poniedziałek, 8 września 2014

Z mojego dziecka wyszedł kosmita...

Za nami pierwszy tydzień szkoły. Eeee, czy ostatni mój post nie zaczynał się podobnie? Tylko zamiast "pierwszego tygodnia" był "pierwszy dzień"? Chyba tak... No cóż. Wygląda na to, że teraz większość wpisów będzie zaczynać się od "za nami pierwszy tydzień, miesiąc, rok...szkoły".  Do rzeczy. Kontakt Dużej J z rówieśnikami dostarczył nam dwie nowe rzeczy w domu: bransoletkę od nowej przyjaciółki oraz wirusa od niezidentyfikowanej osoby. Tak więc córka siedzi teraz w domu z bolącą głową i zatkanymi zatokami, ale za to z nową bransoletką na nadgarstku.

Na początku posłania Dużej J do szkolnej placówki uznaliśmy, że nie będziemy skazywać jej na świetlicę i od razu po zakończeniu zajęć będziemy ją odbierać. M zaproponował, że będzie odwoził ją rano do szkoły - samochodem, a ja odbiorę córkę - pieszo. A że szkoła nie jest w naszym rejonie i znajduje się na prawie najwyższym punkcie w naszym mieście, a uściślę, że my mieszamy w najniższej części, to już była sprawa drugorzędna. Jak ten M coś czasem palnie...
W każdym razie pierwszego dnia dałam sobie i pieszym wędrówkom - szansę. Córka pojechała do szkoły, ja szybko ogarnęłam dom, ugotowałam obiad, machnęłam tuszem oko, coby ludzi nie straszyć widokiem ciężkiej choroby i... i chcąc ułatwić sobie życie postanowiłam pojechać po córkę komunikacją miejską. To nic, że przyjechała jakaś miniatura normalnego autobusu i że będący tam już jeden wózek zajął całość wolnej przestrzeni. To nic, że starsze panie dostały nadprzyrodzonych sił i przeskakiwały mój wózek, choć już jego przodem byłam w autobusie. To wszystko to nic. Problemem okazała się Mała J, która postanowiła utrudnić mi ułatwianie sobie życia, drąc się w autobusie w niebo głosy. Świetnie. Nawet tej drobnej przyjemności mi pożałowała. Całą podróż zastanawiałam się co prędzej nastąpi: uciszenie się córki - mało prawdopodobne, wyjście kilka przystanków wcześniej - rozważałam, czy wypchnięcie mnie przez pasażerów na pierwszym postoju - bardzo możliwe ? Nawet w pewnym momencie babcie osaczyły mnie i zaczęły niepokojąco szybko zwężać stworzony krąg. Na całe szczęście z opresji uwolnił mnie przystanek  "Kościół". Gdy dotarłam do celu, wysiadłam  w towarzystwie "Ochhh" i "Ufff" wydobywających się z ust pasażerów i kierowcy miniautobusu. Oczywiście sala Dużej J znajdowała się na samej górze, czyli do pokonania miałam 4 piętra. Co to dla mnie, phi! Niedawno uczyłam ją jeździć na rowerze , więc kondycję mam olimpijską. A przynajmniej powinnam mieć. Kiedy Duża J w zwolnionym tempie zakładała buty, ja obmyślałam już trasę powrotną. Miałam do wyboru dwie opcje:
-dłuższa i w miarę łagodna
-krótsza, ale ze 100-metrową pionową górką do pokonania
Wybrałam krótszą. W połowie tej górki, która wydawała się nie mieć końca, plułam sobie w brodę i wymierzałam karę w postaci samoliściowania się za głupotę. Pokonanie krótszej drogi zajęło mi prawdopodobnie więcej czasu niż przejście tej dłuższej... Bo jak się nie ma w głowie - ma się w nogach. Mądre słowa... Następnego dnia, jak przystało ma matkę Polkę - wykupiłam Dużej J obiady i zapisałam ją na świetlicę. Ona będzie mogła dłużej bawić się z dziećmi, a ja...a ja będę miała więcej czasu na sprzątanie. A miałam co sprzątać. Mała J ma jakieś odparzenia więc pediatra, poza zapisaniem stosownej maści, kazała wietrzyć córkę. Konkretnie - puszczać ją bez pampersa. Tak więc pewnego dnia M zdjął Małej J pieluchę i pozwolił ganiać jej soute. Kiedy ta mała, różowa, niewinna, pulchna i słodka dzidzia grzecznie bawiła się torebeczką - ja spokojnie sprzątałam pokój. Gdy się odwróciłam w jej stronę, na dywanie zamiast własnego dziecka ujrzałam TO!

