wtorek, 17 marca 2015

Jak ja Was widzę

Kiedy ponad rok temu zakładałam bloga, byłam w kompletnej rozsypce emocjonalnej. Dwójka jakże wspaniałych, ale  równie aktywnych i uwagochłonnych dzieci, przeturlała mnie po wyboistej drodze zwanej macierzyństwem. Poobijana i będąca na skraju eksplozji frustracyjnej bomby, któregoś dnia powiedziałam sobie: "Dość! Nie możesz przeżywać tego wszystkiego sama. Zwal swoje emocje na innych, a od razu ci ulży". Tak też uczyniłam. Odpaliłam jedną z platform do blogowania, założyłam "Co ja plotę?", którego nazwa miała być tymczasowa i naskrobałam swój pierwszy w życiu wpis. Obawy miałam dwie: "A jak nikt tego nie będzie chciał czytać?" oraz "O Boże, przecież ktoś może to przeczytać!". I uwierzcie, towarzyszą mi one do dnia dzisiejszego. Tymczasowa nazwa została na stałe, gdyż rzadko zdarza mi się pisać sensowne posty, więc "Co ja plotę?" jest jak najbardziej uzasadnione. Kiedy wówczas używana przeze mnie platforma zaczęła ciągnąć ze mnie kasę, pokazałam jej środkowy palec i przeniosłam się na obecnie używany adres. Was z tygodnia na tydzień przybywało, odbywało i z dniem dzisiejszym tworzycie spore grono składające się z 1463 osób, którym jakimś cudem chce się czytać mój matczyny bełkot, za co niezmiernie Wam dziękuję!
Wiecie o mnie sporo, dzielę się z Wami dużym kawałkiem swojego życia, wylewam na Was swoje żale, radości i złości, ale nie wiecie, jak widzę Was ja. Dziś odsłaniam karty, obnażam prawdę i odzieram świat ze złudzeń. Gotowi? Zatem tadaaaam: 

Właśnie tak Was widzę.
I tak też.
I jeszcze na wiele innych sposobów. Trafiliście do mnie z wąskiego grona znajomych, ze sporadycznie wykupowanych reklam na Facebooku, z portali na których publikuję, czy z poleceń innych blogerów (nie było ich zbyt wielu). Część z Was jest, udziela się i tworzy naprawdę świetne dyskusje, część z Was sporadycznie się wychyli dając lajka, a część z Was udaje, że ich nie ma, a jedynym śladem po ich obecności jest ruch w statystykach na Google Analytics. A narzędzie te, które monitoruje każdy bloger, dostarcza mi takich informacji, że głowa mała. Wiem z jakich telefonów korzystacie, z jakich laptopów i jakie macie systemy operacyjne. Wiem z jakich miast zaglądacie, ile macie lat i czym się interesujecie. Wiem, że Waszą większość stanowią osoby będące między 25 a 34 rokiem życia i że są to głównie kobiety. Wśród Was są entuzjaści fotografii, choć zdjęć na moim blogu ze świecą szukać, są miłośnicy kina, fani rozrywki, sztuki ( ja wiem, że moje rysunki w paincie są dobre, ale żeby od razu sztuka), humoru, sportu, dziwacznych pytań, dekoracji wnętrz, muzyki oraz polityki. Tak. Wszystko to znajdziecie właśnie u mnie.
Wśród Was są też tacy, którzy trafili tu przypadkiem, wpisując hasło w wyszukiwarce, bo to, co Was do mnie odsyła, też widzę. I przy tej właśnie kolumnie zatrzymuję się najczęściej. Poniżej prezentuję Wam kilkanaście najciekawszych fraz, które jakimś cudem sprowadziły część z Was do mnie.


1. Basta w rajstopach.

Chodzi o facetów noszących rajstopy? Czy może tak bardzo lubisz rajstopy na swoim ciele, że nie zdejmiesz ich z siebie i basta? Cokolwiek by to nie było, moje dzieci też noszą rajtuzy, więc trafiłeś/aś w dobre miejsce!

