czwartek, 18 września 2014

Urodzinowy bilans

- Nie tęsknisz czasem - zapytałam wczoraj mojego M, odrywając jedno oko od telewizora - za taką miłością, która boli? - oderwałam i drugie oko, chcąc zobaczyć jego reakcję.
- Eee...ale ból w jakim sensie? 
- No wiesz, że boli cię serce gdy nie widzisz swojej ukochanej, mnie znaczy się, a jak się spotkacie- boli cię już na samą myśl o tym, że zaraz się rozejdziecie i znów nie będziesz jej widzieć kilka godzin-skierowałam wzrok w stronę Belli i Edwarda tryskających miłością z telewizora.
- W zasadzie, to nie wiem - odpowiedział do monitora komputera - chyba nie.
- A idź ty znieczulony samcu - westchnęłam - idę rzygnąć tęczą - spojrzałam na zakochanego wampira w TV - i kładę się spać - i klepnęłam M w kolano tak mocno, by odczuł mą ślepą miłość do niego.
- Ałłł! No akurat TA miłość mnie boli! - oderwał wreszcie wzrok od komputera.


29 lat wcześniej:

17 września 1985 roku na świat przyszła mała, łysa dziewczynka. Był wtorek, godzina...nie wiadomo. Dziewczynka nie znała się jeszcze na zegarku. O tym, że urodziła się we wtorek poinformował ją wujek. Wujek Google. I to jakieś 20 lat później.
Żyła sobie spokojnie na tym ziemskim padole, z małą przerwą na niespokojny bunt nastolatki, urządzając tym w domu piekło swojej matce. Znalazła męża, który nigdy nie zaznał bolącej miłości, czego jako kobieta nie mogła pojąć, urodziła dwie córki, a w dniu jej 29 urodzin spełniła się pewna przepowiednia:

Jak kiedyś będziesz miała 29 lat, to wszystko zrozumiesz...

Gdy nastał dzień ukończenia przez nią 29 roku życia, dokładnie w samo południe usiadła w centralnym punkcie dużego pokoju i czekała. Czekała, aż wreszcie wszelkie pytania znikną i zgodnie z przepowiednią - wszystko zrozumie. No cóż... Nie spłynęła na nią prawda objawiona, wiedzy nieskończonej również nie posiadła. Ale gdy tak sobie długo siedziała,  zrobiła małe podsumowanie swojego niespełna trzydziestoletniego żywota...przy okazji zdrętwiała jej pupa.
Jako kobieta, matka i żona, w tym wieku powinnam mieć już w miarę ustabilizowane życie.  Przynajmniej tak mi się wydaje. Cóż to oznacza? Otóż oznacza to:
- własny dom lub  mieszkanie 
A własna działka liczy się? Wprawdzie teraz jest tam pole chwastów i kawałek ogródka, ale kiedyś stanie na niej nasz dom. Najprawdopodobniej wtedy, gdy na Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska przypadkiem spadnie meteoryt zostawiając po niej wielki lej, ewentualnie gdy zmienią się przepisy. Obawiam się, że wersja z meteorytem jest bardziej prawdopodobna.
Na naszej działce jest dół. W dole tym zbierała się woda. Jej poprzedni właściciel wypasał tam swoje krowy, które pijąc z tej kałuży zaspokajały pragnienie. Kałuża raz sobie była, raz nie - zależnie od intensywności opadów. Na mapie widniała jako nieużytek i słusznie, bo nie nadawała się do niczego. Gdy pierwszy raz złożyliśmy papiery z prośbą  o zgodę na postawienie domu - powyższa instytucja odmówiła nam. Na Google street viev dopatrzyli się tego potężnego zbiornika wodnego. Kałuża wyschła. Lato, sucho, śnieg dawno stopniał i wsiąkł, resztę krowy wypiły... Złożyliśmy podanie drugi raz. Kolejna odmowa, bo sąsiad ma staw, właściwie stawik...taką większą kałużę. Teren zabudowy nie przekroczył 100 metrów. Ale co to dla nas! Mała korekta na mapie, po raz trzeci składanie papierzysk i po raz trzeci odmowa.
" Brakuje Państwu 3 metrów do wymaganych 100m"
M ponownie skorygował teren zabudowy na mapie, zaznaczając go o całą grubość gryfu ołówka dalej. Tak więc czekamy i modlimy się by nie padało za mocno... i o meteoryt też.
- stałą, przy dobrych wiatrach - lubianą pracę. Może nawet własną firmę.
Ba, pewnie, że mam! Od 6 lat pracuję na okrągło jako matka, o czym pisałam kiedyś tutaj . Lubię swoją pracę, choć jest bardzo...jakby to powiedzieć...energochłonna. Tak, dzieci wysysają ze mnie energię ,by podładować własną. Ale niech im tam będzie.  Czerpcie córki do dna! Kiedyś to wy będziecie się mną zajmować jak zniedołężnieję.
M ma swoją firmę, w której pojawiam się w przerwach między rodzeniem dzieci. To się liczy?
- rodzinę
No mam. Mamę, siostrę, babcię, ciotki, brata ciotecznego...
- inną rodzinę niż mama, babcia, siostra i rodzeństwo cioteczne
Aaa, że taką rodzinę? No tak, taką rodzinę też mam. W pakiecie z mężem dostałam teściową, teścia, rodzeństwo męża i czwórkę dzieci tegoż rodzeństwa.
- pasję, hobby
Moją pasją są córki... Mogłabym tak napisać, ale to nieprawda. One są moimi dziećmi i nie są wynikiem pasji do potomstwa, pasji seksem również nie (w zasadzie to jednak częściowo tak...). To owoc naszej miłości. Mmmmm, jak to brzmi... Z moją pasją macie właśnie do czynienia i mam nadzieję, że choć w połowie przynosi Wam ona tyle przyjemności, co mi.
Właściwie na tym skończyły się moje podsumowania urodzinowe, bo nadszedł czas na przygotowanie hucznego przyjęcia! Kilka machnięć szmatą, runda odkurzaczem i w pełni gotowości czekałam na przyjście zaproszonych gości. Spóźnieni, ale bardzo wyczekiwani - pojawili się. Teściowie. Z nimi trójka ich wnucząt. Ot i wszyscy goście. W pewnym momencie nie byłam już pewna, czyje to są urodziny, bo piątka dzieci skakała po ścianach i wyżerała tort palcami, wrzeszcząc jak małpki w zoo na widok reklamówki z żarciem. A ja czekałam...czekałam aż towarzystwo wyjdzie, zanim rozniesie mi mieszkanie w drobny pył.
Już od kilku lat nie obchodzę swoich urodzin hucznie i takiej potrzeby też nie czuję. Może z okazji 30-tki skuszę się na coś wyjątkowego. Trzygodzinna wizyta u fryzjera (dziękuję Wam za podsunięcie pomysłu. Jakoby - kreatywność męża zaowocowała, nie nowym stojakiem do jeżyn jak sądziłam, tylko...) i świetne słuchawki do relaksu podczas pisania(...właśnie tym), zdecydowanie mnie zadowoliły. Nawet lampka wina w towarzystwie Sagi Zmierzch ( no dobra. Może trochę więcej niż jedna lampka wina.Na trzeźwo nie da się tego oglądać) dopełniła całość tego...wyjątkowego dnia.
Wszystkim dziękuję za lawinę życzeń. Jeśli się spełnią - będę spać na forsie, dzieciom wyrosną skrzydła i aureole nad głowami ( i o czym ja będę pisać?), jeździć sportowym autem ( obecnie rozbijam się speed fire'em - rodzinnym vanem), a na imię będzie mi Wena! I ja  również tego sobie życzę. Mam nadzieję, że za rok też będę z Wami podsumowywać, tym razem 30 lat swojego fajnego żywota!





