***
Od czasu wycięcia guza Małej J minęły cztery tygodnie . Aby całkiem zamknąć ten nerwowy dla nas rozdział, pozostało nam jedynie odczekanie kilku tygodni i wykonanie telefonu do szpitala w celu poznania wyników badania histopatologicznego. Jeden szybki telefon, jeden podany numer, jeden wynik, wszyscy szczęśliwi. Kiedy zakreślona na czerwono data w kalendarzu wskazywała na upłynięcie wymaganego czasu, chwyciłam za telefon i wykręciłam zapisany na wypisie ze szpitala numer. "To będzie szybki numerek" pomyślałam wsłuchując się w sygnał oczekiwania na połączenie.
- Doktor Takisiaki słucham? - odezwał się głos po drugiej stronie słuchawki.
- Dzień dobry. Chciałam dowiedzieć się czy są już wyniki badania histopatologicznego mojej córki? - pytam zniecierpliwiona czterotygodniowym oczekiwaniem.
- Ale u nas, droga pani, nie ma tych wyników. Musi pani zadzwonić pod końcówkę 431.
Muszę zadzwonić pod końcówkę cztery trzy jeden. Pod końcówkę, pod którą, o ile dobrze pamiętam, właśnie telefonuję. Ale jako grzeczny i posłuszny obywatel klasy średniej, który szanuje lekarzy i traktuje ich słowa jak prawdę objawioną, uderzyłam się w pierś winę swą wyznając i ślicznie dziękując, rozłączyłam się. Sprawdziłam wybrany numer i... Musiałam przyznać rację. Sobie. Choć oczy niewyspane, to mózg trzeźwość zachował i właściwe cyfry wskazał. No nic. Przygryzając w skupieniu język i nadając swej twarzy wyraz mało atrakcyjny, wprowadziłam raz jeszcze: klik klik klik klik, cztery, trzy, jeden.
- Doktor Takisiaki słucham?
- Eeeee... Yyyyy... Czy to końcówka 431? - pytam znany mi już głos.
- Nie. To końcówka 435.
- Czyli wyników badania histopatologicznego u pana zapewne nie ma?
- Nie ma. Proszę zadzwonić pod 431.
- Właśnie dzwonię pod 431, a odbiera pan. - Zaczynam się irytować - Może macie włączone jakieś przekierowanie albo coś, ale jestem przekonana, że dzwonię pod właściwy numer. - Grzecznie i kulturalnie wyjaśniam doktorowi przedziwną sytuację.
- Dobrze. Proszę zadzwonić jeszcze raz, nie będę odbierał. Może wtedy się uda.
Ponownie przygryzłam więc język i powoli wybrałam numer, uważnie przyglądając się każdej cyfrze. Dziesięć sygnałów później odłożyłam telefon na stół i drapiąc się po głowie, zaczęłam się intensywnie zastanawiać, którą z tych prostych czynności wykonałam nie tak. Posądzając komórkę o złośliwość, wyłączyłam ją, odczekałam kilka minut i włączyłam ponownie. Aby mieć pewność, że wszystko z nią w porządku i nie robi mi psikusa przekręcając cyfry, zadzwoniłam do M wklepując jego numer ręcznie. Gdy M potwierdził, że on to on, podjęłam kolejną próbę dodzwonienia się do szpitala.
Klik klik klik klik CZTERY! TRZY! JEDEN!
- Doktor Takisiaki słucham?
- Nosz k... mać!
- Przepraszam, niedosłyszałem.
- Albo to zbieg okoliczności i akurat wszedł pan do pokoju z końcówką 431 i odebrał telefon, albo znów mnie przekierowało do pańskiego gabinetu. - Wycedziłam przez zęby.
- Przekierowało panią - głos lekarza wskazywał na to, że sytuacja zaczęła nie tylko go irytować, ale pojawiła się w nim też obawa, że moje działania mogą być celowe. Spowodowane jakąś obsesją na przykład...
- Dobrze. W takim razie proszę podać mi jakiś inną końcówkę, pod którą mogę zadzwonić.
- Niech pani spróbuje pod 405.
Markerem zapisałam na lodówce 4 0 5 i po raz kolejny przygryzając sobie język, wybrałam numer, upewniając się trzykrotnie, że wszystko wpisałam w odpowiedniej kolejności. Kiedy w słuchawce usłyszałam głos kobiety, z ulgą wypuściłam z siebie powietrze wstrzymywane przez cztery długie sygnały.
- Dzień dobry. Chciałam poznać wyniki badania histopatologicznego.
- Ale my nie posiadamy wglądu do tych wyników proszę pani. Musi pani zadzwonić...
-... pod końcówkę 431. Tak wiem. Niestety tamten numer przekierowuje mnie pod 435 do gabinetu doktora Takiegosiakiego, który wskazał mi końcówkę 405 jako właściwą.
- Ale powtarzam. My nie mamy wglądu do tych wyników. Proszę dzwonić pod 431.
- Skru ju - wycedziłam pod nosem.
- Słucham?
- Powiedziałam dziękuję.
Po raz któryś tego dnia zadzwoniłam pod końcówkę 431, odebrała końcówka 435, która znów odesłała mnie do końcówki 405, ta natomiast podała mi kolejną możliwość w postaci końcówki 425.
