sobota, 8 marca 2014

Jedziemy na piknik!

Pewnego słonecznego dnia, prawdopodobnie było to późnym, bądź wczesnym latem, wstałam wcześnie rano. Nie jest to żadną nowością, gdyż  od ponad 5 lat jestem zmuszona wstawać wcześniej, niż bym chciała, ale tego dnia wstałam wcześniej niż zwykle. Byliśmy wtedy tylko we troje ( Mała J kiełkowała w naszych głowach jako niewypowiedziana jeszcze głośno myśl ), w związku z tym, miałam o wiele więcej czasu, niż mam teraz. Pewnie myślicie: A na co jej  potrzeba tyle czasu? Już wam piszę...

Ponieważ była to niedziela, pogoda cudowna, postanowiłam zabrać rodzinkę do lasu, na piknik - tak, jak kiedyś jeździłam z siostrą i rodzicami. Może nie dokładnie tak samo, gdyż wtedy rodzice ściągali nas o 6 rano z łóżek, pakowali w jakieś foliowe peleryny? worki z otworami na głowę i ręce? Coś w ten deseń. Wręczali nam wiaderka i szliśmy hen w las - na grzyby. Piknik był bardzo przyjemnym przerywnikiem na zapełnienie pustego żołądka, żeby tania siła robocza ( czyt. ja i siostra ) mogła dalej przetrzepywać runo leśne, w poszukiwaniu grzybów. Ja postanowiłam oszczędzić Dużej J wstawania skoro świt. Wzięliśmy wprawdzie ze sobą wiaderka, może na drodze będą rosły jakieś grzyby... Przygotowałam, jak stary zwyczaj karze - bułeczki, pomidorki cherry, ogóreczki, jajka ugotowane na twardo, sól i termos ze słodką herbatą. Zapakowałam prowiant, koc, rodzinę i ruszyliśmy. Dotarliśmy do lasu, który wg mnie wyglądał na najładniejszy :) . Szerokie ścieżki, równo rosnące drzewa... wiem, że sztucznie sadzony, ale nie odnajduję się w  naturalnej gęstwinie. W takim buszu najlepiej czuje się mój M, ja preferuję sztuczną symetrię ;) . Najpierw obowiązkowy spacer. Grzyby niestety nie rosły na drodze, więc wiaderka pozostały puste. Krajobraz : trawa, mech, na lewo - drzewa, na prawo - drzewa, na wprost - rozdeptany gnojak, czyli jak to w lesie :) . Duża J zatrzymała się na chwilę nad rozpłaszczonym owadem, coś tam sobie w głowie poukładała, po czym poszła dalej, w poszukiwaniu bardziej żywego egzemplarza. Uwielbienie do tych owadów odziedziczyła po mnie :) . Z opowiadań mamy wiem, że jako dziecko, będąc w lesie zbierałam wszystkie żuki gnojaki, głaskałam je, całowałam, podziwiałam jak mienią się w słońcu, wrzucałam do swojego serka homogenizowanego ( WHY? ), najwyraźniej nie bacząc na to, że kulgają dwukrotnie większe od siebie odchody różnego pochodzenia. Po spacerze czas na piknik. Nie może to być jednak pierwsze lepsze miejsce, o nie nie nie! Wsiadamy więc w samochód i szukamy. Konkretnie - ja szukam, M tylko pufa i przewraca oczami, bo wydziwiam. Musi to być takie miejsce, gdzie będą drzewa, ale nie za dużo, gdzie będzie otwarta przestrzeń, ale nie polana, gdzie będzie równo, żeby naczynia na kocu stały stabilnie. Ma być idealnie, jak na widokówce :) . Kiedy udało nam się znaleźć takie miejsce, rozłożyłam koc, wyjęłam prowiant z wiklinowego koszyka, zasiedliśmy. Idyllę przerwało coś, co zwróciło moją uwagę. Zaniepokoił mnie dziwny piasek na kocu i albo ja mam omamy od oparów podejrzanych grzybów rosnących nieopodal, albo ten piasek skacze... To nie były niestety zwidy - ku uciesze Dużej J a naszemu przerażeniu - piasek skakał. Właściwie, tym piaskiem okazały się być PCHŁY!!! Skąd pchły na naszym pachnącym Lenorem kocyku? Zawsze myślałam, że żyją one jedynie na zwierzętach lub, nie wiem, na śmietnikach? No nie, na pewno   rozłożyłam koc na  zdechłym psie... Brrr, ale poczułabym chyba jakieś zgrubienie, przecież szukałam płaskiego miejsca! No chyba...że... proces rozkładu był tak zaawansowany, że ciało całkiem się spłaszczyło, pozostawiając po sobie jedynie skaczące pasożyty... Oczywiście szybko racjonalne wytłumaczenie wzięło górę : niemądra kobieto,  w lesie znajdziesz nie tylko motyle, sarenki disneya i jagody. Pchły również tam żyją, razem z komarami i kleszczami. 
Przyspieszyliśmy więc konsumpcję, już na stojąco :) . Kiedy zaczęło robić się nawet przyjemnie, a ze skaczących pcheł zaczęliśmy się śmiać - natura szybko ostudziła nasz entuzjazm deszczem. A to co? Plagi egipskie?! Tak więc reszta pikniku odbyła się na nogach...pod drzewem... za to w pięknej scenerii, którą tyle czasu wybierałam. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)