piątek, 31 października 2014

Gdy słyszysz "Skarbie" uciekaj gdzie pieprz rośnie

- Skarbie - usłyszałam jakiś czas temu od mojego M.

Gdy Mąż mówi do mnie "Skarbie" wiem, że któreś z nas chce czegoś od tego drugiego i to nie jestem ja. Zmrużyłam oczy, odstawiłam żelazko uwalniając z niego wielką chmurę pary, którą celowo ustawiłam na Max by wzmocnić przerażenie lubego i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.

- Słucham...skarbie - czekałam przygotowana na najgorsze - Mam zrobić ci pastę rybną, tak?
- Eeee, nie.
- Ciasto mam jutro upiec?
- Jeżeli masz chęć, to upiecz, ale to nie to...
- Wiem! Chcesz, żebym zrobiła ci masaż, tak? Widzisz, ze prasuję przecież. Po uporaniu się z tą furą, to chyba masaż będzie należał się mnie.
- Spokojnie, nie zamierzam przerywać ci tej - wskazał wzrokiem stertę wygniecionych ubrań -pasjonującej czynności.
- No dobra - wzięłam żelazko do ręki i chcąc zwiększyć grozę, ponownie buchnęłam parą, przez co zaczęła kończyć mi się woda w zbiorniczku - To mów, cóż ci tam mężu mój na sercu leży?
- Muszę jutro zajrzeć do tego żelazka - powiedział - daje za dużo pary. Miałabyś coś przeciwko, żebym wyszedł dziś na małe piwo?
- Pytasz, czy miałabym coś przeciwko, żebyś wyszedł dziś na małe piwo, tak?
- No tak. Pytam.
- Ale powiedziałeś, cytuję "...na MA-ŁE piwo".
- Tak. Jedno, góra dwa. Małe.
- Biorąc pod uwagę fakt, że już jest dość późno i jeszcze trochę zajmie ci ogarnięcie się, o której chciałbyś wrócić z tego...MAŁEGO piwa?
- No nie wiem o której. Nie będę późno. To co?
- No wiesz. Oczywiście nie zabronię tobie. Jesteś wolnym człowiekiem. Wprawdzie już jest późno, ale idź. Skoro czujesz taką potrzebę... Zrobisz jak uważasz.
Zazwyczaj wyrażenie "Zrobisz jak uważasz" ma jedno znaczenie: "Na twoim miejscu nie robiłabym tego". Mój M jednak zinterpretował to dosłownie.
- Nie będę późno - wykrzyczał goląc się jedną ręką i wciągając spodnie drugą - Wrócę jak człowiek...eee...albo jak Kopciuszek. Koło północy.
Nie wiem jak, ale ogarnął się w dwie minuty, co dla mnie wciąż jest czynnością niemożliwą do wykonania. Wprawdzie krew płynęła mu po brodzie strumieniem, jednak w niczym mu to nie przeszkodziło. On wybiegł z domu z twarzą owiniętą papierem toaletowym, a ja wróciłam do swojego, jak to nazwał, pasjonującego zajęcia. Po uporaniu się z górą ubrań i obejrzeniu jakiegoś bardzo babskiego filmu (w ramach jednoosobowego protestu przeciwko zostawianiu żon samych w domach), położyłam się spać. Pff, przecież nie będę czekać, aż M wróci ze swojego pachnącego testosteronem i piwem spotkania. Mam lepsze rzeczy do roboty. Wyśpię się wreszcie, nikt nie będzie mi chrapał utrudniając uśnięcie. Mam całe wielkie, wygodne łózko dla siebie. I mogę owinąć się kołdrą pięć razy, dzięki czemu będę mogła przekonać się na własnej skórze jak czuje się poczwarka motyla w kokonie. I nikt mi nie powie, że zabrałam całą kołdrę. Tak zrobię. Zawinę się i zasnę. Zanim wróci będę spać jak kamień. Zasypiam. Już zasypiam...no jednym okiem śpię jak nic. Lada moment i będę słodko śnić. Jeszcze tylko poprawię sobie poduszkę, bo jakaś niewygodna się zrobiła. Jak miło, jak wygodnie, jak ciepło... W zasadzie to nawet zbyt ciepło. Za gorąco mi w tym kokonie. Odwinę się i od razu odpłynę. Na pewno tak się stanie. Może jak popatrzę sobie na sufit, pomoże mi to w zaśnięciu. Tak. A co to? W prawym rogu jest jakaś plama. Trzeba będzie pomalować ten sufit. Właściwie, to przydałoby się odmalować całą sypialnię. Najlepiej na jakiś ciepły i jasny kolor...No nie zasnę! Książka na pewno pomoże. Poczytam sobie, to zawsze działa. O, już minuta po północy, a go nie ma! Spóźnia się! Dam mu jeszcze 5 minut. W tym czasie dokończę czytanie. Albo nie. Lepiej popatrzę sobie na zegarek. Jak ten czas wolno leci. Już trzy razy zdążyłabym wrócić do domu, a jego wciąż nie ma... Pięć po! Dzwonię.
Przy trzeciej próbie połączenia się, odebrał.
- Sześć skarbie. Jesze nie śpisz? - zapytał, a przynajmniej podjął próbę dialogu.
- Spałam. Akurat przebudziłam się...yyy...bo...eee...do łazienki - skłamałam, żeby sobie nie myślał, że na niego czekam - Kopciuszku, zegar już dawno wybił północ. Nie powinieneś być już w domu? A przynajmniej w drodze do domu?
- Wiem, ale nie uwierzyrz kogo spotkaem! Mietka! Wiesz któego!
- Fajnie. Niemniej i tak nie zmienia to faktu, że powinieneś już być w domu.
- Ale ssuchaj. Tu takie niuanse wyszły, że głowa maa! No mówię ćsi. Jutro ćsi wszysko opowiem.
- Dobra. Zbieraj się i wracaj już.
- Będę za pół hodziny.- jasne. A mi jedzie tu pociąg.
Zazwyczaj wszelkie niesamowite wieści, które M przekazuje mi po swoim męskim spotkaniu, następnego dnia znacznie tracą na kontrowersyjności, dlatego też nie oczekiwałam newsa, po którym spadną mi kapcie. W zasadzie nie liczyłam nawet na wiadomość, która w jakikolwiek sposób zaangażuje mnie emocjonalnie. Nie zmienia to faktu, że zapowiada się ciekawa noc. Mój Kopciuszek chyba zbyt dobrze bawił się na dzisiejszym balu. Nie będę zdziwiona, jeżeli naprawdę wróci tylko z jednym...pantofelkiem. Myślę, że nie będzie przesadą z mojej strony, jeżeli dzisiejszej nocy, na moją stanowczą prośbę, M będzie spać na kanapie w dużym pokoju. Ale żeby nie być potworem, dam mu poduszkę i koc.
Oczywiście o jakimkolwiek spaniu nie było mowy. Prawda jest taka, że nie potrafię zasnąć spokojnie, gdy któregoś z członków rodziny nie ma w domu. Dziwnie czuję się sama w łóżku i nic na to nie poradzę. Minęło pół godziny, a M nadal nie było. Po godzinie ponownie zadzwoniłam.
- Zamierzasz wrócić dziś do domu?! - pytam już mocno poddenerwowana.
- Juszsz wracam. Za kilka minut będę.
Te kilka minut zamieniło się w kilkadziesiąt minut. O 2:00 w nocy przewracałam się z boku na bok i wymyślałam słodką zemstę i sposób odegrania się na M. Rozważałam nawet przekręcenie klucza w drzwiach, przez co nie będzie mógł włożyć swojego i będzie zmuszony spać na klatce schodowej. A tam nie dostanie już ani poduszki, ani koca. Taka będę wredna. Gdy nastała godzina demonów, zamek w drzwiach zazgrzytał. Pan domu niczym widmo, wrócił wreszcie ze swoich nocnych wojaży. Miałam ochotę wystrzelić z łóżka i urządzić mu karczemną awanturę, postanowiłam jednak poczekać do rana, kiedy to mój głos i jakikolwiek głośniejszy ton, będą dla niego żyletką dla uszu i uderzeniem młota w głowę.
Pomimo przygotowanego legowiska w dużym pokoju, M położył się spać w sypialni, a ja, kochająca i wspaniała żona, nie wygoniłam go, choć od samego leżenia obok czułam się pijana. Najważniejsze, że w końcu udało mi się zasnąć... dopóki M nie obudził w sobie zodiakalnego lwa i nie zaczął ryczeć (czyt. chrapać).
O 6.30 radosnym krzykiem dzieci przywitały nowy dzień. Podczas, gdy ja po niecałych 4 godzinach snu włóczyłam się po domu jak zombie, ryczący lew odsypiał swoje spotkanie. I pomimo tego, że to nie ja byłam na "małym piwku" i nie ja wróciłam "nie za późno", to ja czułam się fatalnie. M spał na tyle długo, że zdążyłam już ochłonąć. Gdy wstał, podzielił się ze mną "kontrowersyjnym hitem", który, jak się spodziewałam, był jakąś pierdółką, po czym usłyszałam słowo, po którym zjeżyły mi się włosy na głowie:
- Skarbie...
- NIE!!! Na wszystko odpowiedź brzmi NIE!!!

