niedziela, 28 września 2014

Ice bucket challenge

Niedziela. Leniwy dzień spędzony...leniwie. Oczywiście na tyle, na ile pozwoliły dwie nażarte słodyczami i będące na cukrowej fazie - córki. To efekt wczorajszych urodzin, na których czekolada lała się z sufitu, a z żelków były zrobione nawet dywany. W każdym razie w ten niedzielny dzień, zaproszeni byliśmy do moich teściów na obiad. Pyzy z mięsem, prosto spod rąk teściowej :D Pomijając już fakt, że wybredna nie jestem i pochłaniam z apetytem każdy obiad, którego sama nie musiałam przygotowywać, ten smakował wyśmienicie. Mięso z dzika, do tego pyszne skwareczki, wszystko polane tłuszczykiem... No ale co ja będę Wam na wieczór o takich rzeczach pisać :D

wtorek, 23 września 2014

Zawsze z tobą mamo!

W ubiegły weekend Duża J miała swój pierwszy w życiu wyjazd na dwudniowy mini obóz harcerski. Kilkanaście kilometrów wędrówki z pieśnią na ustach, nocleg na karimatach w niewielkim ośrodku i własnoręcznie przygotowywane posiłki (czyt. kanapki). Brzmi fajnie - dla dziecka. Dla matki wiąże się to z wyobrażeniem potwornego mrozu w nocy, płaczem z tęsknoty biednych, małych dzieci i zapaleniem płuc wywołanym spaniem na podłodze. Podczas gdy ona cieszyła się z powodu wycieczki, ja starałam się odpędzić koszmarne wizje, które serwowała mi moja wyobraźnia. Oczywiście już w dniu jej wyjazdu żałowałam, że zgodziłam się na to...

czwartek, 18 września 2014

Urodzinowy bilans

- Nie tęsknisz czasem - zapytałam wczoraj mojego M, odrywając jedno oko od telewizora - za taką miłością, która boli? - oderwałam i drugie oko, chcąc zobaczyć jego reakcję.
- Eee...ale ból w jakim sensie? 
- No wiesz, że boli cię serce gdy nie widzisz swojej ukochanej, mnie znaczy się, a jak się spotkacie- boli cię już na samą myśl o tym, że zaraz się rozejdziecie i znów nie będziesz jej widzieć kilka godzin-skierowałam wzrok w stronę Belli i Edwarda tryskających miłością z telewizora.
- W zasadzie, to nie wiem - odpowiedział do monitora komputera - chyba nie.
- A idź ty znieczulony samcu - westchnęłam - idę rzygnąć tęczą - spojrzałam na zakochanego wampira w TV - i kładę się spać - i klepnęłam M w kolano tak mocno, by odczuł mą ślepą miłość do niego.
- Ałłł! No akurat TA miłość mnie boli! - oderwał wreszcie wzrok od komputera.

piątek, 12 września 2014

Piekarzem raczej nie będę cz.2

Uciekłam z domu. Jak nastolatka na buntowniczym gigancie, chwyciłam plecak, nałożyłam znoszone trampki i zdarte jeansy. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy w postaci portfela i laptopa (jakie czasy taki niezbędnik) i ewakuowałam się jak najdalej od miejsca zamieszkania. Czyli jakieś...policzmy...no będzie z 50 m od domu. Uciekinier ze mnie żaden. Siedzę w pobliskiej kawiarni, rozkoszuję się smakiem kawy (wprawdzie nie pijam, ale przy takiej okazji...) i brzmieniem dobrej muzyki. Jak dobrze, że pamiętałam o wzięciu ze sobą słuchawek.

poniedziałek, 8 września 2014

Z mojego dziecka wyszedł kosmita...

Za nami pierwszy tydzień szkoły. Eeee, czy ostatni mój post nie zaczynał się podobnie? Tylko zamiast "pierwszego tygodnia" był "pierwszy dzień"? Chyba tak... No cóż. Wygląda na to, że teraz większość wpisów będzie zaczynać się od "za nami pierwszy tydzień, miesiąc, rok...szkoły".  Do rzeczy. Kontakt Dużej J z rówieśnikami dostarczył nam dwie nowe rzeczy w domu: bransoletkę od nowej przyjaciółki oraz wirusa od niezidentyfikowanej osoby. Tak więc córka siedzi teraz w domu z bolącą głową i zatkanymi zatokami, ale za to z nową bransoletką na nadgarstku.

poniedziałek, 1 września 2014

TAKI BYŁ PLAN

Stało się. Dziś rozpoczął się rok szkolny. Wróciłam właśnie z Dużą J z apelu, na którym wysłuchałyśmy kilkunastu wspaniałych i ważnych ( nieprawda ) przemówień. Poznałyśmy wychowawczynię, klasę, bla bla bla... Dostałam listę wyprawkową, zadzwoniłam do tego ptaka od brakującego siana i po kilku minutach pieniądze były na moim koncie. Tak, mój M to solidna firma, a i zwracać nie trzeba. Wystarczy micha ciepłego mięsa codziennie i rata spłacona.