piątek, 30 grudnia 2016

Ile wspólnego mają ze sobą: golec i golas?

A tyle mają wspólnego, że obaj pojawią się w poniższym tekście. Zatem...
Napisać, że bolała mnie tego dnia głowa, byłoby równoznaczne z nazwaniem golca -tu nastąpi mała prezentacja stworzenia:








...- puszystym kociakiem. Wprawdzie i jedno, i drugie to zwierzę, ale na widok kotka większość z nas się rozpływa, a na widok golca- spływa...Na widok golasa też, ale o nim później.


Obudziłam się ze znaną już doskonale chęcią odstrzelenia sobie głowy, po uprzednim włożeniu jej w imadło. Wprawdzie dałam sobie jeszcze szansę w postaci próby złagodzenia bólu solpadeiną, ale nie spodziewałam się spektakularnego sukcesu. Taki typ bólu.  Dlatego podczas gdy dwie tabletki spokojnie ropzuszczały się w szklance wody - ja rozważałam, czy lepiej będzie położyć głowę na torach, poprosić o pomoc męża, czy może użyć siekiery, którą, tak się szczęśliwie złożyło, M dostał od Mikołaja pod choinkę. A kto był tym Mikołajem- chyba nie muszę wskazywać palcem. Ponieważ pociągi kursują u nas niezwykle rzadko, a siekiera była naprawdę dobra, miała superostrze, co to drewno nie tylko ciacha jak masło, ale i układa w równe stosiki pod tarasem - ostatnia opcja wydała mi się kusząca. Ale... Marzenia- marzeniami, a do pracy iść trzeba. Wykręcając twarz w grymasie niesmaku, wypiłam musujące tabletki, z trudem, bo bez pochylania się i poruszania gałkami ocznymi, założyłam sznurowane po kolana kozaki i pojechałam. Kiedy na pytanie klienta "Czy rozmawiam z panią Arletą?" miałam problem z udzieleniem odpowiedzi, gdyż z bólu nie tylko nie wiedziałam  gdzie pracuję i jaki właściwie jest zakres moich obowiązków, ale i jak się nazywam - uznałam, że nastała pora na kolejną, desperacką próbę ratowania sytuacji, w postaci pastylki cudownego leku na wszystko - jak zapewniali w aptece - Migey. Dwie godziny później, uczepiona nogi M, płakałam, histeryzowałam, śmiałam się, trzepotałam zalotnie rzęsami, proponowałam nawet trójkącik - ogółem rzecz ujmując - robiłam wszystko co w mojej mocy, by M rozbił mi głowę, a jeśli nie chce sobie brudzić rąk - włożył mnie chociaż do gilotyny do cięcia blach. Ale, że jest on człowiekiem, który nie zna litości - odwiózł mnie jedynie do domu i kazał położyć się spać. Spać. SPAĆ. Gałki oczne zaraz mi pękną, głowa wybuchnie, ale mam spać.
Osiągnęłam już stan, w którym wszystko było mi obojętne, motywując się zatem "Albo umrzesz od zatrucia, albo nie umrzesz" - sięgnęłam po ketonal forte.  Kiedy po pół godzinie stwierdziłam, że nic, a nic mi nie pomógł - wezwałam swojego filoteowego jednorożca, co to nazywał się Dajmond i w towarzstwie Gandalfa Szarego pognałam przez tęczowy most, na skraju którego czekało na mnie łoże z baldachimem z kwiatów lilii, plecionym ręcznie -tu właśnie nadchodzi pora na wspomnianego wcześniej golasa- przez nagiego Legolasa.
I kiedy ocknęłam się wieczorem, bez bólu - nie miałam pewności, czy pomogła mi kompilacja wszelakich leków z końcówką "forte" w nazwie, czy to, że kładąc się do łóżka rąbnęłam się głową o zagłówek, budząc się dzięki temu z wielkim guzem na czole. Przynajmniej wiem skąd wzięła się fantazja o jednorożcu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)