poniedziałek, 27 stycznia 2014

Ja Robot

Pisałam wczoraj, że Mała J jest chora. Poszliśmy więc po południu po raz setny do lekarza. W rejestracji wisiała kartka „Uśmiech jest najkrótszą drogą do drugiego człowieka.”  Podchodzę więc i sugerując się tymże napisem - z uśmiechem mówię, że chcę zarejestrować dzieci. Pracujące tam „miłe panie” mają niestety całkowicie nieruchome twarze, jak po nieudanym botoksie. Obawiam się, że uśmiech mógłby sprawić im ból.
W każdym razie diagnoza – angina i po raz trzeci w ciągu miesiąca – antybiotyk :-( . Badania krwi też nie wyszły dobrze, bo pojawiła się bardzo mała liczba płytek. W domu wesoło. Duża J narzekała na ból głowy i złe samopoczucie, więc  martwiąc się, że ją też coś dopadło, pozwoliłam jej nie iść do przedszkola. W sekundę odzyskała energię a, a ból głowy – cudowne ozdrowienie – minął. Mała J z gorączką albo śpi i marudzi przez sen albo nie śpi i również marudzi. Noszę więc na rękach te rzucające się 11 kg. Myślę,że śmiało mogłabym siłować się na rękę z  Burneiką i go pokonać ! :-) Wieczór był koszmarny, Mała J płakała okrutnie, więc kołysałam ją, na rękach oczywiście, a każda próba odłożenia jej do łóżeczka ( choć na rękach spała ) kończyła się potworną histerią. Ja nie wiem, jakiś wrodzony czujnik wysokości mają niemowlęta ?! Efekt był taki, że spała z nami w łóżku, zajmując jego największą część, a ja z M na krawędziach, walczyliśmy o odrobinę kołdry.  Ach, co to była za noc ! Pierdylion razy wkładałam Małej J smoczka na czuja (nie zawsze niestety trafiałam ), co pół godziny budziła się na kilka łyków mleka,  a do miętoszenia swoimi malutkimi i wybitnie silnymi rączkami, upodobała sobie moją twarz, o mały włos nie wydłubując mi przy tym oka. Rano wstałam jak żywy trup i ten look towarzyszył mi przez cały dzisiejszy dzień. Głowa, żebym nie daj Boże nie zapomniała, że ją mam – bolała, więc na śniadanie zjadłam garść leków przeciwbólowych… Na domiar złego przypałętała mi się infekcja pęcherza, więc kto miał - ten wie. Siku robię co minutę. Przynajmniej Mała J czuje się lepiej, choć gorączka do końca nie spadła, niezmiennie natomiast marudzi i marudzi, ale jest chora , więc staram się jej ulżyć i przyjąć i te „uroki” macierzyństwa na klatę. Pewnie dopóki nie wyzdrowieje – będzie spać z nami w łóżku, więc noce zapowiadają się wybornie! Jeszcze wyborniej będzie wyglądało odzwyczajanie jej od spania z nami. O to jednak będę się martwić jak wyzdrowieje. Poza tym, kto powiedział, że Matka potrzebuje snu? Matka żyje miłością i troską o swoje dzieci. Sen to zasłużony przywilej, który przysługuje po mniej więcej 2 latach przysypiania w wolniejszych chwilach np.: nad garnkiem gotującej się zupy czy czesząc Dużej J włosy rano. A twierdzenie, że człowiek dorosły potrzebuje 6 godzin snu na dobę – ja matka, JA ROBOT – uznaję za mit! :-)

Dopisane: Pochwaliłam polepszenie się stanu Małej J. Gorączka znów osiągnęła 39 stopni i mała odmawia jedzenia. Z takim nastrojem mogę sobie co najwyżej nekrologi w gazecie poczytać...

1 komentarz:

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)