- "Cośtamcośtamzbytszybkomówię" słucham?
- Dzień dobry. Chciałabym dowiedzieć się czy są już wyniki badania histopatologicznego mojej córki <dane Małej J>?
- Moment - klikanie w klawiaturę znów obudziło we mnie nadzieję i przywróciło wiarę w szybkie numerki - Jest. Do odebrania codziennie do godziny 14:00.
- A czy mogę poznać ten wynik?
- Niestety nie. Musi pani odebrać go osobiście.
- Czyli mam jechać 60 km tylko po to, by odebrać wynik, tak? A czy lekarz prowadzący córkę nie może mi udzielić tej informacji?
- To musi pani zadzwonić do lekarza. Wie pani który to numer?
- Na pewno nie 431, ani nie 435, ani nie 405, ani nie 425.
- Owszem. To będzie końcówka 430.
Ponownie zapisałam markerem na lodówce 4 3 0 i wykręciłam odpowiedni numer, upewniając się kilkukrotnie, że jest właściwy. Ku mojej uciesze, telefon odebrał lekarz prowadzący córkę i po złożeniu przeze mnie przysięgi z ręką trzymaną na Biblii, że jestem matką mojej córki, wreszcie zostałam poinformowana o pomyślnych wynikach badania. O tym, że nie muszę odbierać ich osobiście, tylko szpital może wysłać mi pocztą, również. W tym celu jednak muszę zadzwonić pod końcówkę 406, którą też czym prędzej zapisałam mazakiem na drzwiach lodówki.
I wiecie co? To nic, że straciłam wiarę w szybkie numerki. To nic, że dzwonię już czwarty dzień i albo jest zajęte, albo nikt nie odbiera. Największy problem tkwi w tym, że marker okazał się być wodoodporny... cifoodporny też...
Będzie mi miło, jeżeli oddasz na mnie swój głos na zBLOGowanych klikając TUTAJ
Końcówka powala :) Puenta palce lizać... Dzięki za porcję rozrywki :) Cieszę się, że wyniki pomyślne. A przy okazji - do mnie końcówka 432 :P
OdpowiedzUsuńPowinnam zapisać ją na lodówce?
OdpowiedzUsuńDo mnie 306 ale nie wyślę Ci wyników. W tej sprawie dzwoń pod 406 😊
OdpowiedzUsuńDelikatnie acetonem spróbuj ale lakier może w tym miejscu zmatowieć.
OdpowiedzUsuńAceton jest za mocny, ale jeśli masz jakieś stare perfumy (mogą być przeterminowane),użyj i wpadaj w zachwyt.
OdpowiedzUsuńSoda plus sok z cytryny zadziałały :) Bałam się plam, więc zmywacz do paznokci zostawiłam na inną "okazję". Bo jak człowiek stoi pod presją, takie potem są tego efekty... :D
OdpowiedzUsuńJa również, także możemy zapomnieć o temacie :)
OdpowiedzUsuńCo nieco znajdzie się w szafce w poświątecznych prezentach od cioć, które kochają się w zapachu Pani Walewskiej itp. :D :D :D Dzieci lubią mazać po wszystkim, więc będę miała okazję przetestować. Dzięki! :)
OdpowiedzUsuńNasze "końcówki" powinnaś wyryć w sercu :)
OdpowiedzUsuńZapisałam na lodówce (mam zabudowaną, ale też się jakoś trzyma :) ) A w jakiej sprawie można dzwonić pod "306" ?
OdpowiedzUsuńTo w takim razie ładną macie teraz lodówkę- zapewniam, że akurat z takimi cyframi to nigdzie nie znajdziesz więc jest jedyna w swoim rodzaju ;-)
OdpowiedzUsuńSuper, że wyniki okazały się dobre- my we wrześniu przechodziliśmy przez to samo
Lodówka uratowana :) Ile my -rodzice, namartwimy się o dzieci - to nasze.
OdpowiedzUsuńHahaha mówisz i masz! Zabiorę je ze sobą do grobu. Drzwi od lodówki mam na myśli... :D
OdpowiedzUsuńZa kilkadziesiąt lat będą taki nagłówki w gazetach "Sławna blogerka i pisarką została pochowana w lodówce", "Znana i ceniona literatka zabrała swoje zapiski do grobu wraz z lodówką" 😃
OdpowiedzUsuńA za kilka milionów lat archeolodzy odkopią mój szkielet i ze zdziwieniem odkryją, że dawniej ludzi wyglądali dziwnie, i na tej podstawie sporządzą rysunek "Jak w XXI w mógł wyglądać człowiek"
OdpowiedzUsuńI taka filozofia życiowa mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJak w XXI w. mógł wyglądać człowiek z lodówki 😊
OdpowiedzUsuńJak to czytałam to od razu przypomniało mi się, jak dzwoniłam syna umówić na przetykanie kanalików łzowych, dokładnie taka sama lista końcówek, które zapisywałam akurat na kartce więc nic nie ucierpiało. I na ten finalny numer też musiałam dzwonić parę razy aby ktoś raczył odebrać... Widać taka polityka tego szpitala, że szybkich numerków nie uznają ze stosowne ;) Dobrze, że Mała zdrowa, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń