poniedziałek, 26 maja 2014

Wspomnienie

Było lato. Właśnie zdała maturę i zamierzała doskonale bawić się całe, długie aż do października wakacje. Tak też robiła. W domu pojawiała się tylko nad ranem odsypiać całonocne imprezy, których nie zaznała będąc jeszcze uczennicą. Męczyły ją zbyt krótkie godziny snu i zbyt intensywne szaleństwo, ale chciała zaznać tego, czego wielu z jej znajomych dawno już doświadczyło. Bunt, tanie wino, tańce do bladego świtu i potężny kac. Miała trzy miesiące luzu zanim pójdzie na studia, znajdzie pracę i powróci do normalnego trybu życia.
Poznała wielu ludzi, wartych zapamiętania i tych, których już nie pamięta.
Wśród jej nowych znajomych pojawiał się od czasu do czasu ON. Młodszy od niej dwa lata, przyjeżdżał na rowerze w bordowych dresach i podciągniętą jedną nogawką (on, nie rower). Mało mówił, przynajmniej do niej. Coraz baczniej zaczynała mu się przyglądać, miał ciemne włosy, niebieskie oczy. Nie do końca jednak był w jej typie. Przede wszystkim młodszy, a do tego ważył chyba tyle samo ile ona, a facet ze szczuplejszymi udami niż jej - od razy był u niej dyskwalifikowany. On jednak miał coś w sobie, co nie potrafiło dać jej spokoju, a uda? Wcale nie miał takich szczupłych, jak wydawały się pod szerokimi spodniami. Pewnego dnia postanowiła iść na całość. Są przecież wakacje, schematy odłożyła na bok i zrobiła pierwszy krok. Przecież kobieta musi czasem zawalczyć o coś, na czym jej zależy. Wzięła go na bok, nieśmiało zagadała, powiedziała, zapytała co on na to, a on odparł, że właściwie mogliby.
Dwa lata później jechali swoją białą Astrą, z dziurą w poszyciu, zepsutą chłodnicą, przez co musieli włączać ogrzewanie na maksa, a był środek lata. Jechali z otwartymi na oścież oknami i gotowali się od gorącego nadmuchu. To nic, że silnik gasł jak tylko trzeba było stanąć. To ich pierwszy samochód, który On dostał od swojego taty tuż po zdanym prawie jazdy. Dzięki niemu (samochodowi), którym teraz przemieszczał się wszędzie, zamiast poruszać się pieszo (jak kiedyś) jego uda znacznie zyskały na...masie. Wreszcie nie martwiła się, że jest grubsza od swojego faceta. Wszystko zaplanował i przygotował. Jechali nad morze, o czym ona dowiedziała się będąc już na miejscu. Spakował jej strój kąpielowy i ręczniki do reklamówki, ukrył bezpiecznie w bagażniku i powiedział, że zabiera ją na spacer. Poza akcesoriami plażowymi spakował coś jeszcze. Pierścionek zaręczynowy. Żeby dobrać odpowiedni rozmiar któregoś dnia ukradkiem zabrał jej dwa ulubione pierścionki i z nimi skierował się do jubilera. Niestety na miejscu okazało się, że jeden miał rozmiar 11, a drugi 13. Wziął asekuracyjnie 12. Na tylnym siedzeniu jechał z nimi ich pierwszy wspólny nabytek - pies. Młody jeszcze owczarek niemiecki, który całą podróż męczył się z chorobą lokomocyjną. Ślina ciekła mu strumieniem z pyska, co chwilę wymiotował na tylne siedzenie wymuszając regularne postoje. Gorący nawiew też w niczym nie pomagał. Podróż na tyle mu doskwierała, że nawet zrobił kupę w samochodzie, co musiało mu się spodobać, bo często powtarzał tę czynność, nawet podczas wycieczek 5 km za miasto. "Świetnie, pies wymiotuje, kasztani i ślini się na potęgę! Niezły obrazek zaręczynowy" myślał On. Dojechali. Na miejscu wyjął reklamówki z bagażnika, co