11 komentarzy:

  1. Podoba mi się to Twoje podsumowanie :) Ja nigdy takowego nie robiłam, a mam już trochę więcej wiosen na karku. Zresztą - moje wypadłoby gorzej, a po co mi ewentualny dół z tym związany :P Mam nadzieję, że z każdym kolejnym rokiem będziesz dodawać kolejne sukcesy w swoich zestawieniach. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję :) Też mam taką nadzieję. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. A to zdolniacha, Wyspawał słuchawki. Szacun. :-D

      A i jeszcze urodzinowe pokłony, kwiatki i oklaski okołotortowegozdmuchiwaniaświec :-)

      Usuń
    3. Dziekujebardzozapokłony :) Nie wiem czy spawał czy nie, najważniejsze że działają :D I mają dodatkową funkcję: jak je rozłożę robi się z nich stelaż do jeżyn :D

      Usuń
    4. hehe dobre, dobre :-D

      Usuń
  2. łał nowy sstem komentarzy. mialem o to pytac czy i kiedy sie pojawi ten digicostam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. No tak. Zainstalowałam, mam nadzieję, że ułatwi to komentowanie bez uciążliwej weryfikacji obrazkowej :D A co, trzeba iść z duchem czasu :D :D

    OdpowiedzUsuń
  4. baaaardzo ułatwi :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już, już miałam nadzieję, na trochę humoru przed szkołą, a tu nowego tekstu nie ma ;c Może jutro... Czekam jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziś będzie nowy tekst, choćbym miała wypić 10 kaw (przy tej pogodzie śpię na stojąco)

    OdpowiedzUsuń

Fajnie że mnie odwiedziłaś/eś. Mam nadzieję, że spędziłaś/eś tu miło czas. Możesz podzielić się swoimi wrażeniami w komentarzach, możesz też zachować opinię wyłącznie dla siebie. Oczywiście komentarze obraźliwe zostaną usunięte z wiadomych przyczyn. Dzięki :)