poniedziałek, 19 stycznia 2015

Życie dziecka jest przerąbane cz.2

Jeżeli nie czytałeś części pierwszej - zrób to teraz . 

Plan zabicia się w przedszkolu nie był wcale zły, gorzej z jego realizacją. Niby trzydziestka  maluchów, niby tylko dwie przedszkolanki, niby niemożliwe jest upilnowanie takiej gromadki, a jednak zawsze z doskoku przychodziła jakaś kobiecina do pomocy i ciągle czyjaś para oczu bacznie nas obserwowała. Pora posiłków była dla mnie katorgą, bo musiałem jeść te mdłe kotlety plastikowym widelcem, popijać słodkim mlekiem z kartonika, a żeby całkiem zrównać moje ego z dywanem w uliczki, przedszkolanka wieszała mi na szyi gumowy śliniak. Taki z zagłębieniem na resztki spadające z łyżki czy widelczyka, gdy tą reumatyczną ręką próbowałem namierzyć usta i zapakować w nie pociapcianego wcześniej kotleta. I weź jedz coś człowieku, gdy pod szyją capi ci mięso zmieszane z cieknącym po brodzie mlekiem. Skoro samobójstwo musiałem nieco odwlec w czasie, postanowiłem umilić sobie ten okres i nauczyć resztę dzieciaków przydatnych w życiu umiejętności.
Na pierwszy ogień padło na uniwersalny gest powitalno-pożegnalny. Niby nic trudnego, a jednak próba utrzymania przez trzylatka sterczącego palca środkowego, wymagała sporego wysiłku. Przez kilka dni dzieciaki pokazywały mi wierzchy swoich dłoni. Po tygodniu środkowy palec widocznie odstawał od reszty, ale wciąż potrzebowały drugiej ręki, by okiełznać pozostałe wyskakujące cztery palce. Dwa tygodnie konspiracji i ćwiczeń w toalecie, w końcu dały spektakularny efekt. Gdy jeden z chłopców wszedł rano do naszej sali i w odpowiedzi na uprzejme "Dzień dobry Szymonku", wyciągnął przed siebie dłoń i z pełnym skupieniem pokazał przedszkolance fuck you, a potem uśmiechnął się pełen dumy z własnego wyczynu - padłem. A gdy babce wysadziło oczy na ten widok, myślałem, że się posikam ze śmiechu. Właściwie to się chyba tak się też stało. Pęcherz nadal poddawał się nagłym napięciom mięśni...
Byłem lubiany w grupie, więc wykorzystywałem to jak mogłem. Kasa, słodkości, zabawki, co tylko chciałem - te naiwne dzieciaki mi dawały. Po środkowym palcu przyszła kolej na nową, typowo męską umiejętność.
- Chocie, pobawiwy się w altyśtów - powiedziałem do grupki chłopców, budujących wieżę z klocków. Język stale ćwiczę, ale mowa wciąż  nie wychodzi mi najlepiej, co zaczyna mnie już irytować.
Zabrałem ich do toalety, wszedłem do kabiny, zdjąłem spodnie na gumkę, bo z guzikami jeszcze sobie nie radzę i pokazałem im jak się robi sztukę. Prawdziwą sztukę przez duże S! Jak tworzy się piękne wzory z moczu na podłodze i kropki na desce klozetowej. Ale była zabawa! Jednym wychodziły tylko kałuże, niektórzy opanowali wisikiwanie kształtu serca, a Markowi...no Marek, pełen szacun. Przysiągłbym, że w jego "dziele" ujrzałem twarz samego