nieźle ją rozbawiło. Mógł przecież wziąć jakąś ładną torbę, ale starał się i to doceniła. Pokierowali się w stronę plaży. On, ona, zaśliniony po łokcie (mniej więcej wecie gdzie ma łokcie?) pies i reklamówki z Mardi. Na plaży tłum. Znaleźli wolny m2, rozłożyli na nim ręczniki, chwile poleżeli, po czym on powiedział, żeby poszukali sobie lepszego miejsca. Nie chciał oświadczać się na niewielkim skrawku, wśród tylu smażących się na słońcu ludzi. Miejsce musiało być bardziej "idealne". Więc szli, szli, szli i szli. Na końcu plaży, gdzie można było odetchnąć i spokojnie się ułożyć, gdzie niewielka garstka ludzi patrzyła na rozbijające się o brzeg fale - to było dobre miejsce. Próbował się odprężyć, rzucił psu kilka razy patyk do morza, a ten radośnie po niego skakał i chłeptał słoną wodę. Ona siedziała na ręczniku i rozkoszowała się szumem wody i miękkim piaskiem pod stopami. "Weź się w garść. Teraz albo nigdy" powtarzał sobie w duchu. Podszedł do niej, razem z nim przybiegł mokry pies, który otrzepał się z wody wprost na nich. Ukląkł, wyjął czerwone etui, otworzył je, pierścionek mienił się w słońcu, oświadczył się. Przyjęła oświadczyny. Trochę zaskoczona, choć podejrzewała, że taki jest cel ich podróży, ale nie była tego w stu procentach pewna. Wzruszona i zawstydzona zgodziła się i założyła śliczny, trochę za duży pierścionek...na kciuk. Ślub zaplanowali na lipiec przyszłego roku. W międzyczasie spotkała ich niespodzianka. Ona zaszła w ciążę, w związku z czym ślub przyspieszyli na maj. Niewielki jeszcze brzuch pozwoli jej na wybranie swojej wymarzonej sukni na ten wyjątkowy dzień. Jesienią na świat przyszła ich córka. Malutka, krucha, delikatna. Po kilku godzinach spędzonych w inkubatorze, w końcu dostali dziecko do rąk. Ona była po cesarskim cięciu, więc jako pierwszy przytulił córkę On. Stał na środku sali, na sztywnych rękach trzymał kruszynę, patrzył się na nią wielkimi, przerażonymi oczami i nie wiedział co ma robić. Nigdy nie miał do czynienia z dziećmi, ona z resztą też nie. Pierwsze przewijanie, ubieranie - łatwiej chyba rozmontować i zmontować silnik w Scenicu. Po niecałych 5 latach urodziła im się jeszcze jedna córka. Z nią wiedzieli już co robić i było zupełnie inaczej niż przy narodzinach pierwszej.
24 maja minęło 6 lat od  ślubu i 9 lat ich związku. 9 lat pełnych emocji, burz z gradobiciem, ale też bezwietrznych słonecznych miesięcy. Przez ten krótki czas nauczyli się wiele, nakłócili się wiele, nagodzili się wiele, wiele też się w ich życiu zmieniło. Jedno pozostało tylko stałe - oni.

Kochanie, jako dopełnienie sobotniego prezentu - wspomnienie pierwszego najważniejszego w moim życiu dnia. To dopiero 6/9 lat a przed nami jeszcze hohohoho! I czy potraktujesz to jako groźbę, obietnicę czy serdeczne życzenie - tak będzie i już! CMOK ;D

4 komentarze:

  1. Dziękuję za ten wpis Skarbie, jako groźbę to raczej nie wiesz musimy tylko więcej zdjęć robić bo jak się zmarszczymy to będzie na co popatrzeć :************************

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sugerujesz, że jak będę stara, nie będziesz już chciał na mnie patrzeć i tylko zdjęcia ci pozostaną? :P Poza tym na starość i tak będziemy mieli już słaby wzrok ;)

      Usuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)