wtorek, 9 lutego 2016

Porzuciłam własne dziecko...

Mała J była dzisiaj pierwszy dzień w przedszkolu. Odprowadzona na 8:00 miała zostać do 12:00, aby przez pierwsze kilka dni zdążyła spokojnie zaadaptować się w nowym miejscu, w nowej sytuacji, a przede wszystkim beze mnie tuż obok...
Podczas tych kilku godzin ja mogłam:
a) zaparzyć sobie kawę, usiąść przed telewizorem i oglądając telewizję śniadaniową cieszyć się smakiem gorącej kofeiny, popijanej bez żadnych przerw, wrzasków i wspinania się na moje plecy. Przeczytać w spokoju gazetę, AKTUALNĄ!, zadzwonić do koleżanki i poplotkować bez uważania na używane słowa, ewentualnie wrócić do łóżka, które z takim trudem opuszczałam rano po dwutygodniowej przerwie zimowej.

b) spędzić 40 minut w kolejce na stołówce po obiady dla Dużej J, następnie spędzić 30 minut w kolejce na poczcie, aby wysłać głupie pismo do ZUS-u, wrócić do domu, poodkurzać i pozmywać podłogi, wytrzeć kurze, zrobić dwa prania, ugotować obiad, opróżnić zmywarkę i zrobić jeszcze kilka innych rzeczy, żeby tylko nie płakać nad smutnym losem Małej J. Dziewczynki, którą matka pozostawiła w przedszkolu, serwując dziecku poczucie osamotnienia, odrzucenia i niekochania przez rodziców. Żeby nie wyobrażać sobie, jak z gilami do pasa, tuląc różową lalę z gałganków, stoi pod drzwiami sali przedszkolnej i wzywa swoją mamę, czując, że jej świat legł właśnie w gruzach...
Którą opcję wybrałam? Drugą ofkors. Czymś zająć myśli trzeba... A kiedy zmachana przedpołudniową harówą, wsiadłam w samochód by odebrać Małą J, wbiegłam do przedszkola wyciągając w międzyczasie chusteczki z torebki, żeby otrzeć córce zapłakane oczy, otworzyłam drzwi do sali i zobaczyłam...
.
.
.
.
.
.
.
.
jak w cudownym nastroju szykuje się wraz z innymi dziećmi do leżakowania.
Ani razu nie zapłakała.
Ani razu się o mnie nie pytała.
Ani razu nie zatęskniła.
A na placu zabaw - jak zrelacjonowała przedszkolanka - popychała inne dzieci na zjeżdżalni, bo chciała zjeżdżać jako pierwsza...
Nie jestem jej już do niczego potrzebna!* Idę wstawić kolejne pranie, wywoskować podłogi, zrobić prasowanie czy coś tam...



*Tak naprawdę to jestem z niej niesamowicie dumna!

Tu możesz oddać głos na ten wpis: KLIK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)