Dziś są Walentynki. Jedni je obchodzą, inni ich nie znoszą. Ja należę do tych, którzy je obchodzą :D . Wiem, uczucia powinno się pielęgnować cały rok itp., jednak dzięki takim okazjom robimy coś, czego na co dzień nam brakuje lub na co zwyczajnie ma mamy czasu czy siły :) W tym dniu banał goni banał, prezenciki, kwiatuszki, poduszki serduszka, romantyczna kolacja... jak można tego nie lubić? :) Tylko, jak wytłumaczyć dzieciom, że Walentynki to nie Dzień Dziecka?
Wczorajsza rozmowa mojego M z Dużą J:
D.J.: Tato, a jutro są Walentynki?
M: Tak, to prawda.
D.J: A dacie mi jakiś prezent walentynkowy?
M: Wiesz, Walentynki, to takie święto zakochanych, kiedy chłopak daje prezent dziewczynie i odwrotnie, każdy ma swoje święto. Jest Dzień Matki, Dzień Ojca, Dzień Babci, Dzień Dziecka...i są też Walentynki. Rozumiesz?
Po chwili namysłu:
D.J: Tato, ale wy przecież mnie kochacie!
Więc jak na święto zakochanych przystało - są prezenciki, oczywiście Duża J dostała najwięcej, bo od kochającej mamy - jeden, od kochającego taty - drugi :) Wieczorem czeka nas romantyczna kolacja, wiecie, takie tam, owoce morza itp. - we troje... :) Bo jak Duża J zobaczy, że sami jemy kolację - będzie jej przykro ;)
Dobrze, że Mała J jeszcze nie obczaja i zadowoli się chrupkiem kukurydzianym :)