niedziela, 30 kwietnia 2017

Samowola aparatu w damskiej torebce

Długi weekend majowy zapowiada się wyjątkowo. Już same prognozy 30 stopni - 10 w poniedziałek, 10 we wtorek i 10 w środę napawają mnie takim optymizmem, że nie wiem na którą wersję się zdecydować: koc podszyty wełną czy ten z podwójną wartwą polaru? Rozważając multum możliwości sięgam po telefon i poszukuję w otchłani galerii zdjęć sprzed roku w nadziei, że widok biegających nas radośnie wokół grilla, odzianych w bluzki na KRÓTKI RĘKAW, zaspokoi głód ciepła. Smyram sobie palcem po ekranie dół-góra i wychwytuję co jakiś czas dziwaczne zdjęcia o bliżej niesprecyzowanej tematyce. Jakby przedmioty widziane z bliska...bardzo bliska...Coś jak efekt makro. Kilkanaście czarnych fotografii, kilkanaście wyściółki mojej torebki, dwa zdjęcia wnętrza mojej dłoni...I za nic nie jestem w stanie przypomnieć sobie, co motywowało mnie do uprawiania tego typu sztuki.


I nagle oświecenie spływa na me lico, szybko blokuję telefon, odblokowuję, znów blokuję i już wszystko wiem. Już wszystko rozumiem. Jestem alfą i omegą w temacie tajemniczych fotografii. Zdjęcia te nie są efektem pracy moich dzieci czy zażycia nadmiernej ilości płynów zmieniających percepcję. O nie! Tajemnnica tkwi w producencie.  Otóż na ekranie blokady mam skrót do apartu. I nie potrzebuję do jego włączenia skanu odcisku palca, jak ma to miejsce w przypadku zwykłego odblokowywania telefonu. Motywem takiego działania producenta była zapewne nagła potrzeba zrobienia zdjęcia, a pewne sytuacje wymagają szybkiej reakcji i wpisanie pinu, potwierdzenie odcisku palca czy skanowanie gałki ocznej wraz z próbką głosu trwają na tyle długo, że nim odblokujemy nasze urządzenie wielofunkcyje - nie będzie już czego fotografować. Wiecie,  a to na drodze wyrośnie nagle bardzo rzaki gatunek kwiata, nie widzianego od tysiąca lat, który otwiera swój kielich tylko na 3 sekundy, po czym znów zamyka się na całe tysiąclecie, a to na ławce obok w parku usiądzie Johny Deep i skrywając się za egzemplarzem "Faktu" zacznie  dłubać w nosie, a to babcia, co to u lekarza do golasa się rozbierze, ale beretu z głowy nie zdejmie - na ułamek sekundy zsunie nakrycie głowy tylko po to, by nakarmić śpiącego pod nim kota, albo po prostu któraś z córek spadnie z huśtawki twarzą prosto w błoto, a ty chcesz czym prędzej nagrać to i zamieścić na you tubie, by później puszczać to w pętli. I jakimś cudem mój aparat włączał się, dzięki czemu mam pokaźną kolekcję zdjęć spodu poduszki (w nocy), swojej dłoni (podczas rozmów telefonicznych), czy wnętrza torebki. Ale jest jedno zdjęcie, taki karmel na tym cieście fotografii makro,  diament oblany złotem w tej galerii tombaku, coś, co zasługuje by ujrzeć światło dzienne i  spijać śmietankę chwały z kawy o smaku National Geographic.

Przygotujcie zatem oczy, bo ujrzą niecodzienny obraz... Zdjęcie zatytuowane "Samowola aparatu w damskiej torebce". Enjoy.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)