"CO TO?!" wrzasnęłam, bo wciąż nie miałam pojęcia, z czym mam do czynienia. Szybko jednak dotarło do mnie, że ten obcy nie przyleciał tu z innej planety.  Pokonał za to kręte i długie ścieżki jelita Małej J. Kochane dziecko... jak nasrać oddać kał, to na biały liść na dywanie. Ale co tam, jestem ze stali, emocje mnie się nie imają, a kupa moich dzieci nie jest brzydka i wcale nie śmierdzi. A to, że wyszłam na chwilę z domu i soczyście sobie przeklęłam  kopiąc worek ze śmieciami - wcale nie było oznaką złości.
W taki oto sposób całą niedzielę spędziłam na praniu dywanów, bo skoro już zaczęłam od jednego, to mogłabym przeprać resztę, prawda? Tak więc dzieci oglądały bajki - ja szorowałam pierwszy dywan. Dzieci bawiły się - ja szorowałam drugi dywan. M oglądał wieczorem "Czas honoru" - ja szorowałam trzeci dywan. Tylko od czasu do czasu, chcąc wybić sobie na przyszłość plan prania wszystkich dywanów - samoliściowałam się po twarzy. Swoją drogą, muszę wymyślić sobie inną karę, bo ta jakoś nie skutkuje. Pranie skończyłam wówczas, gdy razem z plamami zeszła mi skóra z rąk, a mały palec spuchł tak, że lewa dłoń mogła poszczycić się posiadaniem  kciuków po obu jej stronach. A łzy, które płynęły mi po policzkach, nie były z bólu. To efekt wzruszenia nad czystością dywanów...

17 komentarzy:

  1. Jak tak czytam to Ty normalnie matka polka jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytać, czy nie czytać? Oto jest pytanie, ale raczej nie czytać, bo co ja będę robiła rano ?! Trzeba jakoś pozytywnie rozpocząć dzień ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś specjalnie dla Ciebie wrzucę wpis o 4 nad ranem/w nocy, jak kto woli. Ale KIEDYŚ, czyli jak mi dzieci podrosną i przestaną budzić się w nocy i wstawać o 6.30, a ja będę mogła odespać to sobie :D Za kilka lat doczekasz się ;)

      Usuń
  3. To wszystko kara, kara, kara i jeszcze raz kara. Za co?
    A za WSZYSTKO!!!
    " A że szkoła nie jest w naszym rejonie i znajduje się na prawie najwyższym punkcie w naszym mieście," Jak można wysłać własne dziecko do takiej szkoły? Wszyscy znamy powiedzenie " miałem do szkoły pod górkę" i wiemy jakie konsekwencje taki stan rzeczy rodzi.
    "... , że nie będziemy skazywać jej na świetlicę..." takie decyzje odbierają dziecku jedyną przyjemność jaką daje przebywanie w szkole.
    Sadyści. Nieeee no, dzwonie na błękitną linie z tym trzeba coś zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty, straszysz mnie? Wyprę się wszystkiego! Córka kocha tę szkołę. Mówiła mi to, gdy skoczyła wreszcie płakać. Więcej zrozumienia Panie Jakoby Azaliż Z Nienacka. Co ja się z Panem mam...

      Usuń
    2. No właśnie "gdy skończyła wreszcie płakać" A wyprać się wszystkiego nie da, ot dajmy na to plama od atramentu. Tym razem zrobie jeszcze mine jakbym jakiekolwiek zrozumienie miał czegokolwiek ale będę czujny. Jakoby Azaliż z Nienacka herbu Agdzietam.

      Usuń
    3. Czyli mam nie oglądać się za siebie? bać się zasnąć? Wychodzić na spacery o 4 nad ranem gdy wszyscy śpią? Nie odbierać telefonów od nieznanych numerów?

      Usuń
    4. Nie, to nie tak. Ja tylko w obronie dzieci, Też miałem do szkoły pod górkę i.... i.... i miiałem.... takiego zółtego misia.....i gdzie on teraz jeeeeeest? ..... maaaamooooo

      Usuń
    5. Zaczynam się o Ciebie martwić...

      Usuń
    6. Pan doktor dał mi nowe tabletki. Już jest ok. :-D

      Usuń
  4. Za minutę muszę wstać, ale co tam - miły początek dnia zaliczony :D
    A o 4 wstaję dość rzadko i tylko wtedy, kiedy mogę pospać dłużej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłego dnia! Dziś Mała J wstała z gilem do pasa, czyli obie dziewczynki chore. Jupiiii...

      Usuń
    2. To widać, że dziewczynki nie pozwolają pani na nudę :)

      Usuń
  5. Jeżeli następnym razem z kosmitą przybędą Thor i Loki, to ja chętnie wpadnę i pomogę Ci się z nimi uporać :P (córka wymogła na mnie seans filmowy "Avengers" i jedyne, co mi utkwiło w głowie, to fakt, że wokół kosmitów kręcą się przystojni pół-bogowie :P ) Fajny tekst, jak zwykle. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli przybędą, w co wątpię, bo rozglądałam się uważnie i poza smrodem nikogo nie było - rzucam wszystko, wskakuję na młot Thora i odlatuję z nimi. Możemy zahaczyć po Ciebie ;)

      Usuń
    2. Oj tak, polecam się. Wypatruję grzmotów i błyskawic :P

      Usuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)