Dziś zdałam sobie sprawę z pewnej niepokojącej rzeczy lub pewnych niepokojących rzeczy. Pomijam już fakt, że jestem chronicznie niewyspana i snuję się po domu jak leniwiec. Przeraziło mnie natomiast to, że od chyba 2 tygodni !! nie robiłam sobie makijażu, a układanie włosów obejmuje jedynie związanie je w kucyk na czubku głowy ( Mała J wiecznie wyrywa mi je garściami ). Na myśl o tym, że dzisiejszy dzień będzie wyglądał tak samo, jak dowolnie wybrany dzień sprzed tygodnia czy miesiąca – dostaję mdłości.
Już nawet nie mam pomysłów na obiad i najchętniej zrobiłabym kanapki i podała herbatę. Tylko dobrze jest zjeść jakiś ciepły posiłek w ciągu dnia… mogłabym podgrzać je w mikrofalówce… ? Bodźcem do reakcji było zorientowanie się o godz.12:00, że nie umyłam jeszcze zębów. Ja wiem, wstyd, nie powinnam o tym nawet pisać, ale nie wierzę, że jakakolwiek matka nie miała dnia, w którym zapomniała o tej podstawowej czynności (przynajmniej tak się pocieszam :-) ). Tak więc wzięłam się w garść, chwyciłam za telefon i… zadzwoniłam do cioci, czy nie zechciałaby do nas przyjechać na kilka dni. Od poniedziałku zaczynają się ferie, więc 2 tygodnie z dwiema J na okrągło, jeeeeaaaaaa… Nie jestem złą Matką, kocham swoje dzieci, ale chwilowo się wypaliłam i muszę, nawet do głupiego spożywczaka pod domem, wyjść sama, iść do fryzjera w ciągu dnia, a nie pod wieczór, gdy M z pracy wróci. Na dodatek od chyba 2 tygodni nie byłam na spacerze bo zawsze któraś z dziewczynek jest chora, więc siedzę w tym domu jak pustelnik i gapię się przez okno, niczym stara babcia, jak ludzie idą chodnikiem. Prawa noga, lewa noga, prawa noga, lewa noga… przynajmniej coś się dzieje :-)
Już nawet nie mam pomysłów na obiad i najchętniej zrobiłabym kanapki i podała herbatę. Tylko dobrze jest zjeść jakiś ciepły posiłek w ciągu dnia… mogłabym podgrzać je w mikrofalówce… ? Bodźcem do reakcji było zorientowanie się o godz.12:00, że nie umyłam jeszcze zębów. Ja wiem, wstyd, nie powinnam o tym nawet pisać, ale nie wierzę, że jakakolwiek matka nie miała dnia, w którym zapomniała o tej podstawowej czynności (przynajmniej tak się pocieszam :-) ). Tak więc wzięłam się w garść, chwyciłam za telefon i… zadzwoniłam do cioci, czy nie zechciałaby do nas przyjechać na kilka dni. Od poniedziałku zaczynają się ferie, więc 2 tygodnie z dwiema J na okrągło, jeeeeaaaaaa… Nie jestem złą Matką, kocham swoje dzieci, ale chwilowo się wypaliłam i muszę, nawet do głupiego spożywczaka pod domem, wyjść sama, iść do fryzjera w ciągu dnia, a nie pod wieczór, gdy M z pracy wróci. Na dodatek od chyba 2 tygodni nie byłam na spacerze bo zawsze któraś z dziewczynek jest chora, więc siedzę w tym domu jak pustelnik i gapię się przez okno, niczym stara babcia, jak ludzie idą chodnikiem. Prawa noga, lewa noga, prawa noga, lewa noga… przynajmniej coś się dzieje :-)
Czekam więc na Ciocię, będzie wreszcie z kim pogadać :-D tylko będę musiała dom posprzątać…