                                  *** Z B L O G O W A N I ***

9 komentarzy:

  1. hehehe
    Pytanie męża o pierwszej w nocy czy ma zamiar DZISIAJ wrócoć do domu jest fajne. Ma jeszcze 23 godziny do dyspozycji.
    Ponadto od drugiej w nocy zaczyna robić się już wcześnie. Jak musisz wstać o drugiej to mówisz, że wstałaś późno czy, że wstałaś wcześnie? No to M też wrócił wcześnie. :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. a gdzie link do zblogowanych?

    OdpowiedzUsuń
  3. I choćbym nie wiem co napisała, jestem na przegranej pozycji. Wy mężczyźni trzymacie sztamę i nie rozumiecie nas, martwiących się, kochających kobiet. Mimo wszystko postaram się wyjaśnić swoją kobiecą logikę. Jeżeli muszę wstać o drugiej w nocy, to muszę wstać wcześnie. Jeżeli M wrócił do domu o drugiej w nocy, a w tym konkretnym przypadku - o trzeciej, to wrócił bardzo bardzo późno. Tak jest i już.
    Pytając się o 1 w nocy czy zamierza dziś wrócić do domu, miałam na myśli tą konkretną, trwającą noc. Ale w związku z Twoimi objaśnieniami rozumiem, że na męski rozum M zinterpretował te pytanie dokładnie jak Ty, więc wielką łaską było z jego strony wrócenie zaledwie o 3 nad ranem. Skoro mógł o 23...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówisz i masz. Jest pod wpisem. Jakby ktoś jeszcze chciał zagłosować - be my guest!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to jesteś bez szans? Tutaj głownie kobiety się wypowiadają. Jestem samotnym białym samcem na oceanie kobiecości :-D
    Szanowne Czytelniczki Co Ja Plotę zakrzyczcie mnie :-D
    A z powrotami do domu z jednegomałegopiwka bywa różnie. Np. tak
    http://m.youtube.com/?reload=2&rdm=1b04hjix# :-D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłam, że jestem na przegranej pozycji... Nie krzyczą :( Coś ten link nie działa. Pojawia się główna yt :/

    OdpowiedzUsuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)