piątek, 1 sierpnia 2014

Chwila załamania

Jeden dzień. Jeden dzień spędzony w domu z powodu brzydkiej pogody - wystarczył, bym wyprowadzona z równowagi przez dzieci, pękła jak bańka mydlana. Pękła i płakała stojąc po środku chaosu i brudu, w kuchni... Obiad, który szykowałam przez niemal pół dnia, bo a to nos wytrzeć ,a to podać lalkę, a to pobawić się, a to położyć na drzemkę, a to pomóc narysować, a to pocieszyć i pocałować stłuczone kolano, a to wytrzeć lejącą się z buzi krew po kolejnej wywrotce...Tak więc ten czasochłonny obiad leżał na podłodze, na stole i bynajmniej nie na talerzu, na krzesełku do karmienia, na moich nogach i na głowie Małej J.

Dopóki chodziłyśmy nad jezioro i dzieci miały zajęcie w postaci biegania po plaży i próby utopienia się, dopóty było dobrze. Wystarczył jeden dzień deszczu, by żądne ciągłych zajęć dziewczyny doprowadziły mnie do załamania nerwowego. Nie wytrzymałam i rozbeczałam się, ze złości, z bezsilności i ze zmęczenia. Płakałam, bo w tej właśnie chwili poczułam, że poniosłam porażkę jako matka i macierzyństwo mnie przerosło. Płakałam nad tym porozwalanym po całej kuchni obiadem, nad klockami rozsypanymi po domu, nad wyjętą z szuflad bielizną i inną odzieżą, nad rozlaną wodą w dużym pokoju, nad wspinającą się na wszytko Małą J, nad non stop trajkoczącą Dużą J robiącą sobie przerwy tylko na niewielkie oddechy, przez co nawet własne myśli zaczynały stawać się dla mnie zbyt głośne. Chlipałam nad rozsypaną karmą dla chomika, nad Małą J, która po zaledwie jednej i to krótkiej drzemce stawała się coraz bardziej marudna i chcąc wejść mi na ręce, czepiała się mojej spódnicy, zsuwając mi ją za każdym razem do kolan.
Płakałam, bo Duża J wyła wywróciwszy się na rozsypanych wcześniej klockach, bo Mała J biegnąc na swoich sztywnych nogach, nie zginając kolan - wywróciła się i rozcięła sobie po raz kolejny wędzidełko pod górną wargą, przez co krew lała jej się ciurkiem z buzi. Razem ze mną płakało niebo, choć może nieco słabiej niż ja.
Kiedy M wrócił z pracy oznajmiając, że na godzinę 17 ma ważne spotkanie - postawiłam przed nim dzieci i kazałam mu zabrać je ze sobą, alternatywnie - zawieźć chociaż na godzinę do babci. Zawiózł je, a ja usiadłam na kanapie i zamierzałam rozkoszować się własnym i tylko własnym towarzystwem, którego od kilku tygodni miałam deficyt. Dzieci nie ma, mam czas tylko dla siebie, co by tu zrobić? Może poleżę sobie, albo poczytam książkę, albo posłucham muzyki, albo...wezmę szmatkę i tak nieśmiało, tylko odrobinę przetrę kurze, a potem na pewno już sobie odpocznę. No może jeszcze ogarnę pokój dzieci, ale tak tylko z grubsza, poukładam zabawki, powycieram półki i odkurzę dywan, ale potem już koniec pracy na dziś. Napuszczę sobie wody do wanny, nasypię pachnącej soli da kąpieli i zrelaksuję się, tak zrobię... tylko przedtem mogłabym jeszcze poprasować, w końcu kosz z ubraniami jest pełen. I w taki oto sposób, swój wolny wieczór spędziłam na wycieraniu kurzy, ogarnianiu chaty i prasowaniu, a potem? Potem wróciły dziewczynki, a ja przywitałam je serdecznie, bo przez te 2 godziny ich nieobecności zdążyłam za nimi zatęsknić i wbrew pozorom - odpoczęłam. Wreszcie mogłam zrobić coś od początku do końca, bez zbędnych przerw i to było dla mnie naprawdę wielką przyjemnością. Przestałam płakać, niebo też się rozchmurzyło, wszystko było na swoim miejscu. Ja, mój M, dzieci, popcorn na podłodze, buty na środku korytarza, porozrzucane zabawki, zbyt głośno grający telewizor...

4 komentarze:

  1. Nom to mialysmy podobny dzien :) Moze to jakis wirus atakuje dzieci bo moje od 2 dni calkiem nie do zniesienia...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda :) Dziś jest już lepiej, albo po wczorajszym dniu po prostu przestało mnie to już ruszać :)

      Usuń
  2. Nie mam dobrych wiadomości... Mam w domu dwójkę nastolatków, a mój coraz mniej świeży pesel
    oznacza połączenie dojrzewania z menopauzą. To dopiero jazda bez trzymanki! Nawet pies chowa się przed nami, o szanownym Ślubnym nie wspominając... Trzymajcie się dzielne młode Mamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Optymistyczna wizja tego co mnie czeka... Nikt nie mówił, że będzie łatwo :D tylko w telewizji i w reklamach, ale phi, kto by w to wierzył ;) Również się trzymaj, miło Cię tu gościć :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)