Jezusa. A że po wszystkim, chłopcy, ze mną włącznie, mieli mokre do kolan spodnie... No cóż. Sztuka wymaga poświęceń. Dziewczyny piszczały przeraźliwie na widok urynowych obrazów w toaletach, przedszkolankom pulsowały żyły na skroniach, a ja mogłem śmiać się do woli, bo pęcherz i tak miałem już opróżniony. Nie zapomnę jednak reakcji pani Krysi, gdy podczas przebierania mnie w suche ubrania, nasiusiałem jej prosto w twarz.  Zbladła rozdygotana nachodzącymi ją torsjami. Zawsze byłem grzecznym i ułożonym dzieckiem. Skoro dostałem drugą szansę, postanowiłem ją wykorzystać i zrobić wszystko to, na co nie miałem odwagi w poprzednim życiu. I to też czyniłem bez najmniejszej powściągliwości.
Niestety przebywanie w przedszkolu miało też skutki uboczne, w postaci przedziwnych i nieznanych mi z eks-egzystencji chorób. Jedną z nich była grypa żołądkowa. Średnio dwa razy z semestrze przechodziłem to świństwo i powiem wam jedno. Bóg mnie wtedy chciał zabrać, ale pewnie Kostucha znów machała kosą w złą stronę i stąd niepowodzenie. Koszmar.  Bałem się nawet kichnąć, a jak już musiałem, nie wiedziałem czy mam podstawić sobie miskę pod brodę czy pod pupę. Gehenna! Kiedy zaczęła się szkoła, wpadłem na genialny pomysł. Komunia! Całkiem legalnie popełnię wreszcie tak długo planowane samobójstwo! Jak? A co dzieci dostają na komunię? Rower! Wsiądę na jednoślad, znajdę ruchliwą ulicę i wjadę prosto pod koła pędzącego auta. I nadszedł ten dzień, "mama" ubrała mnie w jakąś białą kieckę przepasaną sznurkiem i uroczystość się rozpoczęła. Swoją drogą, o co chodzi z tymi szatami? Gdy miałem komunię w pierwszym życiu, dostałem miniaturowy garnitur. A teraz? Jakaś sukienusia. To jest ten poruszany we wszystkich mediach Gender? Jeżeli tak, ja się na to nie godzę. W każdym razie jak komunijna tradycja nakazuje, dostałem swój pierwszy rower. I mógłbym się roztrzaskać o maskę jakiegoś auta, gdyby nie ciągły dozór "rodziców", którzy jeździli ze mną na każdą wycieczkę. Jolka z tyłu, Ryszard z przodu, a ja pomiędzy. A jak raz skręciłem raptownie w bok, by na drzewo wjechać w nadziei, że sobie głowę roztrzaskam, to "mama" niczym jakiś supermen, zeskoczyła ze swojego roweru, dobiegła do mnie i zatrzymała mnie na metr przed ponownym wkroczeniem do nieba bram. I tuliła, i głaskała, i całowała... Zaczynam ją chyba lubić.
Dotrwałem do gimnazjum, potem do liceum W szkole byłem prymusem, co nie wynikało z mojego zapału do nauki, tylko z przejścia przeze mnie wszystkich stopni systemu edukacyjnego w życiu Kuby. Dojrzewanie ma to do siebie, że jak już je raz przejdziesz, nie masz ochoty na powtórkę z rozrywki. Buzujące hormony, nagłe pojawianie się nierównomiernego owłosienia, które co najwyżej pensetą można usuwać, obsypana pryszczami twarz, nadmierna potliwość - to nic w porównaniu z...

