środa, 11 czerwca 2014

Niespodzianka w słoiczku

Od czasu do czasu podaję Małej J słoiczki owocowe pewnej firmy, nazwijmy ją Gelben. Do producenta nie miałam absolutnie żadnych zarzutów, do teraz. Kilka dni temu wyjęłam jeden deserek z szafki, otworzyłam, nałożyłam trochę do miseczki i już leciałam z łyżeczką za Małą J, gdy skubana uciekła mi odwlekając posiłek. Chcąc zakręcić ponownie słoiczek chwyciłam nakrętkę leżącą na blacie, odwróciłam ją i moim oczom, na jej spodzie ukazała się potworna pleśń.
Nie ukrywałam swojego zaskoczenia zwłaszcza, że wyraźnie słyszałam charakterystyczne kliknięcie. Zdaję sobie sprawę z tego, że takie rzeczy się zdarzają. Być może podczas wykładania towaru na półki personel sklepu stuknął niechcący wieczkiem? Może w czasie transportu coś się wydarzyło? Może partia owoców była jakaś nietentego? Może...
Wyrzuciłam deserek do śmieci, po czym za namową kochanych Kwietnióweczek postanowiłam napisać jednak do producenta, niech na wszelki wypadek sprawdzą partię, w końcu tu chodzi o jedzenie dla naszych dzieciątek.
Ku mojemu zdziwieniu, odpowiedź była niemal natychmiastowa. Przemiła pani z centrum informacji dla rodziców poprosiła mnie o podanie kilku szczegółowych danych odnośnie kwestionowanego produktu. Zaskoczona reakcją producenta, której kompletnie się nie spodziewałam - pogmerałam ręką w śmietniku, odnalazłam słoiczek i napisałam wszystko, o co byłam poproszona. Kliknęłam "Wyślij" i wyrzuciłam słoik ponownie o kosza. Po kilku godzinach przyszła kolejna odpowiedź. Tym razem prosili o zdjęcia nakrętki i pokrywającej ją pleśni. Dobra, chcą to zrobię i wyślę. Już z mniejszym entuzjazmem zanurkowałam po raz drugi w śmietniku, opłukałam cuchnący słoik z resztek po śniadaniowego majonezu i napstrykałam mu serię zdjęć. Z dołu, z góry, wnętrze, profil, pleśń z fleshem i bez, sesja rasowej fotomodelki! Mają informacje, mają zdjęcia, mogę chyba spokojnie wyrzucić słoik. Po kolejnych kilku godzinach, kolejna odpowiedź i kolejna prośba: czy mogą wysłać kuriera po odbiór słoika w celu jego laboratoryjnej analizy? 
Może od razu wyślę im cały śmietnik.. Trzeci raz przewalać kubeł z odpadami?  Czemu nie! Zanurkowałam więc do kosza, wyjęłam brudny i cuchnący  słoiczek, owinęłam ręcznikiem papierowym, folią aluminiową, wsadziłam do grubej koperty, okleiłam taśmą zużywając niemal całą i przekazałam następnego dnia kurierowi. O wynikach analizy mam zostać poinformowana.
Puenta? Pomimo nieprzyjemnego doświadczenia w związku z napotkaniem pleśni na dziecięcym posiłku oraz wertowaniem kosza na śmieci, jestem pozytywnie zaskoczona reakcją producenta, który ewidentnie pokazał, że mu zależy. W dzisiejszych czasach takiego ze świecą można szukać. Spodziewałam się odpowiedzi w stylu "U nas wszystko jest nieskazitelne, to na pewno wina sklepu" i obarczania odpowiedzialnością wszystkich, tylko nie siebie. Mogli również uznać, że to ja przechowywałam otwarty słoik poza lodówką, że chcę ich naciągnąć i jak im udowodnię, że tak nie było? Mogli, ale nie zrobili tego, choć większość producentów pewnie tak by właśnie argumentowała spleśniałe jedzenie. Jaki by wynik analizy nie był, jestem zadowolona z zachowania tej firmy,bo jeżeli im zależy, to mnie również :)


5 komentarzy:

  1. Wow, to faktycznie reakcja producenta niezła... z ciekawością czekam na efekty "ekspertyzy" :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też jestem ciekawa wyników badania słoiczka i czasu oczekiwania na nie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołączam się do ciekawskich! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. I ja czekam z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)