niedziela, 16 marca 2014

BEZSENNOŚĆ

 Dzisiejsza pogoda, niczym stara schizofreniczka, częstowała nas słońcem, zachmurzeniem, wiatrem, deszczem i śniegiem. Spędziliśmy więc dzień w domu - rodzinnie. Należy przez to rozumieć: wychodząca z choroby Mała J - spała, rozpoczynająca chorobę Duża J wylegiwała się bez limitu pod kocem na bajkach, M grał w Battlefielda, a ja skryłam się w oddzielnym pokoju licząc na chwilę spokoju. Oczywiście oznaczało to wędrówki Dużej J. Pierwsza ze skargą, na mnie, że włączyłam jej nie tę bajkę o Barbie, co trzeba. Jęknęłam, co miało oznaczać "sorry". Wyszła i wróciła po 30 sekundach z informacją, że M już jej przełączył na właściwą.
Znowu jęknęłam, tym razem miało to znaczyć "ok". Poszła tylko po to, by pojawić się w pokoju po raz kolejny, tym razem po 20 sekundach poinformować mnie , że wybacza mi pomyłkę mimo tego, że jej nie przeprosiłam. A pierwsze moje jęknięcie nie było przypadkiem przeprosinami? W każdym razie ja wybaczam jej marudzenie z powodu choroby, choć też mnie nie przeprosiła. No chyba, że jej całodzienne jęki również oznaczały "sorry matka".
Niedługo szykuje nam się mały remont sypialni - przyszłego pokoju dziewczynek. Pora umieścić dwie budzące się w nocy tylko po to, by sprawdzić czy śpimy, pociechy - w jednym pokoju. Ponieważ nasza sypialnia jest duża, przekażemy ją w ręce córek, a sami ulokujemy się w pokoju Dużej J. O ile nam nie przeszkadza róż na ścianach jej królestwa ( mojemu M mówię, że to kolor łososiowy, może łatwiej będzie mu to przełknąć), o tyle tapeta w naszej sypialni o fakturze baranka, pokryta barwą żółci, nie odpowiada Dużej J. Ponieważ zależy nam na tym, aby przeniosła się wraz z milionem swoich pluszaków, bez lamentów i stanowczego sprzeciwu - nie mamy wyboru, musimy przystosować pokój do standardów Dużej J. Na samą myśl o bałaganie i pyle w całym domu, dostaję migreny... Argument, który mnie pociesza, to odzyskanie przez nas sypialni i długo wyczekiwana możliwość układania się na łóżku do woli, bez przymusu leżenia w niewygodnej pozycji, by nie obudzić Małej J (pisałam kiedyś, jak bardzo skrzypiące mamy łóżko).
A propos pobudek. Wczoraj Duża J obudziła się z płaczem. Zazwyczaj jest to sygnał, że chce jej się siku, ale jest za bardzo zaspana by to zrozumieć. Tym razem chodziło jednak o...o...O...o to samo :) . Kiedy mój M wszedł do jej pokoju, zastał ją ze zdjętymi majtkami, próbującą usiąść na swoim śmietniku na zużyte chustki do nosa, stojącym obok jej łóżka. No tak, po co iść do łazienki, skoro można wysikać się do śmietnika... Możecie wyobrazić sobie naszą reakcję, gdy odprowadzona do toalety, na wpół przytomna opróżniała pęcherz, a my za drzwiami tarzaliśmy się po ziemi ze śmiechu, zastanawiając się jednocześnie, czy któregoś ranka nie ujrzymy jakiejś niespodzianki w jej koszu, będącej efektem zaspania...
Podobna sytuacja miała miejsce kiedyś kiedyś. Obudziła się w nocy za potrzebą, oczywiście z płaczem. Powiedziałam więc, żeby poszła do łazienki. Spełniła moją prośbę, bo rzeczywiście podreptała, ale do szafy w swoim pokoju... Tu mój refleks okazał się być jak zwykle niezawodny :) .
Uwielbiam jej pobudki nocne i wędrówki, które niejednokrotnie dostarczają mi sporo adrenaliny. Wyobraźcie sobie taką sytuację:
Godzina 3 w nocy, jest ciemno, cicho, wszyscy śpią. Nagle słyszę za plecami szept. Robi się on coraz głośniejszy i zaczynam czuć czyjś oddech na swoim karku. Dociera do mnie, co ten szept "mówi". Jest to bardzo powolne i zachrypnięte "Mamoooo...mamooooo...mamoooooo..." Choć wiem przecież, że jest to Duża J, boję się odwrócić, gdyż te "mamooooo" brzmi wyjątkowo przerażająco. Zbieram się jednak na odwagę, pomału obracam i ...nikogo nie ma. Widzę jedynie przymykające się drzwi sypialni i znikający cień w kuchni. Idę więc do pokoju Dużej J, oddycham z ulgą, bo drzwi są otwarte, więc to musiała być ona. Poprawiam jej kołdrę i wracam do łóżka, z oczami jak 5 zł... Rankiem, również z oczami jak 5 zł, tylko w poprzek - pytam Dużej J:
-Po co byłaś w nocy u nas w sypialni?
Patrzy na mnie, jakbym miała jedno oko i kwadratową głowę z wystającymi czułkami, po czym odpowiada:
- No co ty mamo, nie przypominam sobie, żebym chodziła do was w nocy.

Obiecuję sobie tu i teraz i przy świadkach:
Nigdy więcej nie będę oglądać "Egzorcyzmów Emilly Rose" .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)