Pewna impreza:

Jako że wkroczyłem w wiek, w którym moje ciało zaczęło dość intensywnie sygnalizować mi zainteresowanie płcią przeciwną, starałem się opanować poranne tipi i nagłe ataki podniecenia na widok większego dekoltu. Potrzebowałem do tego tylko jednego : dziewczyny. Jak jednak znaleźć taką, która pomimo dojrzewania, ma względnie gładką cerę, nie ma kilkunastu kilogramów nadwagi, przetłuszczonych włosów i dopiero wyłaniających się piersi. Jeżeli mam zaspokoić swoje nastoletnie żądze, niech będzie to dziewczyna ładna. Miło by było przecież otworzyć oczy podczas...no wiecie czego. Tak się złożyło, że udało mi się ją poznać. Marlena. Najładniejsza laska w całej szkole. Wprawdzie wiek nie do końca przeze mnie preferowany, ale trzydziestolatki nawet nie patrzą w moją stronę. A kiedyś leciały do mnie jak muchy do...
Zostałem zaproszony na pewną imprezę, na której miała być właśnie Marlena. Spotkaliśmy się wcześniej z kumplami, żeby zrobić jakąś flaszeczkę i w dobrym nastroju oraz śmiejąc się w twarz przyzwoitości, wkroczyć na bibę nastolatków.
- Ile masz Bodzio? - zapytał mnie Mariusz.
- Jol...to znaczy matka dała mi dychę - odparłem opierając się o drzewo pod sklepem.
- No dobra, to co kupujemy?
- Słuchajcie - powiedziałem - to zróbmy zrzutę i kupmy sobie butelkę Jasia i będziemy sobie sączyć. Nic tak nie smakuje jak Johny z lodem.
- Zgłupiałeś?! - powiedzieli chórem - Whisky chcesz brać? Co ty swoim starym jesteś?! Za tyle hajsu to my sobie kupimy kilka flaszek z czerwoną kartką! Pojebało go, jedna butelka whisky na pięciu...
No tak, zapomniałem, że przygoda z alkoholem zawsze rozpoczyna się od najniższej półki. Nie liczy się jakość tylko ilość. Po moich namowach, kupili zamiast taniego wina jakąś paskudną wódkę, wypiliśmy jedną flaszkę, jeden z nas zdążył już zwymiotować pod sklepem, zyskując tym aprobatę reszty towarzystwa i poszliśmy. Na miejscu znalazłem barek rodziców organizatora imprezy, więc wreszcie mogłem wypić coś normalnego, co nie wypali mi dziury w żołądku wyżerając wątrobę. Była też ona. Marlena. Swoje przeżyłem, kobiety podrywać się nauczyłem i pod tym względem biłem na głowę swoich rówieśników. Po 2 godzinach podrywania i kolejnych drinkach, Mariola chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju na górze. Wprawdzie fakt jej kiepskiej trzeźwości, mógłby wskazywać na to, iż nie do końca wie co czyni, jednak nie stawiałem większych oporów. W końcu moje samcze potrzeby zostaną zaspokojone. Wreszcie pokażę jej jak wygląda prawdziwy seks, a wiem co mówię. Dobry byłem w te klocki. Rozpięła bluzkę, a ja byłem już gotowy. Nie zdarzało mi się to wcześniej, ale zapomniałem, że ciało w którym mieszkam nie zaznało jeszcze smaku miłości, więc wyrywa się jak dziecko z objęć brodatej cioci. Nieco ostudziło mnie jej pijackie beknięcie, którego niejeden z moich kumpli by się nie powstydził, ale gdy zaczęła ściągać jeansy, powróciłem do formy. Swoją drogą nie spodziewałem się, że ta piękna Marlena po kilku drinkach przestaje już tak olśniewać. A kiedy wreszcie zaczęliśmy się całować...a kiedy już miałem jej pokazać jak to robi prawdziwy samiec... było już po wszystkim. Skończyłem nawet nie zacząwszy na dobre...
- Wiesz... - czknięcie -... co? - czknięcie - Jesteś chu...- czknięcie cenzurujące określenie mojej osoby.
Wyszła z pokoju, zostawiając mnie sam na sam z moim wstydem...

No po tym to ja się na pewno zabiję!!!

A jeżeli jesteś rodzicem wymagającego dziecka i nie chcesz, aby miało za dużo czasu na myślenie o różnych dziwnych rzeczach, albo żeby najzwyczajniej w świecie nie nudziło się, możesz wejść na stronę Mamy dzieci , na której znajdziesz porady, kolorowanki do wydrukowania i inne ciekawostki. I mój blog również.

Oczywiście jak zwykle link do zblogowanych, gdzie będziesz mógł oddać głos na mój wpis. O tu konkretnie.

10 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki za sukces w szrankach na bloga roku!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki dzięki :) Zapraszam na fp, tam aktualnie dyskusja wrze na temat tego tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tu z bloga Miki Kamaki :) Rzeczywiście, tekst świetny i zarzuty o braku jego wiarygodności na fb mnie dziwią - w końcu to opowiadanie, a nie studium przypadku psychologii rozwojowej. Jest zabawnie, inteligentnie, dobrze napisane i z pazurem - o to właśnie chodzi.
    Swoją drogą - ja dziękuję za takie życie, to przypomina czyściec ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Jak miło, że jest ktoś, kto rozróżnia fikcję od rzeczywistości :D Miałam już dość tłumaczenia tego...Co do takiego życia - ma przypominać czyściec! Nic nie dzieje się bez przyczyny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem wszystko, co napisałaś do tej pory, jest spójne i naprawdę fajnie się czyta. Dołączam do grupy czekających na dalsze części :)
    Będę tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  6. oj, ale fajne:) poproszę o dalszą część :)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)