2. Cena wkładki dla krów mlecznych.

Wprawdzie kiedyś karmiłam piersią obie córki, ale żeby od razu od krów mnie wyzywać? A jeżeli jesteś typem męża, który swoją karmiącą żonę nazywa "mleczną krową", a na prośbę "Kup mi w aptece wkładki laktacyjne" w panice przeszukuje internet i zamawia wkładki dla krów, to uprzedzam. Tutaj większość stanowią kobiety, a jak one razem się skrzykną, to stratują Cię bardziej, niż stado wściekłych krów...i byków też.

3. Chomik zjadł ciastolinę.

Spokojnie. Moje dzieci regularnie żrą ciastolinę i mają się wyjątkowo dobrze.

4. Czy dam sobie sama radę z małym dzieckiem?

Jasne, że dasz! Jesteś przecież kobietą, a my dajemy sobie radę ze wszystkim! Czasem tylko udajemy kruche i słabe by mężczyznom podbudować ich własne ego.

5. Czyjś oddech na karku w nocy.

Tak, to może przerazić. Najczęściej są tego dwie przyczyny. Pierwsza - Twoje dziecko obudziło się w nocy i stoi nad Twoją głową czekając, aż zrobisz mu miejsce w łóżku. A jeśli temu oddechowi towarzyszy dziwny odgłos przypominający ryk dzikiego zwierzęcia, nie wpadaj w panikę, bo to jest właśnie opcja numer dwa - mąż/partner błogo śpi i informuje o tym Ciebie, resztę domowników oraz sąsiadów.

6. Dziecko na siłę do wózka.

Nie polecam. Szkoda wózka. Dziecko skopie Cię, wyrwie Ci kępę włosów, rozerwie śpiworek, złamie pałąk... Krótko dystansowe spacery wokół domu, napędzane nogami Twoimi i Twojego dziecka, będą należeć do monotonnej codzienności. 

7. Karaluch w zmywarce.

Jeżeli nawet karaluch odesłał Cię do mojej witryny, nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować mu za obecność w Twojej zmywarce. A jeżeli użyjesz jakiegoś deratyzacyjnego detergentu - zabijesz moją chodzącą i łatwo rozmnażającą się reklamę.

8. Kupiłam klatkę dla chomika, a rodzice są wściekli.

Nie uważam się za speca od chomików, ale jeżeli to Ciebie pocieszy, to kupiłam kiedyś smycz i kaganiec w ramach delikatnej sugestii, że marzę o psie. Po dwóch tygodniach spacerowania trzy razy dziennie z samą smyczą, dostałam wymarzonego psa. Tak więc dbaj o swoją klatkę, karm ją i mów do niej, a za jakiś czas pojawi się w niej wkład w postaci chomika.

9. Moja kisica mawa.

Nie mam nawet pojęcia co to jest, ale mam dziwne podejrzenia, że to coś sprośnego...To porządny blog o patologicznej matce! Sio!

10. Nie będę piekarzem.

Spoko, ja też nie. Dowiodłam tego już kilka razy tu i tu . 

11. Święta święta, a dupa spuchnięta.

Tia, przynajmniej dwa razy w roku mam to samo. Nie wiem co może być tego przyczyną...

12. Troje w łóżku.

I może jeszcze kisicie mawę? Nie polecam. Ciasno, duszno i będziecie niewyspani. Kiedyś zresztą pisałam o tym tutaj, ale chyba nie o takie harce Ci chodziło?

13. Właściwie to wkurza mnie wszystko.

Nie uwierzysz, ale też tak mam! To się nazywa permanentny PMS.

To by było na tyle i pamiętajcie, mam Was na oku!

A jeżeli podobał Ci się ten wpis, oddaj na niego swój głos na ZBLOGOWANYCH, bo spadamy w rankingu...