozpuścić w ustach i w zasadzie wcale nie była smaczna, tak sądzę , bo nie protestowała, gdy wydłubywałam jej paluchem z buzi. Po niezbyt dobrej plastelinowej przekąsce, trzeba było zagryźć czymś równie kolorowym, jednak zdrowszym. Padło na bogatą w błonnik – karmę dla chomika. Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby nie fakt, że chodziło konkretnie o tę, która była nasypana już do miski i stała grzecznie w klatce gryzonia. W tym celu należało zrobić jedyną możliwą do zrobienia rzecz – ściągnąć klatkę z szafki, wysypując przy tym na siebie ( poza karmą oczywiście ) masę celulozy w postaci wiórów wzbogaconych w odchody chomika. Ale matka oazą spokoju jest i nim uprzątnie cały bałagan, złość idzie w siną dal. W pięty na przykład... Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
A jutro na obiad podam pocięty papier kolorowy. A co!
Oczywiście rzeczywistość jest nieco inna. Właściwie – TOTALNIE inna. Idąc za radą specjalistów oraz zdając się na własną fantazję, na śniadanie szykujesz pyszne kanapki. Z chleba wycinasz motylki i gwiazdki, robisz buźki, oczka, włosy ze szczypiorku, nogi z ogórka. Przepełniona dumą na widok swojego dzieła, wołasz radośnie i z ekscytacją:
- Dzieeeeeciiii śniadaaaanieeee.
I co? I siada przy stole Duża J, omiata wzrokiem spożywcze cudo, otwiera usta i...
- Ale ja nie lubię takiej wędlinki i szczypiorku, ta rzodkiewka jest niedobra i nie lubię ciemnego chleba.
Zjada więc ogórek i ma dość. Zbierasz zatem szczękę z podłogi i rzucasz się w wir pracy, bo śniadanie śniadaniem, ale czas już myśleć o obiedzie. A na obiad, jak mądrzy ludzie z TV kazali, gotujesz kolorowo. Mało tego! Żeby dziecko zjadło cały obiad wraz z talerzem, układasz na nim trójwymiarowy zamek otoczony fortecą, wokół której biegają jednorożce i fruwają wróżki. Aż żal jeść! Piękna trawa ze szpinaku, brokułowe drzewa… istny Eden. Z jeszcze większą dumą i satysfakcją stawiasz swoje dzieła na stole i głosem Królewny Śnieżki wołasz:
- Dzieeeecii ooobiaaaad.
I Przyjdzie Duża J,i pogmera widelcem, i rozwali w minutę to, co Ty przez godzinę formowałaś z językiem na wierzchu. I stwierdzi przy tym, że NIE LUBI. No nic, mądrzy ludzie w TV mówią, że należy być konsekwentnym, bo to przynosi zamierzony efekt... Siet, trzeba w takim razie rozrysować na papierze milimetrowym projekt konstrukcji na jutrzejszy obiad Dużej J…
Żeby nie było, że czepiam się tylko starszej córki, Mała J też ma specyficzny gust, którym z dnia na dzień coraz bardziej mnie przeraża. Ostatnio na śniadanie ( żeby było bogato w minerały ) zjadła kredę do tablicy. Na drugie śniadanie (jak uczą mądrzy ludzie z TV ) było kolorowo : różnokolorowa kula z resztek plasteliny, która w żaden sposób nie chciała się rozpuścić w ustach i w zasadzie wcale nie była smaczna, tak sądzę , bo nie protestowała, gdy wydłubywałam jej paluchem z buzi. Po niezbyt dobrej plastelinowej przekąsce, trzeba było zagryźć czymś równie kolorowym, jednak zdrowszym. Padło na bogatą w błonnik – karmę dla chomika. Nie byłoby to nic wielkiego, gdyby nie fakt, że chodziło konkretnie o tę, która była nasypana już do miski i stała grzecznie w klatce gryzonia. W tym celu należało zrobić jedyną możliwą do zrobienia rzecz – ściągnąć klatkę z szafki, wysypując przy tym na siebie ( poza karmą oczywiście ) masę celulozy w postaci wiórów wzbogaconych w odchody chomika. Ale matka oazą spokoju jest i nim uprzątnie cały bałagan, złość idzie w siną dal. W pięty na przykład... Nikt nie mówił, że będzie łatwo.
A jutro na obiad podam pocięty papier kolorowy. A co!